Author | |
Genre | poetry |
Form | poem / poetic tale |
Date added | 2019-01-09 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1413 |
Zebrali się w lokalu Raj!
...bracia kamraci pod chmurami...
Tylu ich było, chłopie, tam -
nie nadążali lać barmani.
Do siebie pili raz po raz;
szkło migotało życiem w słońcu.
A tacy happy - niezły haj!
Kielicha wypić można w końcu.
Sami młodzieńcy - zmarszczek null,
wyłącznie miłe, dobre słowa.
W dystrybutorze Żywca full,
no i zagrycha superowa.
Pan konferansjer (równy gość)
rozdawał gifty - skrzydła nówki.
Kapela grała hit Mam dość;
na stole flakon księżycówki.
Widelcem w klina dzwoni ktoś,
Za zdrowie Gości!!! - toast wznosi
i w jednej chwili zgrzyta coś,
pewne pytanie aż się prosi:
Jak tu za zdrowie zalać pysk?
Tutaj do bólu wszyscy zdrowi!
Pić bez kozery? Pić, by żyć!
Inaczej, chłopie, nie ma mowy!
I nagle nudny stał się bal,
nie było o co kruszyć kopii.
Po mordzie tylko deszczyk lał,
a sielski nastrój mdlił okropnie.
Bo nawet znany ochlaj, dziad,
co zawsze nochal miał czerwony,
na twarzy wprost anielsko zbladł.
Pod stół nie wyrżnął, nawalony.
Marzenie się nabiło w łeb,
by tę tancbudę podrasować,
na stoły rzucić smalec, chleb,
znów nie mieć kasy, kombinować...
Chociaż kapeczkę bidnym być,
przed wiatrem w oczy się zasłaniać.
Znów na pohybel biedzie pić
i mieć nieziemskie wymagania.
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent