Author | |
Genre | humor / grotesque |
Form | prose |
Date added | 2017-04-21 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2355 |
Pogrzeb kartoflów
- Gadają Marian, że to sekta jest.
- A nie jest panie?
- No to powiedz, Marian, po czym poznać?
- Sekta, panie, proroka musi mieć i świętych. Prorok jest. Z czarnego białe robi i na odwrót. Klątwy rzuca i z przeklętymi się nie wita. Straszne rzeczy gada o upadku całkowitym. Bieda, zdrada, spisek i kant wszędzie. I świętego też panie mają. W sarkofagu z królami leży. Ciągle ciepły.
- Wykopki w powietrzu wiszą, dlatego. Toć kartofle sadzi się, a potem kopie. Normalna rzecz Marian.
- Jaki święty taka sekta, Józef. Na sezon, a jak minie to się wykopkami skończy. Pogrzebem kartoflów.
Katokumby i Kartoflanka
- Smoka wawelskiego przywieźli na oddział.
- A co mu jest?
- Jeszcze nie wiedzą, ale go sondują. Podobnież kartoflanki się nażer.
- To musi być - sarkofag przecieka?
- Diabeł wie... komisja będzie dociekać.
- Toć wiadomo, że kartofel się latami nie przechowa. Wykopków panie w terminie nie zrobili i tera zgnilizna. Smok się zatruł. Wiadrami będą wynosić kartoflankę, kiedy się wreszcie zdecydują na pogrzeb kartofla.
- Smród panie cały kraj zaleje.
- Z tego smrodu, Marian, ludzie się za łby wezmą.
- Mmmmm... A może kartoflankę do słoików rozlać?
- I co z tymi słoikami, Józef?
- A co? mało miejsc kultu w kraju? Braknie kartoflanki, Marian.
- To nie brak w litrowe rozlewać. W mniejsze można, albo - wody święconej podolewać.
- Racja. Starczy dla wszystkich. Jeszcze na jarmarkach kupi w słojach, kto zechce. A co w tych słojach, to już nikt sobie dupy zawracać nie będzie.
- Jak ze wszystkim, Józef.
- I co z naszym Smoczyskiem?
- Dali jemu zastrzyk i robią lewatywę.
- A po co?
- Profesor przyjechał, z Kliniki Życia Po Życiu i kazał kartoflankę odsysać.
- Kurwa jego mać! Kropli nie darują!
- Każda święta, panie.
- Smok gada, że gorsza w smaku od siarki.
- To po co się nażer?
- Z głodu. Toć króla nie ruszy. Kartoflem mu zaleciało. Myślał, że jadalny.
- Przeżyje, Marian?
- Kto?
- No, Smok.
- Tak, ale gadał, że już wystarczy kartoflów w katokumbach.
- Co to będzie? Co to będzie? (Duchy chamów bez rogu)
- Gdzie to będzie? Gdzie to będzie? (Duchy królewskie)
- Toż kartofel jest bliźniaczy. (Menda)
- Cóż to znaczy? Cóż to znaczy? (Ciemniaki)
- Nieeeee! (Smok wawelski)
- Cicho gnomy! Cicho podli bezbożnicy! (Potomstwo chamów)
- Wawel wzięty! (Potomstwo chamów)
- Cicho dzicy! (Józef Dobropolski)
ratings: very good / excellent
Kiedy chcę być wulgarny, to wówczas używam określeń - "kartoflów", "goleniów", "papów", itd...
Ten tekst to leciutki splatter. Taki soft splatter. Oznacza bryzganie, wymiotowanie, plucie. Coś obrzydliwego po prostu. Tutaj jednak tylko powierzchownie. Spróbuję kiedyś dać prawdziwy splatter. Wtedy już nikt nie będzie mnie kochał i skończę jak brzydkie kaczątko - znaczy - się w nie zamienię. Odwrotnie jak królewna czy królewicz.
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent
a że u nas takich na pęczki i kolejki ciągną aż na Hel,
to i ludziska bez to ciężko wnerwione