Author | |
Genre | fantasy / SF |
Form | prose |
Date added | 2019-10-27 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1362 |
Trupi odór przysiadł na płatkach delikatnych kwiatów. Uginają się lekko pod ciężarem śmierci. Świeże powietrze nie może przebić zasłony smrodu. Jedynie nieznacznie wgniata, pozostawiając trwały ślad podobny do tego, jaki zostawia palec wciśnięty w martwe ciało.
Pomieszczenie jest okrągłe. Słabo oświetlone blaskiem świec. Podłużne metalowe naczynie w kształcie rynny stojące w centralnym miejscu, kryje w sobie wilgotne zwłoki. Obok stoi postać ubrana w białą sukienkę w kolorowe kwiatki. Na każdym płatku widnieje obraz przedstawiający czarnego pająka z wielobarwną kokardką.
Wokół, około dwóch metrów od ściany, siedzą szkielety ubrane w woskowe szaty. Poprzez ich płaszcze prześwitują zamglone, szare kości. Trzymają w nagich dłoniach złote świeczniki w kolorze słodkiego miodu, przyozdobione gałkami ocznymi, wiszącymi na łańcuszkach z zastygłej żywicy. Wszystkie obserwują środkowy obiekt. Nad pojemnikiem fruwa biały gołąbek. Z dzioba wystaje niewielki świecący lampion. Skrzydełka lepią się do ścian ciszy. Odrywają jej cząstki, transportując do otwartych jam szarych czaszek.
Dźwięk odoru, z coraz większą, siłą gra finał okrągłej symfonii. Rozbrzmiewa we wszystkich zakątkach, zostawiając drgające skrzepłe nuty. Cienkie plasterki klucza, odcinane są liniami pięciolinii oraz brzytwą w ręce dyrygentki. Część kolorowej sukienki przylega do leżącego ciała. Czerpie z niego siłę. Rozkłada w miarę potrzeb.
Dźwięki narastają. Postacie pod ścianą, zaczynają miarowo uderzać piszczelem o piszczel. Kołyszą się z boku na bok w klekoczących odgłosach. Pochodnie stojące za nimi rzucają ich cienie na przeciwległą, półkolistą ścianę. Tańczą nad ich głowami w miarowym kołysaniu. Echo krąży w wielu zakamarkach w rytmicznym stukocie. Świeczniki wirują, wprawiając w ruch gałki oczne. Spoglądają na wszystkie strony, by za chwilę opuścić swoje miejsce. Wlatują do pustych oczodołów i stamtąd wykukują jak pisklęta z gniazd.
Postać w sukni stoi na miękkich zwłokach. Zapada się w nie. Złociste włosy okala srebrzysta migotliwa aureola. W przezroczystym prześwitywaniu, szybują odrobinki białych skrzydeł. Następuje ich scalenie. Postać tańczy nad pojemnikiem. Z koronkowych bucików kapią podłużne krople rozkładu. Włochate czarne pajączki odpadają od płatków. Suną po posadzce w kierunku siedzących postaci. Wchodzą na nie. Ich małe nóżki zostawiają tycie ślady na grząskiej powierzchni. Pochodnie kończą żywot swoich własnych płomieniach. Szaty wolniutko spływają na podłogę, po lepkich drogach z szarych kości. Pająki toną w gorącej mazi, zakłócając gładką powierzchnię roztopionego wosku.
Postać w sukni krąży nieustannie pod sklepieniem. Kolorowe kwiaty z jej szaty, wirują wokół jak stado motyli. Szybują nad leżącym ciałem, by po chwili przylgnąć do jego powierzchni. Rozkład jest wielobarwnym przeistoczeniem. Szkielety nieruchomieją w martwym tańcu. Kruszeją z każdą chwilą. Rusztowania dla mięśni zamieniają się w proch. Leży na powierzchni wosku, niczym rozsypane kakao. Gałki oczne pękają w mokrym odgłosie. Z ocalałych świeczników wypływa krew.
Suknia wirującej postaci zwiększa swoją objętość. Śnieżno biały całun przytula leżące ciało. Pochłania odór i mdły rozkład. Na sklepieniu widać czarne niebo. Są na nim jasne gwiazdy. Zataczają ogniste kręgi. Szybciej i szybciej.
Pojemnik jest teraz przezroczysty. Ciało zdaje się wisieć w powietrzu. Jest inne. Zupełnie nie podobne do tego, czym było jeszcze przed chwilą.
Z centralnego punktu sufitu, rozchodzą się pęknięcia do samej krawędzi posadzki. Całe pomieszczenie rozkwita jak dojrzały kwiat. Z zewnątrz spływa jasne światło. Prawie wszystko zostaje wyssane na zewnątrz.
Kwiat jest jednym z niezliczonej ilości podobnych kwiatów, na bezkresnej łące.
A łąka szybuje z innymi w przestrzeni tajemnicy.