Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2016-12-07 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1333 |
Zastępy zabieganych ludzi, obładowanych świątecznymi zakupami przemierzały jedną z głównych ulic tuż obok rynku. Cała paleta ludzkich istnień, charakterów, skłębiona w jednym miejscu, połączona niewidzialnym łańcuchem myśli, jakim są święta. Oświetlone i przystrojone witryny sklepowe zachęcają do wejścia; przebrani za Św. Mikojaja pracownicy, życzą wszystkim „wesołych świąt”, a elfy rozdają opłatek – symbol pojednania i przebaczenia, dzięki któremu pozornie na te trzy dni znikają niesnaski, nienawiść i problemy.
Płatki śniegu skrzą się w blasku starych latarni, a piosenki świąteczne rozbrzmiewają na cały rynek. Ogromna choinka, która stoi na samym jego środku, mieni się barwami tęczy, a małe dzieci biegają wokoło, obrzucając się śnieżnymi kulkami.
Dorota nie mogła oderwać wzroku od tego pięknego widoku, stojąc przy swoim biurku z kubkiem gorącej czekolady w ręku. Wigilia. Kobieta powinna już od kilku godzin być w domu. W domu, w którym czeka na nią kochający mąż i dwójka dzieci – jej największe skarby. Każdego roku, w każdą wigilię powracają do niej wyrzuty sumienia. Matka. Czuła się winna i nikt nie mógł tego zmienić; nikt nawet nie próbował. Nie widziała jej od czterech lat, od dnia, w którym pozostawiła ją w domu opieki. Zniedołężniałą, ale kochającą i pragnącą odwzajemnienia tego uczucia. Ostatnie, co pamiętała to jej oczy. Oczy pełne żalu i łez, a jednocześnie wybaczenia. Od dnia, w którym [...] Matka zawsze wybacza, prawda?
Telefon kobiety zadzwonił już po raz kolejny i po raz kolejny odrzuciła połączenie. Dopiła czekoladę i odstawiła kubek na czarne, masywne biurko. Rozległo się pukanie do drzwi, a po chwili do gabinetu wszedł młody, wysoki, ciemnowłosy mężczyzna. Jego postawa zdradzała pewność siebie i władzę. Ostre rysy twarzy stwarzały wrażenie wyniosłości i protekcjonalizmu. Jegomość zamknął za sobą drzwi, oparł się o ścianę i zaplótł długie, smukłe palce.
– Jesteś gotowa? – zapytał tonem nieznoszącym sprzeciwu.
– Tak. Chyba tak – odpowiedziała z niepewnością.
– Wesołych świąt, pani Alicjo. – Rozległ się ciepły głos opiekunki.
Starsza pani nie odpowiedziała. Spojrzała tylko w jej oczy i skinęła głową na znak podziękowania. Dla niej święta nie mogą być wesołe, nie, kiedy spędza je w samotności; kiedy myślami jest z córką i co roku ma nadzieję, że ta jednak ją odwiedzi, a może i zabierze z tego miejsca do domu, jej domu, domu, w którym się wychowała i spędziła większość swojego życia. Tak bardzo pragnęła ujrzeć jej twarz. Na pewno się zmieniła – myślała. Lecz dla matki zawsze pozostanie małą dziewczynką.
Starsza kobieta, wolnym krokiem podeszła do okna. Dziedziniec domu opieki był nieodśnieżony, a spadający z nieba biały puch błyszczał niczym diamenty. Wieje – zauważyła, przyglądając się, jak płatki wirują w żółtym świetle lamp.
„Lulajże Jezuniu, moja perełko...” – słowa kolędy i skromny akompaniament skrzypiec dochodziły do jej uszu. Przyszły wspomnienia. Wspomnienie ostatniej wspólnej wigilii i jej niepowtarzalnej atmosfery. Wspólne śpiewanie kolęd, które wydaje się staromodne i nie praktykowane, jednak w jej domu była to pielęgnowana tradycja. Roześmiane twarze jej wnuków, córki i jej męża. Wysoką, żywą choinkę z bombkami zrobionymi przez dzieci z domów dziecka, zapach świerku pomieszany z aromatem świątecznego ciasta unoszący się w pokoju. – Wesołych świąt, córeczko – powiedziała cicho, a z oczu poleciały łzy. – Wesołych świąt – powtórzyła.
Taksówka podjechała pod dom mężczyzny. Sporej wielkości budynek pokryty cegłą klinkierową przyozdobiony był łańcuchami świetlnymi. Na podjeździe stały trzy samochody, zdradzając obecność innych osób.
– Mieliśmy być sami – powiedziała zdziwiona kobieta.
– Chyba nie sądziłaś, że w święta będę sam? – odpowiedział lekko rozbawionym głosem.
– Nie. Nie mogę! Wybacz. – Kobieta odwróciła się i zaczęła oddalać.
– Wiesz, że jeśli tam nie wejdziesz, zniszczę cię. – Mężczyzna oznajmił spokojnie.
– Trudno. Rodzina jest ważniejsza.
W dużym salonie, którego centralnym punktem w tym dniu był owalny stół z drzewa orzecha, panowała radosna atmosfera. Dzieci wieszały na świątecznym drzewku własnoręcznie zrobione ozdoby, z głośników wybrzmiewały kolędy. Wielkie paczki z prezentami czekały na rozpakowanie. Po uroczystej wieczerzy mały chłopiec podszedł do kobiety:
– Mamusiu, to dla babci – powiedział, podając kobiecie rysunek. – Babcia się ucieszy, prawda?
Kobieta nic nie powiedziała. Nie potrafiła, poczuła, jak jej struny głosowe się zaciskają, a do oczu napływają łzy.
– Kochanie, może już pora... – powiedział jej mąż.
Wszyscy wsiedli do samochodu, pakując trochę potraw wigilijnych i kilka drobiazgów.
Blade światło lamp jarzeniowych wypełniało pusty w tej chwili korytarz. Kolacja dobiegła końca, pensjonariusze odpoczywają w swoich pokojach. Pani Alicja nie mogła zasnąć, snuła się po pokoju wsparta na kulach. Włączyła niewielki radioodbiornik, pokój wypełniła kolęda. „Cicha noc, święta noc...” – myśli starszej kobiety krążyły wokół jej bliskich, miała wrażenie, że za chwilę się zjawią, drzwi się otworzą i wejdą tu pełni świątecznego nastroju.
Pusty, cichy korytarz. Pusty pokój, puste łóżko.
– Daleko jeszcze? – zapytało dziecko.
– Już blisko, kochanie. Już blisko. Zaraz będziemy u babci.
Rozmowę przerwał dzwonek telefonu:
– Dobry wieczór. Bardzo mi przykro, że przekazuję pani taką wiadomość właśnie w wigilię. Pani Alicja zmarła przed godziną. Jeśli pani sobie życzy, może zobaczyć mamę.
– Nie. Nie trzeba. Dziękuję.
Telefon wypadł z ręki. Łzy pojawiły się w oczach.
– Mamo! – krzyknęła. – Mamo... – dodała szeptem.
„Niezwykła Łasko, jak słodki jest dźwięk,
Który ocalił nieszczęśniczkę taką jak ja.
Kiedyś byłam zagubiona, lecz teraz się odnalazłam,
Byłam ślepa, lecz teraz widzę”.
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent