Author | |
Genre | mystery & crime |
Form | prose |
Date added | 2011-08-14 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 3261 |
Cienie - Rozdział I - `Prawda na początku` c.d.
Sasha nie wiedział jak zasnął i nie miał też pojęcia, co go obudziło. Wstał parę godzin później, odnajdując, że jest na tej samej kanapie, na której zostawił go policjant. Nawet nie zadbał o zamknięcie drzwi, a jego powieki opadły same. Był wykończony wszystkimi myślami i otoczeniem. Nowym, nieznanym, swoją naiwnością i głupotą.
Teraz czuł się jeszcze gorzej. Sen sprawił, że bolała go głowa i męczyły mdłości. Zdał sobie sprawę, że nie jadł od dobrych kilkunastu godzin, właściwe nadal nie miał na to ochoty, ale ostatkami zdrowego rozsądku, zmusił się do wyjścia z mieszkania. Sklep znalazł bez problemu, gdy wyszedł z bocznej Braganza Street na główną ulicę dzielnicy Kennington. Zaraz koło stacji metra zahaczył o monopolowy. Wracając, kupił okropny, tostowy chleb w jakimś małym markecie, naprzeciw domu Darka. Tłumaczył sobie, że powinien spróbować wyspiarskiego jedzenia, ale tak naprawdę, nie chciał aby przez zachcianki jego finanse uległy uszczupleniu.
Okolica wydawała się już mniej opustoszała, ale nadal zadziwiał go panujący dokoła spokój. Normalnie, o tej porze ludzie we Wrocławiu wracali z pracy i miasto mieniło się od kolorowo ubranych przechodniów. W Londynie, jak zauważył, wszystko było szare. A może tylko on widział świat jedynie w ponurych barwach? Na szczęście piwo smakowało podobnie.
Tak przygotowany siadł jeszcze raz do komputera Darka. Pozamykał się w mieszkaniu od wewnątrz i obiecał sobie, że nie odejdzie od laptopa, dopóki nie znajdzie jakiegoś śladu. Jednocześnie postanowił, że nie wyjedzie z Londynu dopóki nie powie swojemu byłemu chłopakowi wszystkiego, co o nim myślał. Nie miał jeszcze pojęcia jak go namierzy, ani czy starczy mu na to środków, ale był teraz zdeterminowany. Tak samo jak kiedyś uparł się, że przyjedzie na studia do Wrocławia, tak teraz mógł sobie radzić w tym mieście.
Po wypiciu trzech butelek złocistego napoju, jego nowy optymizm przygasł. W komputerze nie znalazł nic, co mogłoby mu w jakikolwiek sposób podpowiedzieć coś o Darku, czy miejscu jego pobytu. Oprócz wielu plików ze zdjęciami z różnych, niezidentyfikowanych imprez, twardy dysk nie zawierał nic ciekawego. A może Darek specjalnie go wyczyścił, albo ważniejsze pliki miał ze sobą? Nowoczesna technika oferowała tak wiele rozwiązań, że Sasha zwątpił, czy kiedykolwiek dowie się czegoś więcej.
To pogłębiło tylko złość chłopaka i ból głowy. Okazało się, że Darek był prawdziwym Casanową, chociaż z tego, co zaobserwował Morawski, wyglądało jakby jego były chłopak brał, co popadnie. Nie miał pojęcia, która z tych rzeczy bardziej doprowadzała go do wściekłości.
Wstał od laptopa, przewracając krzesło, gdy kolejna fala złości ogarnęła jego umysł. Na zewnątrz zrobiło się już całkiem ciemno, a deszcz bił o parapet, wybijając rytmiczną melodię. Tylko mała lampka na biurku ogrzewała swoim miękkim blaskiem smutne mieszkanie.
Chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu, myśląc, od jakiego miejsca mógł zacząć poszukiwania. Zorientował się już wcześniej, że kuchnia była praktycznie pusta i nieużywana. W lodówkach stało parę butelek piwa. Poprawka, jego butelek piwa, bo wcześniej nie było w niej nawet światła. W szafkach stały tylko niezbędne naczynia, nawet niedotykane. Reszta kawalerki też nie zawierała wiele mebli. Zaraz przy wejściu, lustrzana szafa we wnęce mogła mieścić coś ciekawego. Reszta, czyli łóżko, kanapa i telewizor, nawet nie obchodziły Sashę. Niestety na pułkach znalazł tylko parę starych ubrań. Sprzątając przy okazji te porozrzucane, posprawdzał również kieszenie, jednak żadne triumfalne odkrycie nie przyszło i w końcu zrezygnowany siadł na sofie, poddając się.
