Go to commentsRajd walterowski
Text 5 of 31 from volume: Opowieści z gór i lasów
Author
Genrebiography & memoirs
Formprose
Date added2015-04-24
Linguistic correctness
Text quality
Views2871

Jesteśmy dobrzy w stawianiu pomników. Stawialiśmy je za ancien régime ku czci różnych bohaterów, a potem składaliśmy pod nimi kwiaty przy dźwiękach patriotycznych pieśni. Po latach o wielu z nich zapomnieliśmy, bo bohaterowie okazali sie być be. Teraz mamy nowych bohaterów, im stawiamy pomniki i ku ich czci składamy kwiaty przy dźwiękach patriotycznych i kościelnych pieśni. Za jakiś czas pewnie coś sie zmieni, będą inni bohaterowie i inne pomniki, bo `my, Polacy, my lubim pomniki` - jak pisał poeta.

Jeden taki zapomniany pomnik stoi do dzisiaj w bieszczadzkich Jabłonkach. Wzniesiono go w miejscu, gdzie zabito generała Świerczewskiego - `Waltera`. Kiedyś pomnik ten był celem tzw. `rajdów walterowskich`. Pod koniec marca uczestnicy tych rajdów dowożeni byli zakładowymi autobusami z miejscowości odległych nawet o dwieście kilometrów. Dla części z nich była to możliwość pochodzenia po Bieszczadach, a dla innych okazja do darmowej przejażdżki i napicia się wódki w `pięknych okolicznościach przyrody`. Jedni i drudzy spotykali się na zakończenie rajdu pod tymże pomnikiem, gdzie odbywały się uroczystości ku czci generała. Byłem na dwóch takich rajdach. Pierwszy, jednodniowy, był nieudany. Walił śnieg z deszczem i iść w góry nie było sensu. Skończyło się na piciu wódki w autobusie i kacu na koniec dnia. Drugi był pięknym, nocnym przejściem ze Smereka do Cisny przez połoniny Okrąglika i Jasła. Brnęliśmy po kolana w rozmiękłym śniegu, pełny księżyc oświetlał góry i nad ranem szczęśliwie dotarliśmy do Cisny. Tu już śniegu nie było. Rozpaliliśmy ognisko nad brzegiem Solinki i przy nim czekaliśmy dnia i autobusu, który miał nas zawieść pod pomnik generała. Miałem przemoczone buty, więc zdjąłem je i postawiłem przy ogniu. Zjadłszy i wypiwszy co nieco, zawinąłem się w śpiwór i usnąłem. Po przebudzeniu zobaczyłem, że buty mam prawie spalone.

Kilkanaście lat później z kolegą, dotarłem znowu pod pomnik w Jabłonkach. Usiedliśmy na przypomnikowym murku, kolega zapalił papierosa, a mnie zebrało się na wspomnienia o owych rajdach sprzed lat.  Zajęci rozmową, nie zauważyliśmy, że ktoś się do nas zbliża.

- Dajcie ognia - usłyszeliśmy za plecami.

Za nami stał niewysoki mężczyzna w przewodnickiej kurtce i wojskowych spodniach, wpuszczonych w takież buty. Z wieku mógłby być naszym ojcem. Kolega podał mu zapałki, nieznajomy zapalił papierosa i usiadł obok nas.

- Słyszę, że wspominacie rajdy walterowskie - zagadnął. - Pewnie mi nie uwierzycie, ale ja byłem tu parę dni po śmierci Waltera.

- A nie bał się pan? - zapytałem.

- Nikt mnie o to nie pytał - odpowiedział. - Byłem wtedy w szkole oficerskiej w Krakowie. Generał wizytował nas kilka dni wcześniej. Widziałem go tak, jak was widzę. Najpierw była defilada, a potem spotkanie z nim w świetlicy. Rozmawiał z nami jak ojciec. Dla nas wtedy był to człowiek legenda i bohater. Zaraz po jego śmierci zrobiono nam alarm, wydano broń i przywieziono tutaj. Ruszyliśmy w góry szukać jego zabójców i... pomścić śmierć naszego generała. Gdyby nam wtedy kazano wystrzelać pół Baligrodu, wystrzelalibyśmy. W górach nie znaleźliśmy nikogo i po kilku dniach wróciliśmy do jednostki.

