Author | |
Genre | history |
Form | prose |
Date added | 2020-06-02 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1023 |
Wytrzymaliśmy tylko dwa dni, i głodówka na tym się skończyła... Najważniejsze, że już niedługo jedziemy do domu, i pies im, frycom, mordę lizał z całą tą ich kuchnią. Tym razem przegraliśmy, jednak głodówka pokazała, że w razie ostateczności może być dla nas istotnym narzędziem presji.
Po paru dniach przywieziono w końcu naszych ludzi z gestapo - komendant szczecińskiego obozu jednak dotrzymał słowa. Wszyscy byli skrajnie wycieńczeni, umęczeni i przybici. W więzieniu powiedziano im, że zostaliśmy wywiezieni na wymianę i już wysłani do Ojczyzny. Stracili wtedy całą nadzieję.
Nie było granic naszej radości, kiedy więźniarka zajechała na dziedziniec naszej połowy obozu, a cała nasza szóstka wysiadła z samochodu - i znalazła się wśród nas!
- Teraz już będzie dobrze! Szybko wrócimy do domu i wszystko, co najgorsze, już za nami. - pocieszaliśmy naszych sponiewieranych na gestapo kolegów. Gdybyśmy tylko wiedzieli, co nas czeka...
W najgorszym stanie był zabrany jako ostatni, szósty, kapitan Balicki. Schudł z nich wszystkich najbardziej, na całym jego ciele pojawiły się wrzody. Mówił, że w więzieniu każdego poranka zaprowadzali go pod prysznice i tam z gumowego węża polewali lodowatą wodą. Chleba mu nie dawali, na śniadanie dostawał tylko ten ich erzatz kawy, na obiad dwa gotowane kartofle i manierkę więziennej lury. Wszystko to na cały dzień.
Kiedy wieczorem wreszcie się jakoś uspokoiliśmy, a nasi koledzy nieco przywykli do swojego nowego otoczenia, my-załoganci *Eltona* jak zawsze usiedliśmy na naszej ławce przed barakiem. Wszyscy chcieliśmy dowiedzieć się, co sprawiło, że wzięli ich na gestapo.
- Według mnie była tylko jedna przyczyna. Te bandziory urządziły sobie z nami prowokację, ponieważ koniecznie chcieli udowodnić swojemu naczalstwu, że złapali szpiegów, dywersantów i funkcjonariuszy GPU *) Mnie kazali się przyznać do wprost niestworzonych rzeczy: pracy w wywiadzie, do sabotażu i działań przeciwko Trzeciej Rzeszy; wciskali kit, że wszyscy jesteśmy agentami, i że oni już od dawna śledzą wszystkie nasze wrogie poczynania. Bzdury jakieś kompletnie wyssane z palca! Tylko, niestety, grubo się pomylili - i nie udało się. A czemu akurat nas wybrali, pojęcia nie mam, - zaciągając się z rozkoszą francuskim papieroskiem mówił nasz kapitan, Iwan Iwanowicz.
Później już od pozostałych czterech marynarzy dowiedzieliśmy się, że na szczecińskim gestapo prawie to samo - w różnych wariantach - szkopy próbowali wyciągnąć od każdego z nich.
Najważniejsze, że byliśmy wreszcie razem. Pozostawało nam tylko jedno - cierpliwie czekać wymiany.
... Nasze dziewczyny cieszą się u Francuzów wielkim powodzeniem. Wieczorami, kiedy pozostaje do ciszy nocnej jeszcze dobre półtorej godziny, jeńcy wojenni wychodzą na dwór, stają przed drutami, które oddzielają nasze obozy, i zaczynają milczący flirt. Uśmiechają się, wyciągają przez druty papierosy, ciasteczka, chleb. Kobiety podchodzą do swoich adoratorów, pięknie im dziękują za wszystkie te dary i całym tym skarbem dzielą się z nami.