Go to commentsKonstantin Simonow - Przypadek Połynina
Text 251 of 252 from volume: Tłumaczenia na nasze
Author
Genrehistory
Formprose
Date added2020-01-12
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views1516

7. listopada 41 r. wypisano pułkownika Połynina ze szpitala, gdzie przeleżał 10 dni z kontuzją ścięgna prawej nogi. Podniósłszy przed ostrym wiatrem kołnierz skórzanej kurtki i opierając się na swojej nowej, darowanej przez mechaników lasce z kolorową pleksiglasową główką, wyszedł na ganek i przez kilka minut stał, wdychając mroźne powietrze i oceniając stan pogody. Szare murmańskie niebo wisiało tuż nad dachami, padał gęsty śnieg i prawie nie było żadnej widoczności. Połynin pomyślał, że przy takiej zamieci Niemcy nie polecą dzisiaj na Murmańsk*), a i nasi wątpliwe, czy zechcą wylecieć na bombardowanie. A zatem lotnicy z jego pułku już nie muszą osłaniać miasta, ni latać w myśliwskiej asyście.


Do podjazdu przed gankiem podjechała *emka*. Obok kierowcy, dotykając głową sufitu łazika, siedział Gricko - naczelnik sztabu pułku i najbliższy przyjaciel Połynina.


- A myśmy na was czekali na izbie przyjęć, - powiedział Gricko, nachylając mocno głowę i wyłażąc z samochodu na spotkanie z Połyninem, - Niech pan siada z przodu, pułkowniku, mniej będzie panem trzęsło.


Połynin uścisnął jego dłoń, położył na siedzenie z przodu swoją piękną laskę i ostrożnie usiadł obok szofera.


- Dzień dobry, Gorbunow.

- Dzień dobry, towarzyszu pułkowniku. Cieszę się, że pan wyzdrowiał.

- No, jeszcze nie całkiem, - odrzekł Połynin. - Lekarze póki co zabronili latać. Jak tam w pułku? - zwrócił twarz do Gricko, kiedy *emka* ruszyła.

- W pułku wszystko w porządku. - odparł ten, uśmiechając się. - Wczoraj zestrzeliliśmy *hansa*.

- Strąciliście czy tylko zapisaliście, że zestrzelony?

- Strącony. Z podpisem i z pieczątką - spadł prosto na asfalt na ulicy przy hotelu *Arktyka*.

- A co na to nasi sąsiedzi?


Sąsiadami pułku na ich lotnisku były dwie eskadry Anglików, którzy latali na *hurricanach*. Piloci pułku Połynina z ich pomocą oswajali się właśnie z tymi dostarczanymi w transzach angielskimi myśliwcami.


- Sąsiedzi też jednego trafili. Bruce go zestrzelił. Nie sam, bo leciał z bratem, tym wysokim jak tyka.

- Nie jest wyższy od ciebie.

- O centymetr, bo dwa razy żeśmy to z nim mierzyli.

- To widzę, żeście nieźle się tutaj obijali, - uśmiechnął się Połynin.


Teraz, kiedy wracał już do pułku, wszystko go cieszyło: i ten *fryc*, strącony przez naszych, i ten drugi, trafiony przez Anglików, i to, że z tyłu siedzi za nim Gricko, z którym walczył jeszcze w Hiszpanii, i że ten mierzył się z tym Brucem, co to już zbił tutaj na niebie w Murmańsku trzech *hansów*, czyli - jak nowi sąsiedzi sami ich nazywali - *gerry*.


- Przedwczoraj nie było pogody, - rzekł Gricko. - Poszliśmy w gości do Anglików, to się z nim pomierzyliśmy.



...................................................


*) Murmańsk - słynny, nie zamarzający nawet zimą rosyjski europejski port za kołem polarnym. Do Murmańska przez wszystkie wojenne lata Wojny Ojczyźnianej 1941-45 szły morskie konwoje z dostawami z Anglii. Zainteresowanym polecam w podobnej tematyce znaną powieść wojenną Nicholasa Monsarrata *Okrutne morze*



  Contents of volume
Comments (12)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Konstanty Simonow. Bardzo dobry pisarz.
Jedno pytanie - "niech pan siada, pułkowniku" - czy tak jest w oryginale rosyjskim "pan"?

*nie zamarzający - niezamarzający
avatar
Zapewne przez - wy - siadajcie .
avatar
Upieram się przy pisowni

KONSTANTIN SIMONOW to nie polski Konstanty Ildefons; polonizacja rosyjskich nazw - imion, nazwisk, nazw miejscowości - to jeden z grzeszków polskich translacji;

"nie zamarzający nawet w czasie zimy Murmańsk" (w odróżnieniu od nazwy technicznej np. "płyn niezamarzający") podobnie jak w zdaniu "panowie w tej chwili nie palący" (w kontrze do "wagonu dla niepalących"). "Nie" z imiesłowami przymiotnikowymi piszemy raz łącznie - raz rozdzielnie w zależności od kontekstu i uszczegółowienia komunikatu.