- To pan pewnie wie, co tu się wtedy stało - zapytał kolega.

- Prawdy nikt się nie dowie. Oficjalnych wersji możecie poszukać w książkach Gerharda i w raportach różnych komisji. Zobaczycie, że każda z nich jest inna. Na mój gust żadna z nich nie trzyma sie kupy. Nawet nie wiadomo, która sotnia go napadła. UPA na pewno wiedziała, że generał był w Baligrodzie, bo miała tam swoich ludzi. Jakby go chciała zabić, to zasadziłaby się na drodze do Leska, bo tam miał jechać. O wyjeździe do Cisny generał zdecydował podobno w ostatniej chwili, więc nie było czasu na zrobienie zasadzki tutaj. A może tej decyzji `w ostatniej chwili` nie było i Cisna była w planie inspekcji? Wtedy UPA mogłaby tu zrobić zasadzkę.

Nasz rozmówca zapalił drugiego papierosa i kontynuował:

- Od wyjazdu generała z Baligrodu wszystko szło jakoś dziwnie. Tuż przed napadem zepsuł się jeden z samochodów obstawy i połowa żołnierzy została w tyle. Zaraz potem zaczęła się ta dziwna strzelanina. Każdy głupi wie, że strzela się w tę stronę, gdzie wróg jest najsilniejszy. Ogień musiałby, więc iść na samochód z żołnierzami. Tam powinny były być zwrócone wszystkie oczy i lufy. Tak jednak nie było, bo żołnierze powyskakiwali z auta, pochowali się i strzelali z rzadka. W takiej sytuacji, człowiek wyskakujący z innego pojazdu był łatwym celem. Ja wiem, że w bitwie kule latają różnie, ale nie wierzę w aż trzy zabłąkane kule. Napastnicy strzelali z tamtej strony - pokazał palcem za siebie - a do generała strzelano z przeciwnej. Strzelający dobrze wiedział, kto był celem i jak wyglądał. O ile wiem, nie wiadomo też, z jakiej broni dostał generał. Może z pistoletu, z bliska? Za dużo tych zagadek, za dużo - zakończył.

- Czyli, to było zaplanowane - podsumowałem.

- Tak, ale to są tylko moje domysły. Tylko domysły - usłyszeliśmy w odpowiedzi.

- A komu nie pasował Świerczewski? - zapytał kolega.

- Wielu. Ruskim, bo jakimś cudem uchował się od samej rewolucji i przeżył stalinowskie czystki wśród komunistów walczących w Hiszpanii. Współpracował też z sowieckim wywiadem i może za dużo wiedział. Nie lubili go towarzysze broni z ostatniej wojny, bo po pijanemu namarnował ludzi pod Budziszynem. Niebezpieczny był dla swoich kolegów z partii i rządu, bo był za bardzo popularny. Miał w sobie coś. Gdy wtedy, w Krakowie, mówił do takich smarkaczy jak ja, tośmy mu wierzyli. Mógł być niewygodny i niebezpieczny dla wielu.

Nasz rozmówca zamilkł, a my siedzieliśmy zaskoczeni tym niezwykłym wykładem z historii. Ciszę zakłócił zatrzymujący się na szosie samochód.

- Przyjechali moi koledzy. Muszę się zbierać. Do zobaczenia kiedyś na szlaku - powiedział nieznajomy. - I pamiętajcie, że wszystko, co mówiłem, to są tylko moje domysły - dodał na odchodne.

Samochód odjechał, a my zostaliśmy sami... z pomnikiem ku czci generała. Na tablicy przy pomniku był napis:

`Nie o każdym śpiewają pieśni, lecz to imię opiewać będą.

Ono potrafi się wznieść ponad historię legendą`.

