Author | |
Genre | horror / thriller |
Form | prose |
Date added | 2017-02-19 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1796 |
Opuszczam pokój numer trzysta jedenaście, idę spokojnym, równym krokiem. Kłaniam się uprzejmie recepcjonistce, wychodzę na ośnieżony chodnik. Zapalam papierosa, poprawiam kurtkę, wsiadam do taksówki. Plama na spodniach nie
daje mi spokoju. Denerwuje mnie. Bardzo.
Poszukiwanie odpowiedniej osoby nigdy nie jest proste. Za każdym razem denerwuję się, mimo że doskonale znam scenariusz.
Mam swoje wymagania, standardy, których ściśle się trzymam, nigdy nie pozwalam sobie na ich zaniżenie. Nigdy! Siedem godzin szukania, wymieniania bezsensownych wiadomości i w końcu znajduję jego, Feniksa. Kilka informacji, zdjęcie, umawiamy się w motelu. Pół godziny przed spotkaniem wysyła mi wiadomość z numerem pokoju. Trzysta trzynaście, nie podoba mi się ten numer, nakazuję mu jego zmianę. Trzynastka jest pechowa, a ja nie mogę sobie pozwolić na niepowodzenie. Scenariusz jest najważniejszy. Uspokajam oddech. Liczę do siedmiu. Jestem spokojny, złe myśli odeszły. Nadchodzi nowy sms, pokój trzysta jedenaście. Też nie najlepiej, ale ostatecznie mogę się zgodzić. Odpowiadam jednym słowem – ok.
Ubieram się elegancko. Zawsze ubieram się elegancko. Standardy. Spotkanie musi mieć klasę i styl. Od niego też wymagam stosownego ubioru. Punktualnie o dwudziestej trzydzieści pukam trzy razy w drzwi. Motel mi się nie podoba, ogarnia mnie złość, lecz opanowuję się. Pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Czekam na jego pytanie...
– Fantasmagoria? – pyta niskim głosem.
– Sen stanie się jawą Feniksie – odpowiadam.
Otwiera drzwi, szybkie spojrzenie i już wiem, czego pragnie, jakie ma fantazje.
– Chwila! To nie ty... – Rzeczywiście, wysłałem mu fałszywe zdjęcie. Wielkie mi rzeczy.
– Może mnie wpuścisz, zanim się zdenerwuję? – Mój głos jest nadwyraz spokojny i opanowany.
– Wolałbym nie. Dobranoc. – Próbuje mi zatrzasnąć drzwi przed nosem. Co za kompletny brak kultury! Zdecydowanym ruchem wpycham go do środka, jest lekki, zatrzymuje się na szafce z telewizorem. Próbuje krzyczeć. Nie pozwalam mu. Łapię za głowę i dłonią zatykam usta. Wyrywa się. Zacieśniam uścisk.
– Nie krzycz. Nawet nie próbuj pisnąć, rozumiesz? Kiwnij głową.
Jego ciało drży, chłopak jest przerażony. To dobrze. Tak będzie lepiej. Kiwa nieznacznie głową, ale wiem, że kłamie.
– Na pewno zrozumiałeś? – dodaję, boleśnie odchylając mu głowę. Potwierdza. Puszczam. Usiłuje podbiec do drzwi, to błąd. Jestem szybszy, dopadam jego rozedrgane ciało i zaciągam w głąb pokoju. Przyciskam do ściany.
– Zmuszasz mnie do użycia siły, a nie lubię tego robić. Naprawdę.
Głos w mojej głowie podpowiada „Nie rozmawiaj z nim, bierz go, zerżnij”. Wyjmuję z kieszeni kajdanki. Rzucam mężczyznę na łóżko, przykuwam nadgarstki. Knebluję usta i przywiązuję nogi. Wygląda teraz tak niewinnie. Tak uroczo. Zrywam jego koszulę, rozpinam spodnie i zsuwam je wraz z białymi bokserkami. Ciało chłopaka jest piękne, mięśnie delikatnie zarysowane, pokryte kropelkami potu. Aż go szkoda, cóż gra rozpoczęta, nie można jej cofnąć. Nie można. Nie...
