Author | |
Genre | poetry |
Form | poem / poetic tale |
Date added | 2016-01-24 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1978 |
Porankiem ściemnionym lampą zachodu,
Poruszę się w prawo, otworzę oczy,
Wstanę, rozglądnę się, tak jak za młodu
Umrę na chwilę, czas chwili uroczy,
Spotkam się z truchłem odzianym w kolory
Tęczowej czerni i tęczowej bieli,
Przedwiecznej śmierci nawiedzą mnie zmory
Bo Ciebie przy mnie nie było w pościeli,
I ruszę do tańca, ach, znany ten motyw,
Przez memento mori, do danse macabre ruszę
Po skórze i kościach pot spłynie złoty,
W potwornym pląsie część duszy ukruszę,
A śmierć się nie zmęczy, nie puści do końca
Piosenki zagranej w puls serca agonii,
Rytm zacznie przyspieszać wraz z wędrówką słońca
Po półkuli nieba koloru piwonii,
Wtem puści, na pastwę koszmaru zostawi
Rozprute ciało i kawałki ducha,
Uśmiechnie się lekko, całusem naprawi
Iluzję zniszczenia, ta piękna kostucha.
Rankiem promiennym pochodnią południa,
Poruszę się w prawo, otworzę oczy,
Brak uczuć, uśmiechu, to byłaby zbrodnia
Na widok Twój przy mnie, kojący, uroczy....
ratings: perfect / excellent
Swoista "pompa funebris" z zapachem karminowych róż, które gdy już zakwitną do samego rozchylenia (się) płatków, zaczynają przesiąkać ledwo wyczuwalną wonią rozkładu.
Utwór niby bagatelny; w rzeczywistości mądre są to strofy o wielce drastycznym procesie przemijania :)
Bardzo przyjaźnie :)))
ratings: perfect / excellent