Author | |
Genre | prose poetry |
Form | prose |
Date added | 2015-03-16 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2101 |
OBRZYDLIWA ULICA /4 /
Spyta ktoś pewnie: ale o co tak naprawdę chodzi, o co tyle hałasu?... Otóż, sprawa była i jest na tyle wieloaspektowa, że odpowiedź na takie pytanie nastręcza poważne kłopoty. Zazwyczaj najtrafniej komplikacje problemu oddają popularne porzekadła, bez względu na to, jak nieporadnie by wyglądały. W tym przypadku również znalazło się takie. Dotyczyło ono prokreacji i brzmiało: „ Tak to jest – ojca nie ma, dziecko jest”.
Kto miał nieczyste sumienie, mógł odnosić to do siebie. W gruncie rzeczy chodziło jednak o ogólne stwierdzenie dotyczące ustalenia sprawcy sytuacji i przyjrzenia się skutkom jego działania. Rzecz jasna – zawsze było łatwiej ocenić skutki niż znaleźć sprawcę.
Wracając jednak do naszych dziewczyn, to w niczym nie były gorsze od innych i jacyś adoratorzy przeważnie znajdowali się. Zaraz też trzeba było nasłuchiwać co jeden z drugim gada. Nie daj Boże, jak zaczął taki sięgać do wyświechtanych alegorii w postaci serduszek, amorków ze strzałami i opowiadać coś o szeptaniu na uszko. Od razu wiadomo było, że źle trafił i nie tędy mu droga.
Nasze amorki nie były złotowłosymi skrzydlatymi aniołkami z gołą pupą, które próbują trafić strzałą w serduszko. Była to dzika tatarska jazda, pewna w siodle i precyzyjna w strzelaniu z łuków. Takich w Polsce czasami nazywano Lipkami. Więcej miała wspólnego ze Złotą Ordą i Krymem, niż z serduszkami, cherubinami i duperelami temu podobnymi. Sprawcę tego stanu rzeczy trudno było ustalić. W każdym razie, porzekadło „Tak to jest – ojca nie ma, dziecko jest” dokładnie sprawdzało się i wychodził z tego, ni mniej, ni więcej tylko jakiś Tatarzyn. Jednak lepiej obeznani w istocie rzeczy utrzymywali, że jest to Talik.
ratings: perfect / very good