Go to commentsKondukt żałobny
Text 23 of 27 from volume: Kramarstwo i Ody pompatyczne
Author
Genrehumor / grotesque
Formprose
Date added2017-05-10
Linguistic correctness
Text quality
Views2353


Kondukt żałobny.


Pomarzyć zawsze można, więc ja się dziś rozmarzyłem. Wyobraziłem sobie, że mamy rok 2030 i uroczystość pogrzebową Jarosława. Dlatego rok 2030, ponieważ Kaczyński powiedział, że będzie rządził Polską do tego roku. Nie chciałem, aby moje marzenia były złośliwe, więc założyłem, że Kaczyński jest prorokiem. Ograniczyłem się do samej ceremonii. Oglądałem archiwa z pochówków Andropowa, Czernienki i one mnie urzekły. Zainspirowały moje marzenia. Jednak Polska, to ani nie Rosja, ani nie ZSRR, więc jest oczywiste, że kondukt żałobny powinien wyglądać inaczej. A ja lubię naturalistyczne marzenia, więc ten kondukt znaturalizowałem. Dlatego na jego przodzie idą płaczki. Podobnie jak w czasie niektórych uroczystości islamskich, ale również zgodne z tradycją Aztecką, Olmecką i Egipską. Płaczą oczywiście w beretach, bo inaczej całkiem by się rozsypały. Jest ich wataha, bo większość z nich przyjęła zaliczkę, nie wiedząc, że to cała należność. Tuż za płaczkami podążają kukły zerwane z uwięzi. Mój Boże! Jak one się żrą! Niektóre szarpią się ze sobą fizycznie. Za nimi obrona terytorialna w liczbie: nie do ogarnięcia. Pospolite ruszenie. Idą, popijając wiśniówki, samogon, niektórzy denaturat. Dalej gapie i cmentarni szwędacze. Ale to jeszcze nie koniec! W ogonie jadą wozy, a za nimi żognlerzy i połykacze ognia! Dopiero na końcu, watahy bękartów z gwałtów i dzieci z wadami genetycznymi. Wszystkie wpatrzone w połykaczy ogni i chciwie za nimi drepczące.


Jak kogoś moje marzenia ubodły, to niech weźmie pod uwagę, że to dopiero w 2030 roku, czyli jeszcze trzynaście lat tłustych nas czeka.

