Go to commentsMałe stopy
Text 5 of 6 from volume: Maszynista
Author
Genrefantasy / SF
Formprose
Date added2012-01-10
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views2830

Ściany wpatrywały się w siebie nawzajem, łypiąc spod zimnych cegieł. Gdzieś pośród nich, za zdradzieckim zakrętem czaił się cień mężczyzny. Zerkał on co jakiś czas zza winkla z nadzieją, że to wreszcie nadejdzie. Zacisnął spoconą dłoń na rękojeści noża i prawie podskoczył, gdy na początku ciasnej uliczki pojawił się kobiecy kontur.

Skurcz przeszedł mu po dłoni, przez co palce wbiły się w uchwyt pod ostrzem.

Prezentowała się świetnie. Długie, lekko kręcone blond włosy opadały na kremowy płaszcz z wielkimi guzikami. Smukła sylwetka i małe piegi, które świeciły mu po zmrużonych oczach wzmagały tylko jego niecierpliwość.

Była coraz bliżej…tylko kilka kroków od zasięgu mroku.

Mężczyzna wtopił się między cegły.

Jeszcze tylko trzy kroki.

Ciemna i zarośnięta ręka rozlała się po jej włosach, naprężając niektóre z nich, natomiast nóż stanął na drodze gładkiej skóry szyi.

***

Na krawędzi dachu dwie małe stopy wykonywały swobodne i beztroskie łuki. Ich właściciel spojrzał w dół i skrzywił się lekko.

- Nigdy się nie nauczą – powiedział zawiedzionym głosem.

Kot, który siedział obok niego, odwrócił swoje świecące oczy w jego stronę i lekko się uśmiechnął. Wyglądał jak koci odlew smoły z dwoma żarówkami w oczodołach.

- To miłość dzisiejszych czasów – odparł, a delikatny uśmiech nie myślał nawet o tym, by wyprowadzić się spod jego srebrzystych wąsów.

- Czy ona coś zrobiła? – zapytał chłopiec. Uspokoił przy tym beztrosko latające stopy, jakby odpowiedź była teraz wszystkim, co ich otacza.

Kot parsknął i spojrzał w dół, zlizując z zimnego powietrza jęki rozpaczy.

- Oni wszyscy coś robią.

- Nie zasługują na to.

- Są rzeczy, na które nie trzeba sobie zasłużyć.

***

Zdyszany mężczyzna wybiegł z ciemnego zaułka, nerwowo zapinając pasek od spodni i rozglądając się na boki. Zwolnił trochę kroku, kiedy skręcił w inną przecznicę.

Ruch w mieście był o tej godzinie zbyt duży. Jasne lampy samochodów mierzyły jego plecy, kiedy pośpiesznym krokiem pokonywał chodnik.

Poprawił swoje tłuste włosy i wytarł krew z palca o spodnie. Gdy dotarł do pasów, rozejrzał się nerwowo, ocenił, że zdąży jeszcze przejść i osiadł na uśpionej zebrze.

Kiedy podeszwa buta opadała nad białym pasem, usłyszał za sobą tupot małych stóp. Uderzały szybko o chodnik, wytyczając prostą linię za jego plecami. Przystanął, a promień wydobywający się z okrągłych lamp skoczył w jego stronę.

***

Terry zacisnął dłonie na kierownicy, myśląc, że być może to utrudni mu zaśnięcie podczas jazdy. Z trudem utrzymywał wzrok nad deską rozdzielczą, co chwila unikając jasnych promieni latarni. Co jakiś czas spoglądał na przechodniów, których mijał. Może po to, żeby rozruszać kark i rozbudzić swoją koncentracje, a może po prostu z nudów. Sam nie był pewien.

Kiedy minął człowieka zmierzającego nerwowym krokiem w stronę pasów, jego uwagę zwrócił czarny kot po przeciwnej stronie ulicy. Miał oczy jak zielone żarówki i ewidentnie mierzył Terry’ego wzrokiem.

Kierownica przetoczyła się w prawo, a stopa opadła ciężko na pedał gazu.

Za nim Terry zdążył oderwać wzrok od dwóch zielonych żarówek, zderzak jego starego Forda bezlitośnie strawił czyjeś ciało. Hamulce zawyły rozpaczliwie.

  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media