Author | |
Genre | biography & memoirs |
Form | prose |
Date added | 2015-03-12 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 3330 |
Pętla strachu
- Praklatyje Lachy! (Przeklęci Polacy!)
- Smert Lacham! (Śmierć Polakom!)
- Albo będzie Ukraina, albo polska krew po kolana!
To wykrzykiwali sąsiedzi, których Bronek dobrze znał i z którymi przez setki lat jego przodkowie, a także on i członkowie jego rodziny, od pierwszych dni życia, przez wiele lat dzielili wspólny los na wołyńskiej ziemi.
Bronek nie wierzył własnym oczom i uszom, patrząc na nich i słuchając ich wrogich okrzyków. Zwłaszcza, że był wśród nich i wykrzykiwał te i inne hasła, jego wieloletni przyjaciel, od niedawna również szwagier, Kazimir.
A Kazimir w stroju kozackim pędził przez środek wsi na czele groźnego tłumu. Był na koniu, u boku wisiał mu na pasku pistolet w kaburze, wysoko nad głową trzymał w prawej ręce wzniesioną szablę. Przy nim było jeszcze kilku innych zbrojnych jeźdźców. Za nimi podskakiwały na wybojach furmanki pełne pijanych i rozjuszonych podrostków. Wszyscy wymachiwali trzymanymi w rękach nożami, siekierami, widłami poświęconymi niedawno w cerkwi.
Poświęconymi - Na swjatoje dieło ( na święte dzieło) - jak w ostatnim kazaniu ogłosił pop Mychajło.
Gdy zbliżali się do zagrody Bronka, Kazimir, poprawiając na głowie czapkę mazepynkę, krzyknął do kompanów:
-Teraz chłopci jak najgłośniej!
- No i co ty na to Bronciu, kochany szwagierku ? – pomyślał z jakąś mściwą satysfakcją Kazimir, przejeżdżając właśnie koło zagrody Bronka.
- Jakby napili się mohoryczy – pomyślała Ołeksandra.
- Tato, mamo ! Znowu będzie majówka ! – zawołał ich synek. Nie mógł zapomnieć ostatniego festynu pod lasem, z orkiestrą dętą. Marzyło mu się, że znowu panowie z orkiestry będą w przerwach brać go na ręce i pozwalać dotykać złotych i srebrnych trąb. Przy ich dźwiękach czuł się, jakby był aniołem i szybował do nieba.
- Wstyd mi za mego brata - powiedziała do Bronka Oleńka, jego żona, patrząc na Kazimira i przejeżdżających.
- Boję się – dodała po chwili i przytuliła się do niego. Pomimo grozy, jaka czaiła się za oknem, Bronek poczuł się szczęśliwy czując jej ciało i jej zapragnął. Jej dotyk zawsze działał na niego jak magia i natychmiast wyzwalał w nim miłosny instynkt.
Cieszyła go od niedawna myśl, że pomimo przeszkód są wreszcie razem, że są młodzi i czeka ich wiele wspólnych chwil. Czuł się szczęśliwy, że ma na świecie trzy wielkie miłości – Wołyń, Oleńkę i syna. Była tak delikatna, że często mówił do niej:
– Jesteś jak gałązeczka. Moja gałązeczka. Gałązeczka kwitnącej wiśni. Pachnącego bzu. Gałązeczka mego życia – myślał.
Jej urok, łagodność, jeszcze silniej niż inne bogate dary wołyńskiego, modrookiego nieba, wywoływały w nim silne uczucia. A ponadto, miał wrażenie, jakby ona była zaczarowaną wróżką, która obdarzała go największą rozkoszą, jaką sobie może człowiek wyobrazić. Czuł, jakby jej istnienie rozświetlało mrok groźnych, wojennych lat, w jakie wrzucił ich los. Przy niej nie bał się niczego.
- Czemu jesteś mamo smutna? – zapytał synek. - Pobaw się ze mną w „jedzie jedzie pan, na koniku sam”, to się rozweselisz.
- Oluś, nie jestem smutna, tylko głodna. Tata na pewno też. Więc odsmażę nam kucmaki( babkę ziemniaczaną), a tata się z tobą pobawi.
- To mnie też zrób, tylko z zimną śmietanką – odezwał się mały i zaczął próbę wspinaczki na plecy ojca. Przypominał przy tym nieporadnie śmiesznego, pyzatego misia.
- Bronek, pogadaj z Kazimirem. Niech sobie da z tym spokój, bo dojdzie do jakiegoś nieszczęścia.
- Z nim już nie można gadać. Jesteś jego siostrą, zrobisz to lepiej ode mnie.
- Ale ja jestem dla niego baba, a wiesz, jak oni lekceważą kobiety.
- Nie tak jak my, błędni rycerze, czy może polskie pany – powiedział z autoironią.
