Author | |
Genre | fantasy / SF |
Form | prose |
Date added | 2012-01-10 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 2844 |
Ściany wpatrywały się w siebie nawzajem, łypiąc spod zimnych cegieł. Gdzieś pośród nich, za zdradzieckim zakrętem czaił się cień mężczyzny. Zerkał on co jakiś czas zza winkla z nadzieją, że to wreszcie nadejdzie. Zacisnął spoconą dłoń na rękojeści noża i prawie podskoczył, gdy na początku ciasnej uliczki pojawił się kobiecy kontur.
Skurcz przeszedł mu po dłoni, przez co palce wbiły się w uchwyt pod ostrzem.
Prezentowała się świetnie. Długie, lekko kręcone blond włosy opadały na kremowy płaszcz z wielkimi guzikami. Smukła sylwetka i małe piegi, które świeciły mu po zmrużonych oczach wzmagały tylko jego niecierpliwość.
Była coraz bliżej…tylko kilka kroków od zasięgu mroku.
Mężczyzna wtopił się między cegły.
Jeszcze tylko trzy kroki.
Ciemna i zarośnięta ręka rozlała się po jej włosach, naprężając niektóre z nich, natomiast nóż stanął na drodze gładkiej skóry szyi.
***
Na krawędzi dachu dwie małe stopy wykonywały swobodne i beztroskie łuki. Ich właściciel spojrzał w dół i skrzywił się lekko.
- Nigdy się nie nauczą – powiedział zawiedzionym głosem.
Kot, który siedział obok niego, odwrócił swoje świecące oczy w jego stronę i lekko się uśmiechnął. Wyglądał jak koci odlew smoły z dwoma żarówkami w oczodołach.
- To miłość dzisiejszych czasów – odparł, a delikatny uśmiech nie myślał nawet o tym, by wyprowadzić się spod jego srebrzystych wąsów.
- Czy ona coś zrobiła? – zapytał chłopiec. Uspokoił przy tym beztrosko latające stopy, jakby odpowiedź była teraz wszystkim, co ich otacza.
Kot parsknął i spojrzał w dół, zlizując z zimnego powietrza jęki rozpaczy.
- Oni wszyscy coś robią.
- Nie zasługują na to.
- Są rzeczy, na które nie trzeba sobie zasłużyć.
***
Zdyszany mężczyzna wybiegł z ciemnego zaułka, nerwowo zapinając pasek od spodni i rozglądając się na boki. Zwolnił trochę kroku, kiedy skręcił w inną przecznicę.
Ruch w mieście był o tej godzinie zbyt duży. Jasne lampy samochodów mierzyły jego plecy, kiedy pośpiesznym krokiem pokonywał chodnik.
Poprawił swoje tłuste włosy i wytarł krew z palca o spodnie. Gdy dotarł do pasów, rozejrzał się nerwowo, ocenił, że zdąży jeszcze przejść i osiadł na uśpionej zebrze.
Kiedy podeszwa buta opadała nad białym pasem, usłyszał za sobą tupot małych stóp. Uderzały szybko o chodnik, wytyczając prostą linię za jego plecami. Przystanął, a promień wydobywający się z okrągłych lamp skoczył w jego stronę.
***
Terry zacisnął dłonie na kierownicy, myśląc, że być może to utrudni mu zaśnięcie podczas jazdy. Z trudem utrzymywał wzrok nad deską rozdzielczą, co chwila unikając jasnych promieni latarni. Co jakiś czas spoglądał na przechodniów, których mijał. Może po to, żeby rozruszać kark i rozbudzić swoją koncentracje, a może po prostu z nudów. Sam nie był pewien.
Kiedy minął człowieka zmierzającego nerwowym krokiem w stronę pasów, jego uwagę zwrócił czarny kot po przeciwnej stronie ulicy. Miał oczy jak zielone żarówki i ewidentnie mierzył Terry’ego wzrokiem.
Kierownica przetoczyła się w prawo, a stopa opadła ciężko na pedał gazu.
Za nim Terry zdążył oderwać wzrok od dwóch zielonych żarówek, zderzak jego starego Forda bezlitośnie strawił czyjeś ciało. Hamulce zawyły rozpaczliwie.