Patrzyliśmy na pomnik i tablicę, rozmawialiśmy o domysłach nieznajomego i zgodziliśmy się, że zamach na generała mógł być zaplanowany.

Jeśli tak było, to na tablicy powinna znaleźć się trawestacja wiersza mistrza Ildefonsa:

`Bo żywy generał, to był kłopot dziki.

A my, Polacy, my lubim pomniki.`

  Contents of volume
Comments (8)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Piękne i wzruszające wspomnienie. Tak, białych plam w naszej historii mamy wiele, a pomników, szczególnie tych najnowszych, chyba jeszcze więcej. Też sądzę, że to wydarzenie nigdy nie będzie wyjaśnione.
Tekst, zresztą podobnie jak wszystkie poprzednie, napisany barwną i piękną polszczyzną.
W oryginale proponuję usunąć przecinki sprzed: dotarłem, wpuszczonych.
avatar
Janko, dziękuję za przeczytanie mojego opowiadanka i za komentarz. Historię mamy taka a nie inną. Szkoda tylko, że nie jest ona dla nas magistra vitae.
avatar
Chriss, dziękuję za komentarz. Mam jeszcze w planie jedno opowiadanko o Bieszczadach, ale to trochę później.
avatar
Świetne opowiadanie. Dziękuję za tę króciutką, ale ważną lekcję historii. Zamyśliłam się nad ostatnim zdaniem...
avatar
Świetne wspomnienie w formie opowiadania. Jak ja lubię takie...
Tak, śmierć gen. Świerczewskiego jeszcze długo nie będzie wyjaśniona. Nie pierwsza, nie ostatnia tajemnica śmierci znanych ludzi...
Cytuję: "Za jakiś czas pewnie coś sie zmieni, będą inni bohaterowie i inne pomniki, bo `my, Polacy, my lubim pomniki` - jak pisał poeta". Właśnie o tym kiedyś umieściłem tu wiersz "Cokoły".

Drobne poprawki:
- literówki: *okazali sie być be - okazali się być be, *pewnie coś sie zmieni - pewnie coś się zmieni,
- *nas zawieść pod pomnik - nas zawieźć pod pomnik,
- *Ogień musiałby, więc iść - (usunąłbym przecinek),
- *W takiej sytuacji, człowiek - (usunąłbym przecinek),
- *powinny były być zwrócone - (wg mnie lepiej): powinny być zwrócone.
To jednak nie umniejsza poprawności zapisu. Zwłaszcza że zapis dialogów jest bezbłędny.
avatar
Piórko, dziękuję za przeczytanie i za zamyślenie. Widzę, że warto było to opowiadanko napisać.
Hardy, dziękuję za ocenę i wszystkie uwagi. To "zawieść" to istne moje matolstwo. Co do "powinny były być zwrócone", to jednak upieram się przy mojej wersji.
avatar
Generał Karol Świerczewski miał generalskie szlify, jak rzadko który nam współczesny generał, za lata wojennej przeszłości.

Z Jabłonek, gdzie poległ jak trzeba, po żołniersku, w walce, do Cisnej - nie Cisny! - bieszczadzkie serpentyny prowadzą coraz wyżej i wyżej... Piękna śmierć w takim pięknym miejscu...
avatar
Dziękuję Emilio za przeczytanie tego tekstu i za komentarz. Zgadzam się z Tobą co do szlifów Waltera i co do miejsca jego śmierci.
Sprawa Cisny (czy Cisnej) nie jest prosta. Zastanawiałem się nad tym pisząc ten tekst.
Słownik PWN: https://sjp.pwn.pl/so/Cisna;4421277.html podaje: "Cisnej". Natomiast SJP: https://sjp.pl/Cisna podaje: "Cisny".
Forma z "-ej" wydaje mi się być raczej odpowiednia dla tzw. nazw dzierżawczych, jak Kolbuszowa czy Zyndranowa. Ale to tylko takie moje wątpliwości.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam.
© 2010-2016 by Creative Media