- Byłeś Bronek dla niego nawet kiedyś autorytetem, chociaż to niezbyt szczęśliwe skojarzenie. Byliście też w niejednym rywalami. Ale była to zdrowa rywalizacja. Dzięki niej obydwaj byliście uważnymi słuchaczami kursów rolniczych, najlepszymi pszczelarzami i rolnikami, i jeźdźcami konnymi, wzorowymi żołnierzami w czasie służby. Byliście też obaj wspaniałymi zalotnikami i tancerzami na zabawach. - A teraz opętał go jakiś diabeł.
- Diabelskie przemiany Kazimira, masz rację, to najlepsze określenie tego, co się z nim od kilku lat dzieje. Ale czemu my mamy być świadkami tego strasznego spektaklu. Od września 39 roku, gdy upadała Polska i wkroczyli Sowieci, już z nim coś złego się zaczęło dziać. Myśmy przeżywali gorycz porażki. A w niego nagle na widok nieszczęścia Polski i Polaków jakby wstąpiła mściwa radość. Gdy Polskę dzielili między siebie, niczym zbójecki łup, Hitler i Stalin w imieniu Niemców i sowietów, on się cieszył, jakby to robili dla niego. A przecież razem ze mną służył w wojsku polskim.
- Nie mów tak i nie dorabiaj wielkiej polityki do jego małego życia. Wszystko się zaczęło, gdy rzuciła go Gienka.
- Ale od czasu, gdy na Wołyń w lipcu czterdziestego pierwszego roku wkroczyli Niemcy, jest z nim jeszcze gorzej. Mam wrażenie, jakby opętał go szatan.
Przez wiele wsi Wołynia przejechały takie groźne kawalkady rozjuszonych naszych chłopców (naszych chłopców), jak z nieukrywaną dumą, nazywali ich co poniektórzy.
Strach padł na wielu mieszkańców okolicy. Wielu z Polaków nie poznawało swoich sąsiadów, niedawnych kolegów, a nawet krewnych i przyjaciół.
- Oni tylko straszą, by rozładować wieloletnie kompleksy. Zawsze, gdy Polska jest zagrożona, podnoszą głowy i przypominają się im kozackie bunty - mówili uczenie jedni.
Bardziej obeznani z polityką, mówili – patrzcie, jak nie mogą ukryć swego rozczarowania, że Niemcy nie pozwolili im na powołanie i ogłoszenie Samostijnoj, Sobornoj Ukrainy.
-To musi się skończyć krwawo - oceniali pesymiści.
- Kiedy i gdzie naprawdę uderzą? - zastanawiali się inni. - Bronić się, czy uciekać? Jeśli się bronić, to jak i czym, jeśli uciekać, to którędy i dokąd?
- Co się z nimi stało? Jaki czort ich opętał? Nawet niewinnych ludzi będą mordować?
- Ich rozsierdzili Niemcy.
- Przed wojną, w ośrodkach w Berlinie i Gdańsku, już od 1928 roku, szkolili ukraińskich nacjonalistów na antypolskich szpiegów. Oni potem jak te psy gończe tropili po Polsce i zbierali materiały wywiadowcze przydatne dla Abwehry planującej napad na Polskę. Niemcy dofinansowywali też ich antypolskie gazetki.
- Za niemieckie pieniądze i zdobyte podczas napadów na poczty OUN-owcy organizowali terrorystyczne zamachy na polskich polityków.
- Na przykład zabili posła Hołówkę i ministra Pierackiego. Kilka razy próbowali zlikwidować marszałka Piłsudskiego. Wiedzę, którą zdobywali jako obywatele polscy podczas służby w wojsku polskim, używali w akcjach przeciwko Polakom.
- Po wybuchu wojny Niemcy wzięli ich na służbę w policji oraz w oddziałach SS Nachtigal i Rolland, także w SS Galizien. Ich rękami Niemcy zrobili niejedno zło. To oni po wkroczeniu Niemców pod ich dyktando wymordowali lwowskich profesorów i Żydów.
- Tak gorliwie banderowcy Niemcom się wysługiwali, licząc na wzajemność, a została im tylko hańba.
- Niemcy nie przyznali im prawa do samostijnoj. Bo gdy ich lepiej poznali, to się wystraszyli, że jak dadzą palec, to oni zechcą całą rękę. Zresztą nie mieli ochoty z nikim dzielić się swoim wojennym łupem.
Któregoś dnia, ledwo Bronek wyszedł, babcia Celestyna, która po coś do nich przyszła zauważyła, jak niespodziewanie, cicho jak kot, wśliznął się do domu Kazimir i ukryła się. Rozejrzał się po chacie niczym dziki zwierz, jakby węsząc wkoło.
– Praklatyje lackie nasienie (przeklęte polskie nasienie)- syknął przez zęby zerkając na śpiącego Olgierda.
Potem popatrzył na Ołeksandrę swymi zimnymi, burymi oczyma, ledwo prześwitującymi zza szpar powiek, jakby ściśniętych z wysiłku. Sądząc, że nikt poza nią ich nie słyszy, odezwał się do Ołeksandry:
-Ty, Ołeksandra, musisz wiedzieć, że tobie i twemu dziecku w każdej chwili grozi śmierć, jak zostaniesz z tym Lachem. O Bronku nawet nie mówię, bo to nasz odwieczny wróg i jego życie to jak śmierć samostijnoj.
