Text 41 of 213 from volume: międzyczas
Author | |
Genre | poetry |
Form | blank verse |
Date added | 2017-04-26 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2333 |
dochodzę do myśli po rysach
wierzchniej codzienności
jakbym chciał powiedzieć wszystkim
dzień dobry kałuże i ptaki
namilczam rozpędzam i chwytam
koralikami zmyślonego dodawania
najmniejszy przejaw zmiany nastroju
na wirtualnej pięciolinii
obrazy wychodzą z ram
i spacerują po ścianach
naprzykrzam się sobie
zupełnie bez powodów
pokój oddycha nadzieją
samotnych gwoździ
banalna perspektywa
wiszących niezapominajek
gaszę kolejne światła
w znikających twarzach
emocje wprasowane w przestrzeń
szukają schodów i drzwi
ratings: perfect / excellent
Pozdrawiam Anettulę i Leśno-Morskiego poetę, dziękując równocześnie za komentarze i poczytanie. :)
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent
obrazy wychodzą z ram
i spacerują po ścianach
naprzykrzam się sobie
zupełnie bez powodów
, a tymczasem poziom frustracji wciąż rośnie.
(patrz kolejne strofy)
Człowiek jest zwierzęciem stadnym. Potrzebuje - jak Adam /z aramejskiego "Adam" - to właśnie Człowiek/ - co najmniej zwierciadła, by nie być samemu
w znikających twarzach
Co ciekawe, źródłem alienacji nie są wcale te /pozbawione członków/ twarze, a sam podmiot liryczny. To on zamyka się przed światem ograniczonym do formatu 4 ścian jego własnej dziupli
samotnych gwoździ
banalna perspektywa
wiszących /usychających/ niezapominajek
(vide przedostatni czterowers)
Czego dotyczy ta nadzieja w zamierającej w klatce ciszy?
Z martwych wstania?
Maestria w każdym wyrazie wyrazu