Author | |
Genre | adventure |
Form | prose |
Date added | 2016-04-26 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 3146 |
Stary szaman i chłopiec szli w górę rzeki. Czasem schodzili nad samą wodę, a czasem pięli się po urwistym brzegu aż pod las. Koło południa weszli na skalne rumowisko z rzadka poprzerastane młodymi drzewami. Nad wodą skały były gołe, a oszlifowane przez nią kikuty drzew świadczyły, że rzeka ta nie zawsze jest tak spokojna. Gdy weszli na skalną półkę, szaman powiedział:
- Zostań tu do mojego powrotu.
Chłopiec nie zapytał, dokąd stary idzie, bo wiedział, że odpowiedzi nie będzie. Szaman tymczasem ruszył pod górę i po chwili zniknął w lesie. Chłopiec został sam. Usiadł, oparł plecy o rozgrzaną skałę i patrzył na rzekę i las na przeciwnym brzegu. Kilkakrotnie wydawało mu się, że coś skrada się za nim i jakby czuł czyjś wzrok na plecach. Oglądał się, ale dookoła panowała cisza i nie dostrzegł niczego. Słońce pochyliło się i jego odbite od fal promienie, padały chłopcu prosto w twarz. Pod wpływem ciepła i migotliwego światła usnął. Obudził się z niepokojem, nakazującym mu pozostać w bezruchu. Spojrzał spod półprzymkniętych powiek i o piędź od swojej stopy zobaczył wielką żmiję. Wygięta w dwa zygzaki leżała nieruchomo, a tylko jej rozdwojony język „węszył” dookoła. Chłopiec w pierwszym odruchu chciał zerwać się i uciekać. Żmija, jakby wyczuwając jego zamiar, uniosła łeb i podciągnąwszy do przodu tył ciała, gotowała się do ataku. Pozostał więc w bezruchu, a jego mózg gorączkowo szukał wyjścia z tej sytuacji. Wyjścia nie było i chłopiec siedział nieruchomo, obserwując zwierzę. Żmija uspokoiła się i po chwili ruszyła. Jednym skrętem zbliżyła się do jego nogi i poczuł na kostce dotyk jej ciała. Było ciepłe i jakby włochate. Żmija wpełzła mu na nogę. Poruszała się bardzo powoli. Czuł jak serce mu zamiera i krew przestaje krążyć. Wszystkie jego zmysły skupiły się na nodze i opanowały każdy jej mięsień jednym, jedynym rozkazem: Nie drgnij! Już łeb żmii opadał na skały, gdy zamarła w bezruchu. Dla chłopca czas stanął w miejscu. Prawie nie oddychał i pot wystąpił mu na czoło. Ciężar gada stawał się coraz większy i wydawało mu się, że jego noga złamie się pod nim. Wreszcie żmija ruszyła. Przez nogę przesunęła się jej najgrubsza część i w końcu lekkie muśnięcie ogona oznajmiło koniec przejścia. Gad odpełznął o krok i znowu znieruchomiał. Wtedy chłopiec odetchnął głęboko, a w oczach zawirowały mu ciemne plamy. Na śladzie przejścia gada poczuł jakby zimną obrączkę, obejmującą nogę w tym miejscu. Na próżno próbował nią poruszyć. Była jak sparaliżowana. Żmija jakby odgadując jego zamiar, znowu uniosła łeb i przyjęła pozycję do ataku. W końcu ruszyła, całe jej ciało spłynęło ze skały w dół i zniknęła. Dopiero po chwili noga chłopca powoli zgięła się w kolanie i stopa zbliżyła się do uda. Teraz poczuł w niej krążenie krwi, które jak stado mrówek rozbiegło się po niej. Zniknęła też zimna obrączka na kostce i mógł już poruszyć palcami. Zerwał się i w pierwszym odruchu chciał dogonić i zabić zwierzę. Opanował się jednak, ostrożnie podszedł do krawędzi skały i spojrzał w dół. Żmii już tam nie było. Nie wiedząc, co robić, ruszył w stronę szczytu urwiska. Gdy tam doszedł, ku swojemu zdziwieniu, zobaczył siedzącego pod drzewem szamana żującego coś bezzębnymi szczękami. Usiadł obok i dyszał ciężko, a przed oczami wciąż miał swoją kostkę opasaną żmiją. Po chwili stary wstał i rzucił krótko:
- Idziemy.
Szli bez słowa brzegiem urwiska. O zmierzchu dotarli do piaszczystej łachy, gdzie stary szaman zarządził nocleg. Chłopiec skrzesał ognia na suchy mech i delikatnie rozdmuchiwał iskierki. Gdy ognisko zapłonęło, szaman wyjął z torby suszony ser, odłamał kawałek i podał chłopcu. Jedli powoli. Potem chłopiec dołożył do ognia grubych kłód i ułożył się do snu. Sen jednak nie przychodził. Usiadł więc i patrzył na twarz szamana pojawiającą się i niknącą w świetle ogniska. Wtedy stary odezwał się bezbarwnym głosem:
- Nie możesz spać? Myślisz o żmii? To ja ją podrzuciłem, gdy spałeś.
Chłopiec zerwał się, skoczył do starego i zamierzył się do ciosu. Szaman nawet nie drgnął, patrząc mu prosto w oczy. Wzniesiona ręka opadła, a chłopiec tylko wysyczał przez zęby:
- Ty? Przecież mogła mnie ugryźć! Gdybym tylko drgnął!
- To by znaczyło, że nie możesz zostać szamanem - odpowiedział spokojnie stary i zaczął układać się do snu.
ratings: perfect / excellent
Ponadto proponuję usunąć przecinki przed: padały chłopcu, nakazującym.
Ale to tylko drobiazgi wymagające lekkiej kosmetyki.
Dobrze, że tu jesteś, do dużo się od Ciebie nauczyłem.
ratings: perfect / excellent
Do kosmetyki Janko dorzucę jeszcze jedną sugestię, co do zapisu:
*rozkazem: Nie drgnij! - rozkazem - nie drgnij!
To tylko sugestia, Twój zapis jest również poprawny.
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / very good
Emilio, mój źmij też nie atakował. On tylko przelazł przez nogę. Oczywiście, to taka fantazyjka. Serdecznie pozdrawiam obie Panie.