Author | |
Genre | history |
Form | prose |
Date added | 2020-06-03 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1200 |
Rwiemy się do domu, do wojennej służby na morzu, do walki na froncie, chcemy chociaż w czymś pomagać walczącej Ojczyźnie, być przydatnymi w jej krwawych zmaganiach. Tego pragną wszyscy nasi marynarze. Nie możemy stać z boku i patrzeć, jak nasi tam walczą i się wykrwawiają. Codziennie przynoszą nam ich tutejsze szmatławe gazety. Nasze miasta są w okrążeniu, wszystkie artykuły i doniesienia wyłącznie o zwycięstwach nad Armią Czerwoną, każdego dnia nieskończone listy nagrodzonych hitlerowskim Krzyżem Żelaznym. Wszędzie czerwone *ZONDDERMELDUNG!* *ZONDERMELDUNG!* *ZONDERMELDUNG!*
Dzisiaj przysłano nam pod druty jakiegoś nowego wartownika z zabandażowaną ręką. Całkiem dla nas nieoczekiwanie mówi czysto po rosyjsku. Ma przyjemną prostą twarz. Stoi w hitlerowskim mundurze, przez ramię przewiesił automat i nas pilnuje, ale patrzy życzliwie i niegłośno, łagodnie nas przywołuje:
- Chodźcie tutaj do mnie, chłopaki. Chcecie zakurzyć? Macie! To ode mnie. Dobrze ja wiem, jak to jest, kiedy chce się zapalić, a nie masz czym. - to mówiąc, pod drutami przesuwa całe pół paczki niemieckich papierosów.
Toż to dla nas istne bogactwo! Z rozkoszą zaczynamy palić.
- A ty jesteś Rosjanin? - pyta go Mudrow. - Co to za obciachowy mundur żeś, chłopie, na siebie przywdział?
Wachman patrzy na naszego kucharza okrętowego z wyrzutem.
- Ech, kochany, nic o niczym nie wiesz i dlatego takie pytania zadajesz. A ja dopiero co trzy dni temu byłem na froncie...
- Na którym byłeś? - przekrzykujemy się w kompletnym zaskoczeniu.
- Na Froncie Leningradzkim, - spokojnie ten odpowiada. - Zostałem ranny w rękę, i tutaj mnie przysłali.
- A co z naszym Leningradem? Walczy?
- Wzięliśmy go w jeden dzień.
- Coś ty! Jak to wzięliście? Łżesz, bratku! W gazetach nic o tym nie ma!
Wzięli Leningrad... Boże-ż ty miłosierny, czy to prawda?? Wszystko, co najświętsze w moim życiu - tam! Miasto, gdzie się urodziłem, przepiękne moje miasto, matka-staruszka, żona, syn... Głębokowodna Newa, po której przez miasto płyną statki oceaniczne, granitowe nabrzeże, gdzie przesiadywałem i rozmyślałem o przyszłości, kiedy mnie wywalili ze szkoły morskiej... Wszystkie moje marzenia i nadzieje zawsze były i będą związane z moim Leningradem...
A nasz wermachtowiec zapala nowego papieroska i spokojnie dalej odpowiada:
- Czemu tak mówisz, że kłamię? W gazetach jeszcze o tym napiszą. Ludzie! Nie macie zielonego pojęcia, jaką my Niemcy dysponujemy potęgą! Jak żeśmy poszli do ataku, wdarliśmy się tam z impetem aż do samego centrum. Oczywiście, próbowali się bronić, ale kudy im do nas! Jak poszły nasze *tygrysy* na wasze domy, całe ściany się waliły, a pod nimi czerwoni całymi setkami jak te muchy padają... Jeszcze-ście nie widzieli naszych czołgów! To bestie nie maszyny! Nie ma na nie żadnej przeszkody!
- A Ermitaż*) ocalał? - nie wytrzymałem i zadałem pytanie.
- Ermitaż? Cegła na cegle tylko po nim została. Jak spadła na niego wielotonowa bomba z nieba, tylko kurz po nim się rozwiał dookoła...
.......................................................
*) Ermitaż - słynny dawny reprezentacyjny carski Pałac Zimowy, dzisiaj jedno z największych na świecie muzeów o klasie równej paryskiemu Musee du Louvre.
Wartownik - naturalnie - kłamie. Leningrad NIGDY się nie poddał. Przez 900 dni (4 straszne głodowe zimy - chodzi o miasto leżące pod kręgiem polarnym) był w blokadzie - ale Niemcy nigdy tam nie weszli
PS. Czy to nadal rok 1941? Jeżeli tak, to wachman nie mógł mówić o ciężkich czołgach "Tygrys", tylko o średnich czołgach niemieckich. Prototypy "tygrysów" powstały dopiero w kwietniu 1942, a na froncie wschodnim pojawiły się dopiero w końcu sierpnia 1942 roku, właśnie pod Leningradem.
Jako kompletny laik, pisząc wszystkie te oje przekłady, bardzo często potrzebuję eksperckiego wsparcia... którego nie mam :(
(J. KLIMENCIENKO, "KORABLb IDET DALbIIIE" ` LENINGRAD 1973, s. 221)
W języku potocznym - a taki właśnie, niewyszukany, jest język wachmana - powtórzenia są nagminne. W rozmowach z matrosami nie silimy się na jakieś górniejsze sformułowania, wszędzie co i rusz sołdaty a to wyszli, a to poszli, a to doszli, czołgi tu, czołgi tam, wszędzie cholerne czołgi - i kłopot, o którym mowa, dla armiejców nie istnieje.
Książka "Okręt płynie dalej" - to jednak marynistyczna i wojenna beletrystyka, a zatem nieco już wyższa literacka półka
Już bym to widział: Bohater, uderza się boleśnie w palec i krzyczy:
- O jejku! uderzyłem się i boli bardzo!
Ja zaś bym napisał, tak jak w życiu:
- O, kurrwa!!!
I to jest przykład na sensowne, uzasadnione użycie wulgaryzmu.
Środowisko marynarzy - to wolni, w świecie dalekim bywali ludzie. Podobnie jest z żołnierzami. Moi bracia są wojakami, jeden z nich jest także żeglarzem; mam znajomych z obu tych kręgów, więc te ich slangi znam z autopsji