Go to commentsCzytając o historii 5
Text 23 of 27 from volume: Nie nieprawda
Author
Genrenonfiction
Formarticle / essay
Date added2020-08-16
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views1091

CZYTAJĄC O HISTORII 5

Kluczowe dla tej pozycji jest pojęcie z polskiego prawodawstwa: mataczenie. Bo tu wszyscy mataczą.

„Zburzenie Warszawy”  wydawnictwo Awir , Katowice 1946. Nie ma autora, ale zleceniodawcą jest Główna Komisja Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce ( tu nie ma ściemy – zbrodnie są niemieckie, a nie  nazistowskie).  Zawartość to „zeznania generałów niemieckich przed polskim prokuratorem członkiem polskiej delegacji przy Międzynarodowym Trybunale Wojennym w Norymberdze”. Polski prokurator Jerzy Sawicki przepytuje Alfreda Naujocksa, Ericha von dem Bach – Żelewskiego, Ernesta Rode, Heinza Guderiana, Waltera von Brauchitscha i Józefa Buchlera. Pierwszy i ostatni generałami nie byli. Czytam to i myślę sobie tak: ci wypytywani są zdziwieni tym, że się ich wypytuje. Ten pytający pyta, bo chce udowodnić jakąś tezę. W tym celu do Norymbergi go wysłano.

To jest taki paperback z wklejkami fotografii.

Alfred organizował prowokację gliwicką. Jest niejako startowym, macha tą chorągiewką przed. To jest tylko przyczynek do oceny sprawności niemieckich służb specjalnych. Radiostacja w Gliwicach była tylko lokalnym transmiterem audycji wysyłanych przez inne rozgłośnie, o słabym zasięgu. Jej wybór to świadectwo indolencji, bo zasięg wyemitowanych stamtąd był mocno ograniczony, a i tak, jeśli coś technicznie poszło nie tak, to Wrocław wysyłał silniejszy sygnał. Jest polski film historyczny o tym ( R. Kotys w nim gra), ale on opowiada tylko o. Alfred po tej realizacji słyszy od szefa, R. Heydricha, że nic nie zrobił, bo ten słuchał radia w Berlinie i tej odezwy via eter nie słyszał. Nie wiem czemu na rozmowę z nim upierał się Jerzy Sawicki chcąc mówić o zburzeniu Warszawy.  Choć ocena skuteczności akcji gliwickiej przez jej organizatorów ma swój smaczek.

Następny jest główny dowódca do spraw walk z bandami. To, co zrobił w Warszawie to jest małe miki – ale z tego jest znany – wobec tego, co robił na Białorusi. Von dem Bach, pijak i narkoman, od momentu przejęcia dowodzenia przeciw powstaniu ucywilizował tą walkę. To on skazuje Bronisława Kamińskiego na karę śmierci i zleca jej okazjonalne wykonanie. Inni wypytywani wyrażają zdziwienie, że dąży do negocjacji. On sam mówi, że ( o „Żniwiarzu”): Z nim w ogóle nie mogłem rozpocząć pertraktacji. Pragmatyk. Sawicki – smaczek – pyta go to, gdzie był w chwili wybuchu powstania. W Sopocie. W polskim mieście. Narzuca narrację, bo przed wojną Sopot należał do Gdańska, a nie do Polski, a że po 1945  jest w naszych granicach… Von dem Bach przyznaje: tak, w polskim mieście. Rozmawiają o tych dziwnych jednostkach wysłanych do tłumienia powstania. Brygada Dirlewangera i brygada Kamińskiego. Von dem Bach mówi, że w wyższych sferach niemieckiego społeczeństwa istniało przeświadczenie na temat wcielanych do brygady Dirlewangera kłusownikach jako przestępcach dżentelmenach. Kłusownik to dżentelmen – dla mnie to zaskakujące skojarzenie. Ernst Rode o tej ekipie mówi: gromada świń. Sawicki jakoś słabo go ciśnie jako prokurator ( Bacha).  W książce są szkice Bacha obrazujące fazy tłumienia powstania. A w zeznaniach Bacha – mataczenie – my tłumimy, a to wszystko złe, co dzieje się z ludnością, to dzieło Wehrmachtu( burzenie miasta po i obóz w Pruszkowie), ewentualnie administracji cywilnej, ale nie SS.

Sawicki troskliwy. Ernsta Rode , szefa sztabu Bacha pyta o to, dlaczego Bór Komorowski wolał im się poddać, skoro mógł uciec na Pragę. Czemu wybrał niewolę, a nie radzieckie …

Guderian oczywiście mówi, że wszystko co złe to SS. Bach mówi, że Dirlewangera i Kamińskiego dostał od wojska. Tu jest pytanie do Heinza: czy pan wie o tum, że do niemieckich czołgów przywiązywano polskie kobiety i dzieci w czasie ataków na pozycje powstańców? Nie wiedziałem o tym i w to nie wierzę. Mamy fotografie. Fotografiom też nie wierzę.  To robiły te jednostki pancerne, których pan był Generalnym Inspektorem  przez dwa z górą lat. Nie mogę w to uwierzyć. I Guderiana też pytają o wybór Bora Komorowskiego: niewola? Nie do nas?

