Author | |
Genre | biography & memoirs |
Form | prose |
Date added | 2014-04-19 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2967 |
ZDJĘCIA
Nauczyciel, a także kierownik szkoły, pan Erdman, we wrześniu 1939 roku po urlopie nie dojechał już z rodzinnej Kcyni koło Szubina do Kamiennej Góry na Wołyniu. Było mu chyba jak na ten czas za daleko, a może czuł, co się zacznie z początkiem roku szkolnego.
Pan Erdman stołował się w naszym domu od początku do końca swojej pracy na Wołyniu. Babcia Celestyna bardzo dobrze gotowała. Coraz częściej myślę o albumie cioci Klimci, który gdzieś się chyba w końcu zawieruszył. Widziałem w nim zaraz po wojnie zdjęcie pana Erdmana, otoczonego grupką uczniów. Stały wśród nich także ciocia Klimcia, ciocia Stasia i najlepsza uczennica w rodzinie – ciocia Gienia. Potem przez wiele lat czytałem całej rodzinie jej listy, pisane ładnym, równym charakterem. Były w nich różne rzeczy, lecz początek zawsze ten sam: „ Moi kochani”.
Pan Erdman był po wojnie nawet posłem do sejmu. Ojciec się kilka razy do niego wybierał, ale nie zdążył.
W albumie cioci były też zdjęcia jakichś wujków i kuzynów, najczęściej w mundurach wojskowych, oraz ciotek i kuzynek. Kiedy patrzyłem na zdjęcia żołnierzy o dumnych twarzach i szerokich, wysuniętych do przodu piersiach, dziwiłem się, jak po takich odważnych i silnych piersiach, dumnie wysuniętych do przodu, mogły tak lekko i jakby bezboleśnie przejeżdżać niemieckie czołgi i rosyjskie tankietki, i jak mogły siekać je na miazgę karabiny maszynowe. Było mi żal tych wspaniałych, bliskich przegranych.
Na jednym ze zdjęć widniał mój ojciec z wujkiem Nuśkiem na tle lasu, obaj jak młode dębczaki, ich silne mięśnie prawie rozsadzają ubrania, twarze strzelają humorem i fantazją, a ręce i plecy nie boją się nawet najcięższej roboty. Na innym zdjęciu bardzo romantycznie wygląda dęta orkiestra z wielkimi błyszczącymi w słońcu trąbami, przed świetlicą w Kamiennej Górze, w której odbywały się zabawy. W tle, na skraju góry dziadka Ado widać las. Na jednym ze zdjęć ciocia Klimcia z wujkiem Gienkiem na ulicy w Dubnie, jakby dziś na ulicy Grudziądza czy Wąbrzeźna.
Wiele z tamtych fotografii zapomniałem. Najbardziej zapamiętałem zdjęcie, o którym z upływem lat coraz częściej myślę, ale nigdy cioci nie zdążyłem o nie zapytać. Ani nikogo z rodziny. W albumie cioci było zdjęcie lejtnanta Fritza, takie małe, jakby odklejone z jakiejś legitymacji. Nie wiem dlaczego z tym zdjęciem zacząłem z czasem kojarzyć sobie fakt, że ciocia Klimcia nigdy nie wyszła za mąż, chociaż wiem, że miała kilku tak zwanych starających się, a ojca wręcz denerwowało to jej ciągłe, nerwowe i chorowite panieństwo, które postanowiła przeżyć w cieniu naszej rodziny.
ratings: perfect / excellent
Miliony zdjęć.
Coraz bardziej zniszczone,
coraz bardziej anonimowe...
Digitalizujmy je,
póki my żyjemy,
póki czyjaś o nich pamięć tli się.