Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2016-12-16 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1530 |
Codzienność i rutyna – czym właściwie są i kiedy stają się szarą, smutną rzeczywistością?
•••
Każdy poranek wygląda dokładnie tak samo. Budzik – ciężko wstać; szybki prysznic, śniadania nie jesz, bo czasu szkoda, a i apetytu brak. Szybki papieros i kawa, gdzieś pomiędzy myciem zębów a zakładaniem spodni czy koszuli.
Drugą kawę „łapiesz” w drodze, w McDonaldzie, zawsze taką samą – duża z mlekiem i cukrem w ilości sztuk trzy. Z gorącym napojem w ręku biegniesz do autobusu, który z niewiadomych powodów, codziennie przyjeżdża dwie minuty przed czasem, podanym w rozkładzie. Akurat te dwie minuty, których brakuje ci, aby w spokoju dotrzeć na przystanek. Pół godziny spędzasz w drodze do pracy, stojąc, bo wszystkie miejsca siedzące okupują „urocze” panie po siedemdziesiątce, które o wpół do ósmej rano jadą do... Kościoła? Na zakupy? A chuj to wie. Stojąc, słuchasz za głośnych rozmów telefonicznych, tym samym dowiadując się, że ktoś się żeni, że ktoś rozwodzi, jeszcze inny umarł, a na obiad to schabowe, a może z kurczaka? A z mizerią czy pekińską? Nie wiesz, po co ci ta wiedza; starasz się nie słuchać, ale i tak, mimowolnie zapamiętujesz, przyswajasz nic nieznaczące dla ciebie fakty. Nastolatek w dresie i kapturem narzuconym na głowę słucha muzyki. Łup, łup, łup... Dudni ci w głowie, wściekasz się, ale nic nie robisz. Nie chcesz problemów, nie chcesz się kłócić, a i oberwać też nie. Przez chwilę w twojej głowie pojawia się niemal szalony pomysł... Jutro ty też założysz słuchawki i uwolnisz się od rozmów i dudnienia... Nie, nie zrobisz tego. Zaburzyłbyś swoją rutynę.
Kobieta ubrana w dwie kurtki puchowe, mimo że jest środek wakacji, śmierdzi niemiłosiernie. Poci się, ale nie dziwota przy takim ubraniu. Wariatka jakaś jak nic. Zwalnia się miejsce, już chcesz usiąść, ale starszy pan z laską, dobitnie daje ci do zrozumienia, a mam tu na myśli ukłucie wyżej wspomnianą laską i posłanie ci spojrzenia, które zabija, że to jego miejsce. Ustępujesz. Jesteś dobrze wychowany. Jeszcze dwa przystanki do celu, a masz wrażenie, że już zwariowałeś, że to wszystko ci się wydaje, że [...] Co robisz? Nic.
Dojeżdżasz na miejsce. Idziesz do biura i spędzasz w nim bezproduktywne osiem godzin. Czas, w którym szef jak zawsze cię zruga za źle postawiony przecinek, za „entery z dupy”, które mógłbyś przysiąc, są winą komputera. Tak! To ten złośliwy złom, który nazywasz laptopem, a który najchętniej rozbiłbyś o ścianę przy najbliżej nadarzającej się okazji. Wściekasz się. Ciskasz piorunami, klniesz jak szewc – wszystko w myślach. Dalej robisz swoje, podkulasz ogon i wracasz na ziemię. Do swojej szarej rzeczywistości.
Wchodzisz do domu, odgrzewasz w mikrofali gotowe danie z supermarketu i nalewasz do szklanki wątpliwej jakości podróbkę coca-coli. Przez chwile masz poczucie, że całe twoje życie jest podróbką. Miało przecież wyglądać zupełnie inaczej, prawda?
Tkwisz w swoim smutnym świecie, świecie pełnym rutyny i pozbawionym jakichkolwiek radości. Trwasz w podróbce własnego istnienia. Życie cię oszukało. Okrutnie oszukało...
ratings: perfect / excellent
ratings: very good / very good
ratings: perfect / excellent
OWCĄ BŁĘDNĄ
w takiej filozoficznej perspektywie
oznaczają fundamentalne "codzienność i rutyna"
?
Codzienność i rutyna - to nie wolność i dowolność
a
podporządkowanie
"Co dla nas - ludzi S T A D N Y C H - oznaczają..."