Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2015-12-27 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 2070 |
Ciekawe, kiedy skończy się ogólnodostępny czas kiczu ? Kiczu, ze swoja bezradną agresywnością, którą daje do zrozumienia, iż ja już nigdy nie doczekam takiego momentu w krótkiej historii swojego życia, aby ten kicz stał się choć namiastką sztuki. Nadal więc uprawiam konwersacje ze smutnymi dziewojami, powracam, by odjąć im wszystkie filisterskie wykrzykniki i mam gotowy komentarz. (To wręcz żenujące, jak po fali powszechnej krytyki piszę jeszcze kolejne, beznadziejne podpunkty). Tylko sobie pogratulować postępów. Bo przecież, w dobie wszechwładnego kiczu, ja sam wyskakuję z tym pisaniem jak przysłowiowy „diabeł z pudełka”. Akurat teraz dorwał mnie czas dziwnych „odpałów”. Pewnie za miesiąc czy dwa będzie już zupełnie inaczej i może mi przejdzie. Akurat u mnie wynika to ze stanu ogólnego samopoczucia, nastroju albo panującej pory roku. Ciekawe, jak tam z kiczem u Ciebie?
Nie mam na razie lekarstwa na swoje kiepskie dni. Zwłaszcza, kiedy pomyślę o swoim procesie starzenia. Można robić różne rzeczy, ale ten świat trzeba przynajmniej próbować zrozumieć. Ja, w każdym razie, w dalszym ciągu tak uważam. Ale i dla mnie ten świat to już zupełnie obca działka do przekopania. Tylko po co mi nadal ten swoisty bezdech na przydechu, w dodatku tak intrygujący innych? Po co porażający niepokój o samego siebie, wstrząs dla wykręconych z bólu nerwów, te krzyki, jęki, kantyleny i falsety, kiedy moje ściśnięte gardło nie ma już na nic sił?I Coraz wyraźniej widzę, jak wyznawcy kiczu coraz bardziej przesuwają mnie kopniakami do wyjścia!
Urodzić się, by być komuś potrzebnym, by na własne oczy spotkać i rozliczyć ze wszystkiego, czego nie usłyszeli od nas rodziców i ich uczucia, by wreszcie umrzeć bez wyrzeczeń, skruchy, wyrzutów sumienia, narkotyków i alkoholu! Tak, by i ze mnie dla innych coś jednak pozostało. Nie tylko brud zza paznokci, smutne zwłoki, kolczyk z ucha, braki w uzębieniu dla archeologów i zapach gnijącego zwierzęcia. (Przyznaj, Ty także o tym czasami myślisz! Jestem szczęściarzem – jeszcze żyję! Ale jak? Wracam jak bumerang do popisów swojej generacyjnej `półki`, do dziś równie bezrozumnych przedstawicieli swojej generacji, do rówieśników, tkwiących jak przybici gwoździami do budowy mostów w tamtych, odjazdowych tylko dla nas czasach. Wiadomo – klasyka, o której dzisiaj, niemalże programowo, mało się już wspomina. A jeśli już to bardzo przeinaczając prawdę. A więc próbuję różnych koncepcji, a im bardziej eksperymentalne wersje tego życia powstają, tym lepiej. Wciąż potrzebuję pięknego dnia i adrenaliny. Ciągle mam wrażenie, iż coś jeszcze mógłbym gdzieś poprawić, nigdy bowiem nie potrafiłem nabrać odpowiedniego dystansu do tego, co kiedyś zrobiłem. To musi samo się „uleżeć` przez parę lat, abym mógł wracać do tego w miarę spokojnie. I chyba czasami mi się to będzie udawało, chociaż ja sam, prawie zawsze, nadaje temu czemuś nieco inne oblicze. Nikt, poza mną samym, nie powinien wywierać wówczas na mnie żadnej presji, bo dopiero wtedy mają szansę na realizację te najbardziej zwariowane pomysły, które są jeszcze do zrobienia. Wbrew wszystkich i wszystkiemu! Co prawda nie widzę często efektów tej ciężkiej orki, jednak dzieje się wtedy wiele ciekawszych (nawet od nudnego, kolejnego dnia tygodnia) rzeczy. Mam rację?! W końcu siedzisz wraz ze mną w biznesie zwanym egzystencją i to od wielu lat. Ale nie traktujmy go jednak aż tak poważnie. Fajnie w ogóle się w nim znaleźć. Nawet nie będzie mi szczególnie żalkiedy zamknę oczy po raz ostatni, że akurat nic w nim nie wygrałem. Wszak tylko kicz pozostanie na trwale.
cdn...