Author | |
Genre | poetry |
Form | poem / poetic tale |
Date added | 2019-03-16 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1282 |
Podeszwa dźwiga pięćdziesięciolatka
światła nie słuchają się, rozpraszają.
Mlecznobiała uroda nie przetrwa na pewno
w pierworodny sposób.
Muszę przygotować legowisko
ceremonię pogrzebową.
Drobinki życia poczętego
jak ikebanę ułożyć wokół siebie.
Płyny ustrojowe uderzają do głowy
natura właściwa artystom.
Setki nawyków i dziwactw
rozpływa się z łatwością.
Na pustynnych białych skrzyżowaniach
z ziemskich powłok
przechodzę na drugą stronę.
Zamożność mojej sylwetki
nie cieszy się powszechną popularnością.
Wszelkie porozumienie ze znaczeniami
jest konieczne, jak temperatura powietrza.
Zapakuję stare zdjęcia, wymyślone pejzaże
sceny epizodyczne.
Godziny spędzone w cieniu kandyzowanego drzewa
jako ostatni poczęstunek dla duszy i ciała.
Świadomość niczego nie ułatwia.
Życie wzbudza we mnie tęsknoty
niektóre barwne i bezsensowne.
Popatrzę na siebie z ciekawością
delikatnie wystawię się za okno
nadwrażliwość skruszeje na pewno.
Rano muszę być na czczo.
Za przezroczystą szybą kompletne odludzie.
ratings: perfect / excellent
Pustynia istna dookoła (choć 38 milionów Rodaków na wyciągnięcie dłoni) przez całe 50.ciolecie jednostkowego życia - oto tego "ja" przedzgonne honorarium za całe jego pozgonne epitafium (patrz nagłówek wiersza)
Czym jest nasz wielki grzech powszedni?
Zaniechaniem?
który od zawsze mieszka tuż za twoją ścianą
Setki nawyków i dziwactw
ROZPŁYWAJĄ się z łatwością
Setki to nie jedna setka, a co najmniej DWIE i więcej setek
Przecież N I K T przy zdrowych zmysłach nie pisze za "dziękuję"!
ratings: very good / very good