Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2016-02-25 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 2555 |
-Absolutna racja,ona była gońcem.Ale czasem role sa rozdzielane różnie,w zależności od potrzeb redakcji,dzis akurat ma do zrobienia coś innego.Idę coś zjeść.Robi niepotrzebne problemy z niczego.
-Ok., ja już skończylam i wychodzę.-Klara zaprosiła mnie na niedzielny obiad-Sara była zadowolona ze swojej pracy.
-Tak?-zdziwiła się Rena,-Kto by pomyślał.?Klara?
-Ni z tego ni z owego postanowała mnie zapoznać z jakimś biznesmenem-hahhaahha,-Nie wiem co z tego wyjdzie,ale jestem na nie.
-Już cie widzę w roli jędzy, która odpiera każdy jego atak!-Rena poznała już ciety język Sary.
-Znasz mnie, nie znoszę ,kiedy ktoś mna manipuluje i usiłuje mnie uwodzic na siłę.
-Ty to masz charakter-podsumowała Rena.
-Jeżeli facet myśli, że mnie kupi, to siła jego portfela musi być porażajaca, ale i tak się myli. Nawet z Gatesem bym nie poszła do łóżka bez miłości Ostatecznie musiałby mną zawładnać, być np. jak ciastko. Jesteśmy chyba narodem konsumpcyjnym.
Zdrowy rozsadek Sary nakazywał jej zachować ostrożność w kontaktach z ludżmi spoza jej branzy .Niektórzy ostro pili, ostro się zabawiali, ona zostawała na swoim miejscu,wytyczając sobie swoje własne tory.
Na obiedzie u Klary okazało się, ze facet był jednak bardzo ujmujący i sympatyczny,a nawet spodobał się Sarze. Ale była z Okularnikiem.I to go wykluczało,jako potencjalnego kandydata na kogoś więcej.
Podsuwał jej krzesło, opowiadał o swoich synach, uroczo się przyglądał jej samej i coraz bliżej przysiadał.I to jej się bardzooo nie spodobało w strategicznym momencie..Ostatecznie przekroczył granicę dopuszczalności. swoim natrętnym zachowaniem.Sara karała w pewien sposób tego typu mężczyzn.Zimnym, wręcz lodowatym tonem powiedziała, że musi odpocząć, po obiedzie, ze się przejadła i nie życzy sobie więcej przystawek.Facet nie zrozumiał ,może to i lepiej, a ona ostentacyjnie.wyszła,pozostawiając po sobie zapach perfum Hugo Bossa.
Resztę popołudnia spędziła wylegując się na sofie Myślała o Okularniku Dłonie miał delikatne, jak dłonie muzyka, albo lekarza. Ruch jego palców przypominał staccato, Odrywał je natychmiast, kiedy tylko Sara westchnęła, czy to z powodu zdenerwowania czy z powodu uderzającej siły z jaką czasami na nia napierał. Bywał jak gdyby częścią jakiejś muzyki .Nie znosił sprzeciwu ,sam