Nigdy nie przypuszczał, że ktoś może posprzątać swoje mieszkanie tak, by nie pozostawił po nim ani jeden ślad. A przecież, na pierwszy rzut oka, dom wyglądał jakby przeszło przez nie tornado.
Sasha stwierdził, że w tym wszystkim było coś dziwnego. Znał trochę Darka i mimo, że chłopak mógł go okłamywać, pewnych rzeczy nie dało się udawać. Spędzili też ze sobą na tyle dużo czasu, aby Morawski wiedział, że jego były był pedantem. Dbał o swoje ubrania nawet bardziej niż przysłowiowa ciota, jego wygląd był świętością, a mieszkanie, które wynajmował we Wrocławiu, gdy spotykał się z Sashą, przypominało trochę muzeum. Lubił też i umiał gotować. Dlaczego więc pozostawił w tym mieszkaniu taki bałagan i nie używał kuchni? Czy anglik z samego rana przyjechał tylko po to by sprawdzić swoją inwestycję i doglądnąć wszystkiego, czy może czegoś szukał i sam porozrzucał te rzeczy? A może nawet więcej - zatarł jakieś ślady? Darek mógł okazać się palantem i dziwkarzem, ale było też bardzo możliwe, że groziło mu jakiś niebezpieczeństwo, że wpakował się w coś i dlatego nie odzywał się do Sashy? Dlaczego szukał go ten policjant? Czy, rzeczywiście Darek miał jakąś rodzinę?
To co mówił ten aspirant mogło okazać się prawdą, bo jego były mógł po prostu nie chcieć mówić o swoich rodzicach i dlatego wymyślił ich śmierć. Darek lubił ściemniać w wielu sprawach, ale aż do tej pory Sasha wierzył, że w głębi duszy był dobry, że może nawet darzył go jakimś uczuciem.
Odpowiedz na to pytanie uzyskał bardzo szybko. Żałował tylko, że przyjazd do Londynu sprawił, że pojawiło się w nim jeszcze więcej wątpliwości. Mógł wracać chociażby jutro, ale wtedy musiałby się przyznać sam przed sobą, że się wygłupił. Nie miał tyle odwagi.
Jego palce wymacały mały kartonik, wizytówkę policjanta.
-Aspirant Rafał Szarmach – przeczytał na głos Sasha, sprawiając, że powietrze wypełnił jego mrukliwy głos.
Chłopak prychnął do siebie, pociągając długiego łyka z butelki.
Nienawidził policji, pogardzał nią i zawsze przysięgał sobie, że jeśli się nadarzy okazja, odwdzięczy się im za to pamiętne pobicie sprzed dwóch lat. Nadal miał to przed oczami. Wracał z kolegami z klubu, świętowali jego dziewiętnaste urodziny. Śmiali się, całowali i czuli się na prawdę wolni. To były jego pierwsze tygodnie we Wrocławiu, pierwsze wyjścia na prawdziwe imprezy tylko dla homoseksualistów. Zachłystnął się tym światem, ale jednocześnie odkrył swoje miejsce na ziemi. Mógł wtedy powiedzieć, że był szczęśliwy. Napadli nanich w ciemnym zaułku ulicy. Okładali pałkami do nieprzytomności, pluli na nich, wyzywali od pedałów. Później, całą trójką obudzili się na posterunku, oskarżeni o obrazę funkcjonariuszy. Wypuścili ich dopiero, kiedy obiecali, że nie pisnął o tym pobiciu ani słowem. Podobno grupka policjantów po prostu nie zapanowała nad sobą, widząc ich obsceniczne zachowanie. Prawda była taka, że ci policjanci po prostu na nich czekali.
Po tym nic już nie było takie samo dla Sashy. Chodził na imprezy, szalał na nich, upijał się i kochał z wieloma facetami, ale nadal pozostawał w nim strach. Z biegiem czasu przycichł i stał się mglistym wspomnieniem, jednak nienawiść pozostała.