Podduszam krawatem, obserwując, jak twarz sinieje. Odpuszczam. Strach, jaki ma w oczach, podnieca mnie. Bardzo podnieca. „No dalej, na co czekasz!” – znowu ten głos. Racja, czas ucieka. Wyjmuję z torby mały nożyk, siadam okrakiem na mężczyźnie, jedną ręką masuję jego penisa, w drugiej trzymam nóż i robię delikatne nacięcia na klatce piersiowej. Strużki krwi spływają, plamiąc prześcieradło. Chłopak rzuca się, coś krzyczy, ale knebel przepuszcza tylko niezrozumiałe jęki. Dlaczego on się tak denerwuje? Przecież nic mu nie robię.
– Teraz uwolnię twoje nogi, ale tylko na chwilę. Nie wyrywaj się, bo będzie bolało. Bardzo bolało. – Informuję bardzo spokojnym głosem.
Najpierw jedna noga, potem druga. Przykuwam je obok dłoni, teraz mam dostęp do jego tyłka. Nawilżam palce i zaczynam wpychać je w odbyt. Najpierw jeden, potem, drugi, trzeci... Ależ on się kręci. Wymierzam mu siarczysty policzek...
– Przestań! Denerwujesz mnie! – mówię przez zęby.
Kiedy jest już nawilżony, rozbieram się, składam ubranie w kostkę, żeby się nie pogniotło. Wracam do mężczyzny, szybkim, mocnym ruchem wbijam się w niego. Sztywnieje i coś syczy. Napawam się rozkoszą jego ciepła. Czuję się odurzony, krew buzuje, zmysły szaleją. Obniżam głowę i składam na czole pocałunek. Jest taki piękny. Ruchy stają się zdecydowane i szybkie. Pchnięcia coraz silniejsze. Wbijam się do końca, całym sobą. Z oczu chłopaka ciekną łzy. „Mocniej! Zerżnij go jak sukę!” – podpowiada mi głos. Słucham. Krew cieknąca z klatki piersiowej pokrywa fragmenty mojego ciała. Nie podoba mi się to. Koordynacja ruchowa zostaje zaburzona, nadchodzi koniec, przyspieszam, wysuwam się i spuszczam na jego brzuch. Oczy ma zaciśnięte. Chwytam nóż, robię na ciele kolejne nacięcia, tym razem głębsze. Wyje z bólu. Uderzam go i ściskam mocno jego mosznę. Czekam, aż zrobi się fioletowa. Oczy chłopaka mało nie wychodzą na wierzch. Puszczam.
– Ciszej – mówię z irytacją.
Jestem nasycony, zadowolony, a scenariusz został odegrany. Feniks leży półżywy na łóżku i nie dociera do niego, co się właśnie stało. Chciał tego. Pragnął mnie! Zrobiłem mu przysługę. Spoglądam nie jego zakrwawione ciało, boże, jaki on jest piękny! Wzrok ma nieprzytomny, twarz mokrą od łez. Muskam ją językiem, czując słono-gorzki smak. Trzęsie się. Bardzo się trzęsie. Denerwuje mnie.
– Przestań! – Ściskam jego szczękę. – Przestań do cholery, bo będę musiał zrobić ci krzywdę. Nie chcę tego. Nie chcę! Nie chcę!
Ciało chłopaka drży jeszcze bardziej, wpada w spazmatyczne, niekontrolowane dygotanie. Coś jęczy, ale nie rozumiem. Nie chcę rozumieć.
„Zabij go, ulżyj mu w cierpieniu...” – mówi głos, ale nie słucham. Nie taki był scenariusz, nie taka miała być gra. Odwracam się.
Biorę prysznic, ubieram się i wychodzę. Plama krwi na spodniach nie daje mi spokoju.
Dźwięk budzika świdruje mi w uszach. Otwieram oczy i spoglądam na zegarek, pół godziny pozostało do spotkania z Feniksem. Fantasmagoria...
ratings: perfect / excellent