Author | |
Genre | history |
Form | prose |
Date added | 2020-05-26 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1082 |
Bez namysłu chcę przekreślić górną połowę kartki.
- Ein moment! - zatrzymuje moją dłoń z piórem człowiek w cywilu. Szwargoce coś szybko do tłumacza, lecz w tej chwili jeden z wojskowych ostro mu przerywa i łamaną ruszczyzną zwraca wprost do mnie:
- Starsza oficyjer?
Potwierdzam skinieniem głowy.
- Wi dumala, co tiepier dzielajet? Za dwie miesiące wielikij Germania totalvictoria. Leningrad siegodnia kaput. Wi możet miet in Dojczland familia, gut rabota. Nein? Wi glupia mensch. Dumpkof!
Wychodzę z komendantury, i, nie czekając na kopniaki wachmana, sam biegnę do baraku. A tam wielki rozgwar i radosne śmiechy. Każdy opowiada, co go tam w biurze spotkało i jak się tłumaczył ze swojej decyzji. Ludzie poweseleli i wyraźnie zaczęli bardziej siebie szanować. Przecież przetrwali pierwszą tak trudną próbę charakteru: nie dali się kupić i nie poszli na współpracę.
- Ten fryc w binoklach mi fanzolił: *Czemu nie chcesz zostać tutaj u nas? - wciąż nie może uspokoić się rozchichotany Artasz. - Za dwa miesiące pojedziesz do domu. Dostaniesz od nas w swojej wiosce kilka hektarów sadu pomarańczowego, będziesz bogaty!*, a ja mu na to: *Ja i bez tego bogaty. Mam traktor, dom, swój własny sad. Chcę wrócić do siebie!* Wszystko to na poczekaniu zmyśliłem od a do zet!
- A ja żem im powiedział wprost: *W faszystowskiej Germanii nie zostanę na pewno!*. Mało mnie tam żywcem nie zjedli, tak mnie zrugali jak dziką świnię, - roześmiał się palacz Wasin.
W ciągu dwóch godzin wszyscy nasi marynarze przeszli przez całą tę *komisję*. Chętnych do podpisania wiernopoddańczej lojalki nie znaleziono, i Niemcy obeszli się niczym.
Następną próbę rozbicia naszej solidarności szkopy podjęli kilka dni później. Tym razem do komendantury wezwano wszystkich tych, którzy nosili nazwiska ukraińskie. Jak nam to później koledzy zrelacjonowali, kiedy tam ich wpuszczono, w biurze siedział nadęty swoją ważnością komendant i jakiś nieznany tłumacz w cywilu. Niemcy coś do siebie poszwargotali, i tłumacz-młody Ukrainiec zaczął:
- Wielka Rzesza jest wielkoduszna. Proponuje wam powrót na Ukrainę, gdzie będziecie wolni i będziecie pracować tylko dla siebie, żyć tak, jak to będzie się wam podobało - i uczciwie służyć Wielkiej Rzeszy. Będziecie jeść tyle, ile chcecie, pić, ile wlezie - tutaj żartobliwie pokazał znany gest, wskazujący gardło. - I płodzić dzieci z naszymi babami. - aż przy tym zarechotał i zaczął poruszać biodrami, sobą zachwycony, jak nastolatek.
ratings: perfect / excellent
Po za tym, to nie wypada mi komentować twórczości pani Emilii, bo to jest salon, a ja, cały w słomie. Wychodkiem czuć na kilometr, a jad się leje strumieniami. Coś podobnego, jakby Warchoł, żeby nie napisać Warhol, komentował Renoire.
...wydany w Leningradzie w 1973 r. "Okręt płynie dalej" Klimiencienko to tomiszcze opasłe, liczące 439 stron, a ja jestem już tylko baba słaba, mocno czasowa i przemijająca, no, i na Matce Ziemi właśnie mamy apogeum pandemii COVID-19...
...więc w marcu, kiedy zrobiło się naprawdę gorąco i wszyscy na świecie znaleźliśmy się na kwarantannie, podjęłam tę karkołomną próbę, żeby - o ile to tylko możliwe - dzień po dniu wrzucać na publixo.com właśnie tę prozę - o ludzkiej odwadze i niezłomności - i pominęłam całe rozdziały tej książki NIE DLATEGO, ŻE SĄ PRZEZE MNIE OCENZUROWANE (chociaż na to z boku patrzącemu tak to wygląda), a dlatego, że nagli mnie Czas, a siły już dawno, niestety, nie te.
MÓJ BŁĄD. PROSZĘ O SUROWY WYMIAR KARY.
W całym tym dzisiejszym szaleństwie dookoła nas liczę na cud maestri pisarskiej Jurija Klimiencienko.
Nas już nie będzie, ale jego "Okręt..." - ta metafora walecznego człowieka - wytrwale będzie płynął wciąż dalej, dalej i dalej
W imieniu Pisarza-Marynisty z niskim do ziemi pokłonem dziękuję
ratings: perfect / excellent
Tej książki nie znałem (nie była przetłumaczona), a jest świetna.
Oceny są dla pisarza Klimiencienko oraz dla tłumacza, pani Emilii.
To nie jest tak, że tłumacz jest li tylko zwykłym "tłumaczem". Nie wszystko da się mechanicznie przetłumaczyć - są idiomy, kontekst wypowiedzi czy zdarzeń; trzeba dobrze znać, a nawet przesiąknąć mentalnością narodu, z którego jest tłumaczony pisarz czy poeta.
Tak więc - jak w ocenach.