Author | |
Genre | biography & memoirs |
Form | prose |
Date added | 2014-02-17 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 2960 |
Tryptyk z ojcem II.
Ty, matka, nie biduj, podbaw jaglanej kaszy. Coś mnie nudzi po świninie,kisłego mleka do podpłomyków daj. Na żołądek nic lepszego jak zaparzyć szklankę piołunu. Choć z grubsza zagrab liście w sadeczku. Mogą być zacierki, poczochraj mnie, oj wyżej. Ty mi się ucz, nauki nie będziesz nosił na grzbiecie. Zadaj mnie ten worek z drugiej strony. Od tego twojego gwizdania wieczorem jeszcze jakie licho przylezie. Ja nie winowaty, z raka ogiera nie zrobisz, ofermowaty taki, jak bambuła. Przykundlił się do mnie ten parchaty chłystek, ja jemu nie winowaty, że on aż z daleka śmierdzi leniem. Dzień w dzień całą rodziną się wylegują, a w polu same osty. Pierzyna u nich jak góra, a po żniwach ich góra zboża jak moja pierzyna. Nie leń się,odpoczniesz w grobie. Jak coś bierzesz, to nie w zgniłe ręce, lelum polelum. Znów mnie spynił na drodze ten z Mgowa, banderowskie nasienie, żeby szczezło. Zrobić trzeba oleju z lnianki, zagacić na zimę. Ty jemu nie zaszyj mózgu, weź, Aloś, w zęby kawałek słomki. Znów muszę wydłubać niecki i koromysło. Co, krowy nie chcą słomy? Na wiosnę zjedzą za malinkę. Nie właź na sam czubek, gałązki nie strzymają. Może by my, Ola, pojechali tygodniem w las, nazbierać czernic? Nie bój się, Orlik umie pływać, siadaj jemu na grzbiet. Nie stękaj, tylko zadaj sobie na grzbiet.