Text 136 of 255 from volume: stopniowo
Author | |
Genre | poetry |
Form | poem / poetic tale |
Date added | 2015-06-08 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2225 |
wtrącam się do marzeń
zachodu co wyzbył się cienia
wiatr zawstydził się gwiazd
rozwiał ciszę z polnego kamienia
słucham nie po raz pierwszy
schody z sosny i przeszłości
chciałbym lata przywrócić stracone
stanąć twarzą naprzeciw wieczności
co było na początku na końcu się stanie
słowa co nie dotrzymały kroku
podnoszę dłonie zamiast oczu
twoja twarz jak młodość ulepiona z mroku
ratings: perfect / excellent
"Słowa co nie dotrzymały kroku" bardzo mi się podobają.
ratings: perfect / excellent
Wyjątkowo ciepło :)))
ratings: very good / very good
ratings: perfect / excellent
dość bieli - mickusiu - z rymem flirtowanie :)
Wspaniale, tak trzymaj! "rozwiał(eś) ciszę z polnego kamienia"
ratings: perfect / excellent
chciałbym lata przywrócić stracone
/i/
stanąć twarzą naprzeciw wieczności
to tęsknoty... wzajemnie się wykluczające, bo albo wybieramy młodość - albo nieśmiertelność, i ta ostatnia "dostaje się nam" jako ni to, ni sio, ni owo. Z definicji przecież wieczność nie ma żadnej metryki, więc nie wiemy tak naprawdę, czego nasze dusze łakną: bycia na zawsze niemowlęciem? beztroską dzieciną szczęsną dnia każdego? "gupią blondynką"? bycia zawadiaką, zabijaką, obibokiem? siwym brodatym wiecznym mędrcem?
Chcemy jakiejś wieczności, ale... której? I czym byśmy w niej swe ręce, serce i głowy zajmowali i trudzili, skoro WSZYSTKO byłoby tam od zawsze na amen raz na nieskończoność GOTOWE?
ratings: perfect / excellent