- Smert Lacham i lackomu nasiniu! Taka jest uchwała naczelnego prowidu naszej ukraińskiej partyzanckiej armii. To dotyczy nie tylko ciebie. Każda Ukrainka, która wyszła za mąż za Lacha, może odkupić swoją winę tylko wtedy, gdy go zabije. Wtedy uratuje siebie i dzieci. Gdy tego nie zrobi, to tak, jakby sama wybrała swoją śmierć i swoich dzieci.
Jego siostra nie mogła wymówić ani słowa i rozpłakała się.
- To okrutne i niesprawiedliwe – wyszeptała dopiero po chwili.
- Ale potrzebne dla samostijnoj Ukrainy! – wykrzyknął. Po chwili dodał:
- Mówiłem tobie. Nie wychodź za Lacha, bo twoje dzieci będą twoimi wrogami.
- A ty sam chciałeś ożenić się z Laszką !
- Co ty breszesz! (Co ty szczekasz!)
- A Gienka, to co?
- Zobaczysz niedługo, jak drogo Gienka zapłaci za to, że wzgardziła Ukraińcem.
Za kilka dni Bronek musiał wyjechać z wujkiem Adasiem do Hurbów. Miał mu pomóc w jakiejś pilnej robocie.
– Zabierz mnie tato z sobą! - zawołał Olo.
- A kto będzie pilnował mamy? – zaśmiał się ojciec. – Jak chcesz synku, to jedź – powiedziała Ołeksandra. Tylko szybko wracajcie, bo będzie mi tęskno.
Kiedy wrócili po kilku godzinach, Ołeksandry nie było w domu.
- Ja chcę do mamy! – płacząc, darłem się, ale mama nie wracała. Miałem do siebie wielki żal o to, że wtedy wyjechałem i zostawiłem ją samą.
Ojciec następnego dnia wywiózł mnie i babcię Celestynę z Kamiennej Góry do Dubna i zostawił u krewnych. Zamieszkaliśmy z babcią w jednym wolnym pokoiku w ich parterowym domku z ogrodem. Dziadek Ado nie chciał z nami jechać. Powiedział, że chce do końca zostać na swoim. Ojciec wielokrotnie znikał na długo, zostawiając nas samych. Mówił mi, że wychodzi szukać mamy i pomagać dziadkowi w pasiece. Przynosił różne rzeczy z domu, ale wracał bez niej. Czasami nie było go po kilka dni i wtedy bardzo się bałem, że zostanę tylko z babcią, bez mamy i taty. Bardzo długo jej szukał i chociaż na razie mamy nie znalazł, kazał nam nie tracić nadziei.
- Ja chcę do mamy!- darłem się przez wiele dni, ale mama nie wracała.
ratings: perfect / excellent
Zetlałe święte prochy i popioły może trzeba nad tym wciąż jeszcze naszym Bałtykiem na nocnym wietrze (tej bryzie z lądu na wody) na 4 strony świata rozpuścić i już nie przeć po pas, po szyję w coś, co już nie żyje? co umarło? ono?
ratings: perfect / excellent
Myślę, że to źle, że byliśmy „Rzeczpospolitą Obojga Narodów”, zamiast „Trojga Narodów” – uznając naród ukraiński, na równi z polskim i litewskim. W pewnym też sensie nacjonaliści mieli rację twierdząc, że każdy naród powinien mieć własny kraj. Gdyby Ukraińcy od początku mieli własne państwo i taki Kazimir służył od razu w wojsku ukraińskim, zamiast polskim, to może nie doszłoby do tego całego szaleństwa.
Myślę, że pewne wina narodu Polskiego w tym wszystkim była, ucierpiał jednak nie tyle naród, co pojedynczy niewinni ludzie.
Smutne to widzieć bratobójcze walki. Przerażające słyszeć, że Ukraina cieszyła się z zdobycia Polski, jak Edom z uprowadzenia Judy do niewoli.
Dobrze też, że pokazujesz, że to wszystko nakręcali ówcześni Niemcy, którym przecież wcale nie zależało na Ukraińcach (tym bardziej, że wszystkich Słowian uznawali oni za rasę gorszą). Germanie nie kierowali się zaś ani religią, ani patriotyzmem, ani wbrew pozorom nawet nacjonalizmem, lecz RASIZMEM oraz żądzą władzy.
Tak czy siak, doba robota i ważny tekst. Byśmy tylko nie zaczęli się teraz mścić…
Ten Śmiertelny
w każdym napotkanym na swojej drodze człowieku, kim by on nie był,
jak uczy nas tego fenomen zwany "wolną Ameryką",
albo się wszyscy w tej wolnej amerykance na śmierć pozabijamy
Uczy ciebie tego własnym swym przykładem twój Nauczyciel, Bóg Chrystus, którego jesteś tak gorliwym wyznawcą