Ten policjant nie miał pewnie z tym nic wspólnego, mógł być inny, prawy i sprawiedliwy, ale mimo to, wzbudzał w Sashy gniew z tamtych czasów. To dlatego nie chciał mu nic powiedzieć i nie chciał mu uwierzyć. Nawet, jeśli oczy Rafała były bardzo wymowne, a jego twarz, mimo że niezadbana, posiadała piękne, zmysłowe rysy.
Chłopak mruknął z dezaprobatą. To nie był ani czas, ani miejsce na szukanie sobie platonicznych miłości, pomyślał z ironią. Mimo, że brakowało mu seksu, a tym bardziej bliskości, już dawno obiecał sobie, że nie będzie tego robił z myślą o zakłamanych hetero. Przywołał, więc w pamięci obraz jego ostatniego przed Darkim kochanka i delikatnie wsunął dłoń pod jeansy. Potrzebował chwili odprężenia i odwrócenia uwagi od beznadziejnej sytuacji, w jakiej się znalazł. Jednak nawet nie zdążył się dotknąć, a z głośników komputera wydobył się ostry dźwięk.
Sasha poderwał się z miejsca, wystraszony, gdy już prawie zanurzył się w świat swojej rozkoszy. Podszedł nieufnie do laptopa, sprawdzając źródło tego pisku i nagle mocniej przygryzł wargę, gdy zdziwiony zauważył, że na pulpicie migała koperta nowej wiadomości jednego z uruchomionych komunikatorów. Darek widocznie był na tyle głupi, bądź nieostrożny, by nie zabezpieczyć ich hasłem. Program musiał się otwierać automatycznie, przy starcie systemu i uwidocznić profil jego byłego, jako dostępny.
Drżącymi z przejęcia rękoma, kliknął szybko na małą kopertkę, czytając szeptem wiadomość.
- Co tutaj robisz Darku, nie powinieneś być na Bali? – pisał po polsku „Napalony19”.
Brew blondyna powoli uniosła się do góry, gdy śledził kolejne linijki. Jego twarz wyrażała pełne zdumienie.
- Mam dziś dużo czasu i czuje, jak mi ciebie brakuje. Chciałbym cię znów zobaczyć. Nie wiem, czemu się do mnie nie odzywasz.
Tylko kilka sekund zajęło Sashy otrząśnięcie się z szoku, jaki wywołała nieroztropność Darka. Jego palce muskały już klawiaturę, szybko odpisując Napalonemu19.
- Dopiero wróciłem z podróży, jeszcze się nawet nie rozpakowałem, a na Bali nie miałem Internetu - przeczytał swoją odpowiedz, uśmiechając się do siebie, zadowolony.
Nie musiał czekać długo, a koperta wyskoczyła ponownie.
- Masz ochotę na imprezę? Tam gdzie zawsze?
- Gdzie zawsze?
- Jesteś aż tak skołowany po locie, że nawet nie wiesz, gdzie zawsze upijasz się do nieprzytomności? Tiger Tiger, przystojniaczku – odparł nieznajomy z czatu, sprawiając, że tym razem Sasha aż zaśmiał się do siebie na głos.
- A kto jeszcze będzie?
- Wszyscy. Jak zwykle. Szykuję się nieziemska impreza. Zresztą, jak co piątek. Ale, po co ja ci to mówię? Bez ciebie nie ma dobrych imprez i każdy to wie.
- Oczywiście. W takim razie jutro się zobaczymy – odpisał Sasha i zamknął laptopa, przeciągając się z leniwym pomrukiem.
Poczuł jak wraca mu powoli dobry nastrój. Miał nie tylko pierwszy trop, ale okazało się, że może nadarzy się okazja by odegrać się na Darku. Po za tym szykowała się jego pierwsza impreza w Londynie, a z tego, co wiedział, to on również należał do tej części facetów, bez których nie było dobrej zabawy.
ratings: very good / excellent
- Ja ciebie, Sahsa z Wrocławia, my too.
Do tego młodzi ludzie, gejowskie kluby, Londyn, "te" klimaty
- i już jesteśmy w domu.
Kilka brzydkich ortów do poprawki.
Cała reszta mieści się w konwencji romansu, więc
kto lubi taki typ lektury,
może się rozpędzać