Gricko i Połynin - to co prawda najbliżsi przyjaciele, ale zwracający się do siebie nie per "ty", a w formie tożsamej z naszym "pan". Identycznie mamy w języku francuskim, gdzie "vous voulez, monsieur" tłumaczymy jako "pan chce", a nie "wy chcecie"
avatar
Świetny fragment i bardzo dobrze przetłumaczony. Nie wiem, jak jest w oryginale. W naszym rozumieniu słowa pan po rosyjsku byłby to gospodin. Jeżeli zaś pan domu, to chozjain.
Co zaś tyczy pisowni "nie" z imiesłowem przymiotnikowym, to przypominam, że w 1997 roku Rada Języka Polskiego PAN, by uniknąć nieporozumień, postanowiła, że piszemy je łącznie. Na pewno dotyczy to również tłumaczeń.
avatar
Mój błąd - biję się w pierś; w 1997 r. - 20 lat temu z kawałem - gdzieś chyba przeoczyłam postanowienie szan. Rady.

Człowiek uczy się do śmierci, a i tak głupi schodzi do grobu :(

Moje tłumaczenie opieram na wydaniu Konstantin Simonow - "Sobranije socinienij" tom 3., edytor "Hudożestwiennaja Litieratura", Moskwa 1980, str. 549 - 629
avatar
Przytoczę pewne zdarzenie z 1961 lub 1962 roku związane z łącznym lub rozdzielnym pisaniem "nie" z imiesłowami przymiotnikowymi, ale w języku rosyjskim. Byłem wtedy uczniem pierwszej lub drugiej klasy Liceum Pedagogicznego w Pułtusku, którego dyrektorem i jednocześnie rusycystą był Wacław Palewski, niezwykle wymagający i groźny belfer. Mieliśmy dyktando z j. rosyjskiego. Zaskoczyły mnie w nim dwa bardzo podobne zdania usytuowane w różnych miejscach dyktanda. Pierwsze brzmiało: "Nieudobriennaja ziemlia dajet płochyje wschody". Drugie: "Nie udobriennaja nawozom ziemlia dajet płochyje wschody". Przypomniało mi się wówczas, że na poprzedniej lekcji dyrektor nam tłumaczył, że jeżeli w takich zdaniach jest tzw. pojasnitielnoje słowo (nawozom), wówczas piszemy rozdzielnie, a jeżeli go nie ma, piszemy łącznie. Jako jedyny napisałem poprawnie i jako pierwszy w pułtuskiej karierze pedagogicznej dyrektora Palewskiego otrzymałem u niego najwyższą ocenę, czyli 4 . Regułę tę zapamiętałem chyba do końca życia, podobnie jak zalecany przez dyrektora podręcznik do rosyjskiej gramatyki, którego autorem był Szczerba (imienia nie pamiętam). Ale rzeczywiście był to wspaniały podręcznik.
avatar
Emilio, chodziło mi o coś innego - czy wtedy (rok 1941) do pułkownika Armii Czerwonej inny wojskowy mógł zwrócić się przez "pan", a nie "towarzysz".

PS. Do komentarza Janko - u nas są jednak dalej zwroty, które zapisujemy rozdzielnie lub łącznie, w zależności od kontekstu, np. także, tak że...
avatar
W oficjalnych sztywniackich gadkach sowieccy wojskowi zwracali się wzajem do siebie - w tamtych czasach - równie sztywniacko, jak to ma miejsce dzisiaj. Powtarzam: relacje osobiste, łączące Połynina z Gricko, były serdeczne i wyjątkowo bliskie. W takich sytuacjach, jak ta opisywana tutaj, mówili do siebie jak my: prosto i naturalnie, bez tych "towarzyszy", "obywateli" oraz innych jeszcze "waszych wysokości" i specdodatków.

Zwrot "pan"/"pani" w polszczyźnie ma szerokie konotacje:

- to może być tzw. jaśnie pan/wielmożna pani;
- to może być Pan Wszechmocny, Pani w Ostrej Bramie;
- czy wreszcie ot, zwykły, taki sobie, szary pan Kowalski - żebrak spod mostu, czy Malinowska, pani spod latarni.

W tej powieści szef sztabu Gricko - w obecności postronnego kierowcy - zwracając się do swego starego kumpla, pułkownika Połynina, używa jedynej z możliwych formy.

Ps. Dzieciaki w ZSRR zwracały się do obcych formułą "wujku", "ciociu". Otoczone - jak na całym świecie - powszechną opieką i miłością, wyrastały na bardzo dzielnych ludzi
avatar
Hardy, przytoczone przez Ciebie przykłady są zupełnie odmienne od omawianych tutaj. Także - znaczy również, a tak że - znaczy w taki sposób, że.
avatar
Janko, oczywiście że to odmienne przykłady. Podałem je, że istnieją takie rozróżnienia w pisowni, w zależności od znaczenia.
avatar
Emilio Twoje tłumaczenia są wspaniałe:) Ukłony w pas :)
avatar
I znów jest co czytać u Ciebie, Emilio. Dziękuję.
Z tym "panem" w Rosji zawsze było wiele dowcipów. Rosjanie nabijają się, że w Polsce żebrak, czy pijak, czy ostatni menel — to też pan. ;)
© 2010-2016 by Creative Media