Go to commentsKonstantin Simonow - Przypadek Połynina /2
Text 252 of 252 from volume: Tłumaczenia na nasze
Author
Genrehistory
Formprose
Date added2020-01-13
Linguistic correctness
Text quality
Views1423

- A inne jakieś nowości? - zapytał Połynin.

- U nas już nie ma żadnych, ale u was są. - odparł Gricko i przez ramię podał mu swoją długaśną ręką numer *Czerwonej Gwiazdy* z 4. listopada. - Proszę popatrzeć na drugiej stronie.


Połynin rozłożył gazetę i, ujrzawszy swoje nazwisko, zaczął czytać.


- Może chce pan, towarzyszu pułkowniku, obejrzeć tego zestrzelonego *messera*, to pojedziemy koło *Arktyki*? - zapytał kierowca.

- A cóż to znowu takiego? Mało to ich widziałem? - nie odrywając oczu od lektury odparł Połynin.


W artykule pod tytułem *Murmańskie niebo* opisano ten sam jego bój, po którym, po przymusowym lądowaniu, naciągnął sobie ścięgno i trafił do szpitala. Sam dobrze wiedział, że była to walka niezwykła, jednak korespondent odmalował ją tak, że, czytając o tym, Połynin zaczerwienił się jak piwonia.


Tak w ogóle to wszystko w gazecie opisano w miarę wiernie. Rzeczywiście wtedy, 27. października, wyleciał  wraz z innymi samolotami z jego pułku nieźle wkurzony. Od samego rana Niemcy przedarli się do Murmańska i zdołali zrzucić na miasto prawie wszystkie bomby, tracąc przy tym tylko jednego *junkersa*. Połynin otrzymał od dowódcy zdrowy *opieprz*, przy czym zaproponowano mu zwrot jego podania w sprawie skierowania na Front Zachodni do formacji myśliwów, ochraniających Moskwę. Nic o tym nie mówił temu dziennikarzowi, lecz tak po prawdzie to ten trafnie napisał, że Połynin był wściekły i chciał porachować się z *hansami*, kiedy ci tego samego jeszcze dnia urządzili kolejny nalot na Murmańsk.


Korespondent opisał, jak Połynin strącił wtedy trzech Niemców: najpierw, tuż przed miastem, wraz z Gricko upolował *junkersa*, potem, w trakcie pogoni nad linią frontu zestrzelił *messerszmita - 109* i - już wracając do domu - staranował jeszcze następnego takiego myśliwca.


Z tym trzecim wyszło tak, że Połynin, utraciwszy kontakt ze swoimi, pechowo natknął się na niego sam na sam, wystrzelawszy już całą swoją amunicję. Ten *hans*, sądząc już po pierwszych jego manewrach, to był twardy orzech do zgryzienia. Co teraz? Strzelać do niego nie było czym, a zaczniesz uciekać, to ci z tyłu zajdzie na ogon i strąci jak kaczkę!


Tylko skąd taki *fryc* miałby wiedzieć, że ty już nie masz amunicji? Połynin podjął decyzję, że nie wyjdzie z walki i będzie manewrował tak długo, aż Niemiec sam nie wytrzyma i w strachu odleci do mamy.


Niestety, facet miał, jak widać, mocne nerwy i wciąż uparcie stawiał mu czoła, działając tak nachalnie, że Połynin w przebłysku sekundy nawet pomyślał: a może jednak *fryc* wszystko już wie?


W końcu podczas kolejnego zawracania Niemiec się spóźnił, i Połynin zaszedł mu wprost na ogon prawie na styk. Jedna tylko seria - i byłoby po wszystkim! Gdyby tylko było czym strzelać... I wówczas Połynin poszedł z nim na taran...


Wszystko to korespondent opisał mniej więcej tak, jak to było i jak mu o tym mówił w szpitalu sam Połynin.


Niestety, dalej w tej relacji prasowej było o uczuciach i myślach Połynina w tamtych minutach. Lotnik nic mu o tym nie powiedział, i ten wszystko to napisał sam z własnej głowy - i o niegasnącym gniewie, który wrzał w sercu Połynina, i o jego myślach o płonącej stolicy naszej Ojczyzny, Moskwie, w walce o którą poszedł na murmańskim niebie na ten swój niebywały taran (chociaż akurat wtedy Połynin niczego takiego nie przeżywał).


Tamtego poranka istotnie kilka razy przypomniał sobie o tym swoim podaniu, o Moskwie i o tym, jak źle idą tam wojenne sprawy; i z tego powodu jeszcze bardziej pragnął właśnie tam trafić i bić się nie tutaj - a tylko tam.


Wszystkie te myśli snuły mu się po głowie rano - na ziemi. A w powietrzu, wyrównawszy prędkość i widząc przed sobą ogon *hansa*, kiedy go taranował, myślał tylko o jednym: jak najprecyzyjniej, robiąc błyskawiczny skok do przodu, stuknąć swoim śmigłem w stery *messerszmita*, żeby ten spadł - i przy tym samemu wyjść z tego cało??

  Contents of volume
Comments (4)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Świetny kolejny fragment Emilio :) Serdeczności :)
avatar
Czytając Twoje tłumaczenie, przypominają mi się z dzieciństwa filmy radzieckie. Wiele w nich było propagandy, ale ja zwracałam uwagę na coś innego i zawsze się wzruszałam, bo było w nich wiele ciepła, przyjaźni, miłości... Dobra. :)
avatar
No, ładnie - babki czytają prozę wojenną :)

Grekom się to nie śniło.

A Simonow - to głos wolnej Rosji, jaka ona by nie była w tamtych strasznych wojennych bezpardonowych czasach
avatar
Czytam z przyjemnością. (kiedyś przeczytałem wspomnienia asa ich lotnictwa Pokryszkina, drugiego po Kożedubie pod względem ilości zestrzeleń).
© 2010-2016 by Creative Media