Text 11 of 31 from volume: Moje takie tam...
Author | |
Genre | poetry |
Form | blank verse |
Date added | 2018-02-01 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1294 |
Miałeś być tarczą, moim orężem,
przy tobie chciałam śmiać się i płakać,
chronić w ramionach, gdy przyszło złe.
A zamiast tego, słone śniadanie.
Podłe, okrutne, padają słowa,
jak kule gradowe tłuką mózg.
Oczy dziecka zalane łzami
i drżące rączki na mojej twarzy...
Mamo uciekaj! Dobrze, idziemy.
To już ostatni taki poranek.
Jutro się dowiesz, jak smakuje,
nieprzesolony łzami chleb.
Taka decyzja musi być poparta specjalnym programem testowania mężczyzny przez kobietę. Co nagle, to po diable i przede wszystkim zauroczenie, miłość, którą trzeba umieć pielęgnować i rozwijać.
Dawanie polegające na braniu i odwrotnie.
Chociaż wszystkiego prześwietlić się nie da. Skłonności do nałogów mogą się ujawnić w obliczu problemów, kiedy już jest za późno na ewakuacje uczuć. I tylko rączki dziecka...
ratings: perfect / excellent
Dla dobra dzieci rezygnujemy i z całej tej szmacianej "tarczy opiekuńczej", i z całej tej do bólu reszty