Autor | |
Gatunek | historyczne |
Forma | proza |
Data dodania | 2020-01-13 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1424 |
- A inne jakieś nowości? - zapytał Połynin.
- U nas już nie ma żadnych, ale u was są. - odparł Gricko i przez ramię podał mu swoją długaśną ręką numer *Czerwonej Gwiazdy* z 4. listopada. - Proszę popatrzeć na drugiej stronie.
Połynin rozłożył gazetę i, ujrzawszy swoje nazwisko, zaczął czytać.
- Może chce pan, towarzyszu pułkowniku, obejrzeć tego zestrzelonego *messera*, to pojedziemy koło *Arktyki*? - zapytał kierowca.
- A cóż to znowu takiego? Mało to ich widziałem? - nie odrywając oczu od lektury odparł Połynin.
W artykule pod tytułem *Murmańskie niebo* opisano ten sam jego bój, po którym, po przymusowym lądowaniu, naciągnął sobie ścięgno i trafił do szpitala. Sam dobrze wiedział, że była to walka niezwykła, jednak korespondent odmalował ją tak, że, czytając o tym, Połynin zaczerwienił się jak piwonia.
Tak w ogóle to wszystko w gazecie opisano w miarę wiernie. Rzeczywiście wtedy, 27. października, wyleciał wraz z innymi samolotami z jego pułku nieźle wkurzony. Od samego rana Niemcy przedarli się do Murmańska i zdołali zrzucić na miasto prawie wszystkie bomby, tracąc przy tym tylko jednego *junkersa*. Połynin otrzymał od dowódcy zdrowy *opieprz*, przy czym zaproponowano mu zwrot jego podania w sprawie skierowania na Front Zachodni do formacji myśliwów, ochraniających Moskwę. Nic o tym nie mówił temu dziennikarzowi, lecz tak po prawdzie to ten trafnie napisał, że Połynin był wściekły i chciał porachować się z *hansami*, kiedy ci tego samego jeszcze dnia urządzili kolejny nalot na Murmańsk.
Korespondent opisał, jak Połynin strącił wtedy trzech Niemców: najpierw, tuż przed miastem, wraz z Gricko upolował *junkersa*, potem, w trakcie pogoni nad linią frontu zestrzelił *messerszmita - 109* i - już wracając do domu - staranował jeszcze następnego takiego myśliwca.
Z tym trzecim wyszło tak, że Połynin, utraciwszy kontakt ze swoimi, pechowo natknął się na niego sam na sam, wystrzelawszy już całą swoją amunicję. Ten *hans*, sądząc już po pierwszych jego manewrach, to był twardy orzech do zgryzienia. Co teraz? Strzelać do niego nie było czym, a zaczniesz uciekać, to ci z tyłu zajdzie na ogon i strąci jak kaczkę!
Tylko skąd taki *fryc* miałby wiedzieć, że ty już nie masz amunicji? Połynin podjął decyzję, że nie wyjdzie z walki i będzie manewrował tak długo, aż Niemiec sam nie wytrzyma i w strachu odleci do mamy.
Niestety, facet miał, jak widać, mocne nerwy i wciąż uparcie stawiał mu czoła, działając tak nachalnie, że Połynin w przebłysku sekundy nawet pomyślał: a może jednak *fryc* wszystko już wie?
W końcu podczas kolejnego zawracania Niemiec się spóźnił, i Połynin zaszedł mu wprost na ogon prawie na styk. Jedna tylko seria - i byłoby po wszystkim! Gdyby tylko było czym strzelać... I wówczas Połynin poszedł z nim na taran...
Wszystko to korespondent opisał mniej więcej tak, jak to było i jak mu o tym mówił w szpitalu sam Połynin.
Niestety, dalej w tej relacji prasowej było o uczuciach i myślach Połynina w tamtych minutach. Lotnik nic mu o tym nie powiedział, i ten wszystko to napisał sam z własnej głowy - i o niegasnącym gniewie, który wrzał w sercu Połynina, i o jego myślach o płonącej stolicy naszej Ojczyzny, Moskwie, w walce o którą poszedł na murmańskim niebie na ten swój niebywały taran (chociaż akurat wtedy Połynin niczego takiego nie przeżywał).
Tamtego poranka istotnie kilka razy przypomniał sobie o tym swoim podaniu, o Moskwie i o tym, jak źle idą tam wojenne sprawy; i z tego powodu jeszcze bardziej pragnął właśnie tam trafić i bić się nie tutaj - a tylko tam.
Wszystkie te myśli snuły mu się po głowie rano - na ziemi. A w powietrzu, wyrównawszy prędkość i widząc przed sobą ogon *hansa*, kiedy go taranował, myślał tylko o jednym: jak najprecyzyjniej, robiąc błyskawiczny skok do przodu, stuknąć swoim śmigłem w stery *messerszmita*, żeby ten spadł - i przy tym samemu wyjść z tego cało??
oceny: bezbłędne / znakomite
Grekom się to nie śniło.
A Simonow - to głos wolnej Rosji, jaka ona by nie była w tamtych strasznych wojennych bezpardonowych czasach