Author | |
Genre | prose poetry |
Form | prose |
Date added | 2015-03-14 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2050 |
OBRZYDLIWA ULICA /3 /
Mieszkańcy obrzydliwej ulicy nienawidzili nas za głupie gadanie. Lecz to nie my byliśmy głupkami, tylko oni. Niezależnie od tego, oni też głupio gadali, aczkolwiek na zupełnie inny temat – bardziej przyziemny.
Jak wiadomo, próba bigosu polega na zjedzeniu bigosu i nie można powiedzieć „niezły bigos” jeżeli się tego nie je. Oni nigdy naszego bigosu nie próbowali, mieli za to szereg dziecinnych teorii na jego temat. Problem był w tym, że ich teorie mogły nas drogo kosztować. Na dodatek, nie tylko nas...
Raziły ich też obyczaje, które nam dyktowała konieczność. Według nich było to „ni przypiął, ni wypiął” i chcieli, żebyśmy dokładnie określali się. Ale jakby im kto powiedział, że byt określa świadomość, to wyciągnęliby z tego tylko prosty wniosek – komuniści... Była to, tymczasem myśl bardzo głęboka, nakazująca przyjrzenie się realiom i udzielenie sobie odpowiedzi na pytanie: dlaczego tak a nie inaczej?.. A wniosek na prosty rozum też można było wyciągnąć bardziej złożony: ożeń się brachu, zamieszkaj tutaj, miej dzieci, wychowuj je, pracuj, zarabiaj na utrzymanie rodziny a wtedy zobaczysz jak to naprawdę jest i na co cię stać...
Dlatego patrzyliśmy z obrzydzeniem na wszystkich chłopaków, co przychodzili do dziewczyn z naszej ulicy, wtykali nos w nie swoje sprawy ale zostać w tym nie chcieli. Lepiej było pogonić takiego od razu i nie czekać aż napyta nam i sobie biedy... Użalaliśmy się nad tymi naszymi dziewczynami - inne miały więcej swobody i jakieś możliwości wyboru – ale co było robić?.. Pociechą stawała się myśl, że może jakoś to będzie...
ratings: perfect / excellent
Spróbuj to jeść samemu dzień w dzień przez całe dziesięciolecia na okrągło