Author | |
Genre | humor / grotesque |
Form | poem / poetic tale |
Date added | 2018-03-25 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1731 |
A w drogerii, koło piątku,
straszny tumult na regale.
Właśnie kremy od początku
jątrzą prawie całą halę.
Najważniejszy, to penaten,
dumnie deklem pokaszluje -
- ja pochodzę prosto z Aten
a adidas, to mój wujek.
Loreal już gula lata,
bo na zmarszczki cudo nowe
każdy z oksykortem brata,
a nivea węszy zmowę...
Kremy, maści i pomady
dyskutują nad swym losem,
a tu nagle bez żenady
ktoś cichutkim woła głosem:
- jam królowa kremów wszystkich,
po goleniu i na blizny.
Jestem tylko od spraw śliskich,
bo brakuje mi tężyzny.
- Ty?! Najlepiej się posmaruj
wprost na parchy i na strupy,
a twój fetor... nie, no daruj,
z taką maścią to do dupy!
- Włanie chciałam wam powiedzieć,
to nie żadne są ekscesy,
kiedy tylko wchodzę w dupę,
to największe mam sukcesy.
- Kto, ty? Co ty! Szary smalcu,
nie rozmieszaj nas we dworze...
tobą można na faq - palcu
nasmarować oś w traktorze!
Wtem się dekiel zamknął z trzaskiem,
wszystkim nagle zrzedła mina,
bo na deklu szarym blaskiem
ktoś napisał - WAZELINA.
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent