Autor | |
Gatunek | historyczne |
Forma | proza |
Data dodania | 2020-01-12 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1500 |
7. listopada 41 r. wypisano pułkownika Połynina ze szpitala, gdzie przeleżał 10 dni z kontuzją ścięgna prawej nogi. Podniósłszy przed ostrym wiatrem kołnierz skórzanej kurtki i opierając się na swojej nowej, darowanej przez mechaników lasce z kolorową pleksiglasową główką, wyszedł na ganek i przez kilka minut stał, wdychając mroźne powietrze i oceniając stan pogody. Szare murmańskie niebo wisiało tuż nad dachami, padał gęsty śnieg i prawie nie było żadnej widoczności. Połynin pomyślał, że przy takiej zamieci Niemcy nie polecą dzisiaj na Murmańsk*), a i nasi wątpliwe, czy zechcą wylecieć na bombardowanie. A zatem lotnicy z jego pułku już nie muszą osłaniać miasta, ni latać w myśliwskiej asyście.
Do podjazdu przed gankiem podjechała *emka*. Obok kierowcy, dotykając głową sufitu łazika, siedział Gricko - naczelnik sztabu pułku i najbliższy przyjaciel Połynina.
- A myśmy na was czekali na izbie przyjęć, - powiedział Gricko, nachylając mocno głowę i wyłażąc z samochodu na spotkanie z Połyninem, - Niech pan siada z przodu, pułkowniku, mniej będzie panem trzęsło.
Połynin uścisnął jego dłoń, położył na siedzenie z przodu swoją piękną laskę i ostrożnie usiadł obok szofera.
- Dzień dobry, Gorbunow.
- Dzień dobry, towarzyszu pułkowniku. Cieszę się, że pan wyzdrowiał.
- No, jeszcze nie całkiem, - odrzekł Połynin. - Lekarze póki co zabronili latać. Jak tam w pułku? - zwrócił twarz do Gricko, kiedy *emka* ruszyła.
- W pułku wszystko w porządku. - odparł ten, uśmiechając się. - Wczoraj zestrzeliliśmy *hansa*.
- Strąciliście czy tylko zapisaliście, że zestrzelony?
- Strącony. Z podpisem i z pieczątką - spadł prosto na asfalt na ulicy przy hotelu *Arktyka*.
- A co na to nasi sąsiedzi?
Sąsiadami pułku na ich lotnisku były dwie eskadry Anglików, którzy latali na *hurricanach*. Piloci pułku Połynina z ich pomocą oswajali się właśnie z tymi dostarczanymi w transzach angielskimi myśliwcami.
- Sąsiedzi też jednego trafili. Bruce go zestrzelił. Nie sam, bo leciał z bratem, tym wysokim jak tyka.
- Nie jest wyższy od ciebie.
- O centymetr, bo dwa razy żeśmy to z nim mierzyli.
- To widzę, żeście nieźle się tutaj obijali, - uśmiechnął się Połynin.
Teraz, kiedy wracał już do pułku, wszystko go cieszyło: i ten *fryc*, strącony przez naszych, i ten drugi, trafiony przez Anglików, i to, że z tyłu siedzi za nim Gricko, z którym walczył jeszcze w Hiszpanii, i że ten mierzył się z tym Brucem, co to już zbił tutaj na niebie w Murmańsku trzech *hansów*, czyli - jak nowi sąsiedzi sami ich nazywali - *gerry*.
- Przedwczoraj nie było pogody, - rzekł Gricko. - Poszliśmy w gości do Anglików, to się z nim pomierzyliśmy.
...................................................
*) Murmańsk - słynny, nie zamarzający nawet zimą rosyjski europejski port za kołem polarnym. Do Murmańska przez wszystkie wojenne lata Wojny Ojczyźnianej 1941-45 szły morskie konwoje z dostawami z Anglii. Zainteresowanym polecam w podobnej tematyce znaną powieść wojenną Nicholasa Monsarrata *Okrutne morze*
Jedno pytanie - "niech pan siada, pułkowniku" - czy tak jest w oryginale rosyjskim "pan"?
*nie zamarzający - niezamarzający
KONSTANTIN SIMONOW to nie polski Konstanty Ildefons; polonizacja rosyjskich nazw - imion, nazwisk, nazw miejscowości - to jeden z grzeszków polskich translacji;
"nie zamarzający nawet w czasie zimy Murmańsk" (w odróżnieniu od nazwy technicznej np. "płyn niezamarzający") podobnie jak w zdaniu "panowie w tej chwili nie palący" (w kontrze do "wagonu dla niepalących"). "Nie" z imiesłowami przymiotnikowymi piszemy raz łącznie - raz rozdzielnie w zależności od kontekstu i uszczegółowienia komunikatu.
Gricko i Połynin - to co prawda najbliżsi przyjaciele, ale zwracający się do siebie nie per "ty", a w formie tożsamej z naszym "pan". Identycznie mamy w języku francuskim, gdzie "vous voulez, monsieur" tłumaczymy jako "pan chce", a nie "wy chcecie"
Co zaś tyczy pisowni "nie" z imiesłowem przymiotnikowym, to przypominam, że w 1997 roku Rada Języka Polskiego PAN, by uniknąć nieporozumień, postanowiła, że piszemy je łącznie. Na pewno dotyczy to również tłumaczeń.
Człowiek uczy się do śmierci, a i tak głupi schodzi do grobu :(
Moje tłumaczenie opieram na wydaniu Konstantin Simonow - "Sobranije socinienij" tom 3., edytor "Hudożestwiennaja Litieratura", Moskwa 1980, str. 549 - 629
PS. Do komentarza Janko - u nas są jednak dalej zwroty, które zapisujemy rozdzielnie lub łącznie, w zależności od kontekstu, np. także, tak że...
Zwrot "pan"/"pani" w polszczyźnie ma szerokie konotacje:
- to może być tzw. jaśnie pan/wielmożna pani;
- to może być Pan Wszechmocny, Pani w Ostrej Bramie;
- czy wreszcie ot, zwykły, taki sobie, szary pan Kowalski - żebrak spod mostu, czy Malinowska, pani spod latarni.
W tej powieści szef sztabu Gricko - w obecności postronnego kierowcy - zwracając się do swego starego kumpla, pułkownika Połynina, używa jedynej z możliwych formy.
Ps. Dzieciaki w ZSRR zwracały się do obcych formułą "wujku", "ciociu". Otoczone - jak na całym świecie - powszechną opieką i miłością, wyrastały na bardzo dzielnych ludzi
Z tym "panem" w Rosji zawsze było wiele dowcipów. Rosjanie nabijają się, że w Polsce żebrak, czy pijak, czy ostatni menel — to też pan. ;)