  Contents of volume
Comments (16)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Pomarzyłeś sobie, ale w podobnych marzeniach chyba nie jesteś osamotniony. A wśród tych marzycieli są prawdopodobni wszelcy delfini i potencjalni następcy, czyli ci żrący się w kondukcie żałobnym. Szkoda, że nie wskazałeś przewodniczącego komitetu pogrzebowego, czyli prawdopodobnego następcy. Tak zawsze było w CCCP.
Bardzo ciekawy opis, tylko nie rozumiem, czemu tradycje "Azteckie, Almeckie i Egipskie" piszesz wielkimi literami. Krótki tekst, to i mała nadwyżka przecinków. Zbędne są przed: to ani, watahy bękartów. W słowie żonglerzy zgubiłeś "n".
avatar
Twój opis brzmi trochę jak "Bema pamięci rapsod żałobny":
"Idą panny żałobne: jedne, podnosząc ramiona
Ze snopami wonnemi, które wiatr w górze rozrywa,
Drugie, w konchy zbierając łzę, co się z twarzy odrywa,
Inne, drogi szukając, choć przed wiekami zrobiona…
Inne, tłukąc o ziemię wielkie gliniane naczynia,
Czego klekot w pękaniu jeszcze smętności przyczynia."
Bardzo dobry opis pogrzebu, tylko "pacjent" inny.
avatar
Dziękuję za dystans. Pamiętajcie, że to dzięki nim skaczemy sobie do gardeł. To oni - tam na górze ponoszą odpowiedzialność.
Przypomnę pewną historię:
Rozejm bożonarodzeniowy - wydarzenia, do jakich doszło na froncie zachodnim w czasie I wojny światowej w dniach Bożego Narodzenia 1914 w okolicach Ypres, między bratającymi się oddziałami alianckimi i niemieckimi.
Rok później w tym samym miejscu koło Neuve-Chapelle doszło do o wiele mniejszych prób bratania się. Zaważyły na tym wydarzenia z przeciągu minionego roku, tj. nieudany, krwawy atak brytyjski na Ypres oraz użycie przez Niemców gazów bojowych. Dowódcy z obu stron starali się także nie dopuszczać do prób bratania, zarządzając na dni świąteczne ostrzał artyleryjski. Unikano także trzymania oddziałów dłużej w jednym miejscu, aby nie doszło do bliższego „zapoznania się” z żołnierzami z drugiej strony frontu.
avatar
Przyznam się, że opis konduktu żałobnego przypomniał mi stary dowcip. Idzie kondukt żałobny teściowej. Za trumną kilka niezbyt smutnych osób. Nieco dalej wilczur, a za nim duży tłum. - A co tutaj robi pies? - pada pytanie. - Bo to on zagryzł teściową, a ten tłum za wilczurem to kolejka po jego wypożyczenie.
avatar
Z dużej litery przymiotniki - jakoś mi się napisało. W głowie mam podkreślenia; Aztecy w porach suszy składali swe dzieci w ofierze. Prowadzili na skraj urwiska, a te dzieci bardzo płakały. Ich płacz miał poruszyć Bogów i sprowadzić deszcz. Tysiące, dziesiątki tysięcy dzieci, spychano do kawern.
Także Majowie składali ofiary z dzieci. Jeszcze dziś współcześni Majowie odprawiają Święto Deszczu, podczas którego dzieci przebrane za Bacabs ustawiają się w czterech rogach placu. Ale w czasach starożytnej cywilizacji Majów składano Chaacowi właśnie dzieci. Kapłani głosili, że malcy najskuteczniej przekażą bogu błagania czekających na deszcz ludzi.
avatar
Mam jeszcze takie marzenie, żeby zrobić film, coś jak "Apocalypto" Gibsona. Oparty na materiałach źródłowych. O tych wszystkich Bogach i ofiarach kapłanów. Gwarantuję, że ludzie nie wytrzymywaliby na seansach do końcach. Natomiast przy wejściu do sali kinowej każdy otrzymywałby torebkę. Pustą torebkę, którą napełniałby w trakcie moich naturalistycznych wizji. Po wyjściu z kina słyszelibyście jeszcze długo ten szloch i widzielibyście natchnionych Bogami kapłanów, którzy celebrują.
avatar
Typowo krecie,kpać doły pod zmarłymi,ale ten wilczur to dopiero hit.
No i dobrze,że marzenia jednak sa w głowie,ale nie radzę chyba jednak złośliwie myśleć,serce nie sługa więc nie kieruje się marzeniami.Marzenia muszą być realne,ja znam taką panią,która normal nie kiedy opowiadała o tym jak wymyła i wypastowała samochód to aż się rozmarzyła.Nie mogłam na własne oczy uwierzyć,ale jednak.
avatar
Ja chyba nie dożyje,a nawet gdyby to i tak nie poszłabym,nie lubię braciszków.
avatar
Wyobraziłem sobie ten kondukt, naturalistycznie...
Do uwag poprzedników dorzucę jeden błąd:
*szwędacze - szwendacze.
avatar
Takie coś znalazłem, Hardy:
"Czasownik zwrotny szwendać się (‘chodzić tu i tam, wałęsać się, włóczyć się’) – wbrew temu, co można by sądzić – nie ma nic wspólnego z niemczyzną. Wszystko wskazuje na to, że jest przeróbką fonetyczną archaicznego czasownika szwędrać się o tym samym znaczeniu, pisanego przez ę. Ponieważ samogłoska nosowa ę przed spółgłoską d przechodzi w |en|, z czasem upowszechniła się pisownia szwendrać się, a później szwendać się (-dr- uproszczono sobie do -d-). Niekiedy jednak widywało się w druku grafię szwędać się. Wszystkie te formy odnotował Słownik języka polskiego Jana Karłowicza, Adama Kryńskiego i Władysława Niedźwiedzkiego (tzw. warszawski), Warszawa 1915, t. VII, s. 693–694.
Ostatecznie kodyfikatorzy ortografii na początku XX wieku postawili na zapis z en – szwendać się. Może dlatego, że istniał w obiegu podobny brzmieniowo bezokolicznik szwenkować się (‘obrócić się’)? Niewykluczone jest też odwołanie się do czasownika szwankować (‘być w złym stanie, mieć wady, braki’), wywiedzionego z niemieckiego verbum schwanken (‘chwiać się, wahać się’).
Maciej Malinowski, Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie.
Czyli, że masz rację, a ja tkwię w XIX wieku z pisownią tego czasownika.
avatar
Wszystkie kondukty świata wyglądają identycznie. Jaka w tym dla narodów pociecha?
avatar
Futurologia - to nie wróżenie z fusów. To twarda nieubłagana nauka oparta na empirii
avatar
W szaleństwie rozkręcającej się pandemii wszyscy

W S Z Y S C Y /co do sztuki/

skręcimy kark.

To, co mamy teraz, to wierzchołek góry lodowej, a zatem

matematycznie to zaledwie 1/7 (ta widoczna nad wodą) część ajsberga
avatar
Na całym świecie do 2030 r. przetrwają wyłącznie dzisiejsze dzieci
avatar
Tak oto niniejsza satyra/groteska (patrz obrany gatunek) przez zaledwie TRZY lata (data publikacji!) wyewoluowała w nieubłagane proroctwo
avatar
Sami więc już widzimy, że to, co /tutaj czy nie tutaj/ piszemy, już w dniu stworzenia zaczyna podlegać prawom samoistnego bytu, nad którymi nie panuje ni Autor, ni recenzent, ani ani.

Swoją drogą ciekawe, jak ten żałobny kondukt odczytają Czytelnicy AD 2030
© 2010-2016 by Creative Media