Naczelny Dowódca Sił Lądowych III Rzeszy Brauchitsch mówi, że owszem, jakieś tam plany przygotował, ale to miały być tylko takie luźne, poetyckie rozważanie o wojnie. A kiedy już nas podbili i stały się te wszystkie złe rzeczy, a zarządzało tym wszystkim jeszcze wojsko to jako problem podał konkurencyjność. Do Polski docierają  nielegalni uchodźcy z Niemiec i bez wiedzy władz ekipy z SS. Von Brauchitsch mówi, że w Polsce nie zachowali czujności i na ich zaplecze przeniknęli ci z SS i narobili bajzlu. A  potem, w 1940, we Francji,  armia uszczelniła granice tej strefy i takie fakty się nie wydarzają.

Guderian – w rozmowie: kolega generał Bach – to nie jest mój kolega.

Najwięcej miejsca zajmuje tu rozmowa z Józefem Buhlerem premierem GG. Wcześniejsze rozmowy są krótkie, albo i długie, ale z Józefem Sawicki gada dni osiem. Ja z tej rozmowy wywnioskowałem tyle, że III Rzesza jednak zatrudniała niepełnosprawnych, z wybranymi dysfunkcjami. On nic nie wie, nie pamięta. Przez tych dni osiem tam pojawiają się różne tematy. Troskliwy Sawicki molestuje Buchlera w kwestii prześladowania kościołów, wszyscy patrzą na ewangelików i katolików. Co zrobiono tym małym, a one na pewno też dostały kilka ciosów – nigdzie tego jeszcze nie czytałem ( rzucam zanętę).  Józef jest krętacz  pierwszej wody. Pokazują mu dokumenty – panie premierze tego rządu – nie, nieprawda, może. I tu Sawicki jest jak ratler, kąsa i przypiera go do. Ja nie wiem, czy nie grał tu roli jakiś kompleks. Buhler udaje debila, ale czy władze III Rzeszy mianowałyby go na premiera, bo  nie obieralnego – oni takich niepełnosprawnych utylizowali, święcie wierząc, że akt ten wyeliminuje przyszłe…Nie był świadomy tego, co wprogramie partii, dlatego się do niej zapisał. A ile pan miał wtedy lat? – 29 i był doktorem praw. Te 8 dni z Buhlerem to jak tłuczenie kokosów. Sawicki mówi: wiem, że ma pan problemy z pamięcią. Nie, nie mam. Ale potem : nieprawda, nie pamiętam, nie, i jeszcze dwa razy nie, potem raz tak,  a potem już konsekwentnie: nie.

Co za gnój! To za co ty brałeś te pieniądze? Kradli? Zabijali? Józef mówi, że nie zastanawiał się zbyt głęboko nad statutem partii  i poszedł do tej roboty za Frankiem, no może to człowiek nienormalny, ale praca ciekawa. Józef jest analogiem premiera. Oni wszyscy się wypierają swych win. Bach mówi, że za wszystko co złe, czyli ograbianie , niszczenie odpowiedzialna jest armia.  Armia mówi: to ci z SS i administracja cywilna. Wszyscy zrzucają winę na innych.

Nikt z nich nie widzi nic złego w wojnie z Polską. Motyw jaki się tu przewija to wypytywanie Niemców o to, czemu Bór Komorowski wam się poddał, a nie przedostał się do nas. To ciekawi pana Sawickiego. Z rozmów tych wynika, że wybór Sawickiego do tej misji był świetnym pomysłem. Nawet słowem nie zapuszcza się na grząskie tereny. Niemcy też sobie nic takiego kontrowersyjnego nie przypominają. Nie zapadły jeszcze żadne wyroki w procesie norymberskim, więc myślą sobie: a co nam mogą zrobić?

To niby kwiat niemieckich decydentów, ale kiedy czytam rozmowy z nimi, to spotykam socjopatów. Brrr, co za ludzie.


  Contents of volume
Comments (2)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Zaciekawił mnie Twój artykuł, chociaż jako pacyfistka nie przepadam za takimi tekstami. Widać, że historia ludzkość niewiele uczy. Po każdej tragicznej wojnie — chwila wytchnienia i radości życia, a za jakiś czas denni politycy, mając przyzwolenie dużej części sobie podobnych, dużymi krokami znów zmierzają ku zagładzie ludzkości... Co za świat! Co za ludzie!
avatar
Jest w tej książce też ciekawy językowo dialog. Sawicki w rozmowie z von Brauchitschem, na stronach 151/152, dialog wygląda doslownie tak:
Sawicki: Jeden z tych dwuch?
Brauchitsch: Tak jest, jeden z tych dwuch.
To wybryk korektorski, ale raczej świadectwo czasu. Jest rok 1946.
© 2010-2016 by Creative Media