Author | |
Genre | biography & memoirs |
Form | prose |
Date added | 2015-03-10 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 3178 |
Jesienią 1943 roku dowódca oddziału AK rozpuścił podkomendnych do domów. Wrócił i ojciec do rodzinnego gniazda. Jak każdy młody chłopak, pomagał rodzicom w gospodarce, ale pod koniec roku na wsi nie ma zbyt wiele pracy. Nie ma też wielu rozrywek, chyba że sprokurowanych przez siebie. Czasem nieoczekiwanie...
W zimie dzień jest krótki, naftę do lampy trzeba oszczędzać. Wioski kładły się wcześnie spać, krótko po nadejściu zmierzchu. Schowała się pod pierzyny i rodzina ojca, zapadła w mocny sen. Nie dospała do rana.
W środku nocy gwałtownie obudził ich kwik świń. Złodzieje, ani chybi złodzieje! Ojciec rodziny krzyknął do synów:
– Staszek, Janek, szybko! Za widły, daleko nie uciekną!
Wyskoczyli z ciepłych wyrek, narzucili na siebie kurtki i kożuchy na nocne koszule, w pośpiechu wzuli buty i wyskoczyli z chałupy. Dobiegli pędem w trójkę do stodoły, chwycili widły i wpadli do chlewa. Jeden z kojców otwarty, nie ma dwóch świń, oż kurde!
Zauważyli poświatę księżyca, przenikającą do wnętrza przez naruszone deski w tylnej ścianie chlewa. A huncwoty! Tędy włamali się, skurczybyki! Jeszcze słychać kwik świń, złodzieje nie uszli więc daleko.
Ojciec przecisnął się przez otwór, za nim bracia. Rozejrzeli się po zaśnieżonym polu, ale nikogo nie dojrzeli. W tym momencie z boku dosłyszeli ponowny kwik świń. Spojrzeli i... wpierw zaskoczeni widokiem, ale za chwilę bracia wybuchnęłi głośnym śmiechem. Kilka metrów od nich, pod ścianą stajni, zobaczyli „ukradzione” dwie świnie. Co chwila kwiczały, próbując się podnieść. Która już stanęła na nogach, to zachybotała się na boki i znowu przewracała.
– Tata, zobacz, jak próbują wstać! Dobrze się doprawiły.
– Tego jeszcze nie pamiętam, jak żyję. Ale bierzcie je do chlewa, bo całą wieś obudzą.
– Musiały wyczuć żarcie, to się dorwały. Ale że deski wyrwały!
– Musowo były słabo przybite. Ale ktoś kojca nie zamknął. Dobra, chwytajcie je, bo się rozniesie. I zabijcie tę dziurę!
Bracia chwycili świnie za uszy i zaczęli ciągnąć do chlewa. Mimo, że było to tylko kilka metrów, natrudzili się. Prawie sto kilo żywej wagi nie jest łatwo prowadzić, jeżeli żywizna nie może się utrzymać na nogach i co chwila przewraca. Wreszcie przepchali je, dalej kwiczące, przez dziurę w ścianie chlewu. Staszek zagnał je do kojca. Janek w tym czasie ponownie przybił wyrwane deski w ścianie. Wrócili wszyscy do domu, jeszcze zaśmiewając się do łez.
– Dobra, idziemy spać. Jakby kto pytał na wsi, to nie wiemy. Świnie pewnie się pogryzły.
Przyczyna wyrwania się świń z chlewa i ich dziwnego zachowania była bardzo prozaiczna. Dzień wcześniej rodziciel z synami skończyli destylowanie bimbru, a niepotrzebne fuzle wyrzucili z kanki na ziemię za stodołą. Świnie wyczuły zapach, skorzystały z niezamkniętego kojca, wypchały słabo przybite deski i dorwały się do nieprzewidzianego dla nich żarła. Miały prawdziwą ucztę. A później... a później zachowywały się jak czasem człowiek. Można rzec, że w pewnym sensie na chwilę uczłowieczyły się.
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent
Uśmiałam się do łez, dzięki :D :D :D
ratings: perfect / excellent
Janko, dzięki za dostrzeżenie niedoróbek. Natomiast ostatnie zdanie pozostawię, jako puentę. "Zachowywać się jak człowiek" a "uczłowieczyć się" to jednak trochę inne znaczenie.
Chriss, lata całe to zdarzenie było w mojej rodzinie wspominane :) A same wiśnie z nalewki są bardzo zdradliwe! Zwłaszcza dla kobiet... wiem coś o tym ;)
Znaczy... są ludzie, którzy jeszcze lubią czytać wspomnienia. Byle autor nie zanudził ;)
ratings: perfect / excellent