Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2019-12-01 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1322 |
METYL, SPIRYTUS I JA
Plan był banalnie prosty: kupiliśmy razem z Metylem litr spirytusu „Royal”, aby wspólnie go skonsumować pewnej imprezowej soboty. Wczesnym wieczorem miał odbyć się koncert antyfaszystowski w Kielcach, a następnie punkowa potupaja w Zagnańsku. Że pijemy, to nie podlegało dyskusji. Pytaniem było tylko: jak? Dzień był brzydki, październik, deszcz, ja w zamszowych trzewikach, więc aby potem nie było jakichś przeziębień i katarów, zaproponowałem, by spirytusu nie rozcieńczać, nie dodawać mu smaków i aromatów, ale potraktować jako swego rodzaju szczepionkę prozdrowotną. Metyl się zgodził. Zamszaki mi przemokły. Było tak jak przewidzieliśmy.
W Zagnańsku, w klubie „U Ducha”, te imprezy odbywały się cyklicznie, przez cały rok szkolny. Zasady były proste: płacisz, wchodzisz i potem to już robisz co chcesz, jeśli tylko nie przeszkadzasz innym. Pijesz, słuchasz muzyki, wskakujesz w pogo albo kisisz się na krzesełkach.
Przyjeżdżało tam wielu takich, co to tylko na wejście mieli i liczyli na poczęstunek od napotkanych. To był początek lat ’90 – Balcerowicz z kolegami dusili firmę po firmie, ciężko było znaleźć pracę, by zarobić jakieś pieniążki. No future.
Postawiliśmy butlę na stole. Taka litrówka to okazała, zwracająca powszechną uwagę instalacja. Krótka chwila i już koło nas zaroiło się od kolegów, spragnionych. Co to? Lejemy. Dla wszystkich na tyle śmiałych, by poprosić o poczęstunek. Z tych, których pamiętam, byli Niewinny i Bambosz. Może i Długi się przemazał towarzysko. Do pierwszej kolejki wystartowało 8 osób. Po wypiciu było „ uuu, to naprawdę spirytus!” Potem już wszyscy wiedzieli, że tu owszem, częstują, ale czystym spirytusem i wokoło naszego stolika zrobiło się luźniej. Druga kolejka to już tylko 6 kubków, trzecia to jeszcze mniej.
A potem to już był Bambosz nietomny i przewieszony przez barierkę na zewnątrz, przed klubem, karetka wezwana do niego i pogryziony sanitariusz, a Bambosz ocknięty i uczestniczący. Ja śpiący gdzieś tam. Metyl śpiący gdzieś indziej. I powrót do domu, do Kielc. I ranek lekki, tylko taki podrabiany, chiński kac.
Esencjonalna impreza.
ratings: perfect / excellent
w pierwszym podejściu 8 plus w drugim 6 = 14 kubków. Dobrze rachuję??
Jeśli te kubki to były tzw. ćwiartki, to ta spirytusowa arytmetyka coś mnie tutaj... jakby deczko... nie sztymuje
Chceme le se wepic!
Chceme le se wepic
Z ty malenci butelci!
/co na nasze oznaczało "chcemy sobie wypić (bis) z tej maleńkiej butelki" - i dzieciaki to śpiewały, zataczając się ze śmiechu/