Go to commentsDroga do domu /15
Text 163 of 167 from volume: Jurij Klimiencienko. Okręt płynie dalej
Author
Genrehistory
Formprose
Date added2020-11-06
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views1060

Nasi dowódcy podeszli do bramy. Wartownik długo się certolił, ale w końcu, ujrzawszy przechodzącego obok nas krasnoarmiejca, zawołał:


- Ej, Samojłow, weź zaprowadź tych marynarzy do komendanta. I pilnuj, żeby ci nie uciekli!


Otworzyła nam ładna kobieta i wpuściła do pokoju. Samojłow z automatem gotowym do strzału wpakował się za nami i zamknął za sobą drzwi. Co to za ludzie, nie wiadomo, lepiej jednak uważać...


Na nasze spotkanie wyszedł wątły, szczupły, wyraźnie zmęczony niekończącą się kolejką swych prosicieli oficer w randze kapitana.


- Jestem komendantem obozu. Słucham. -  pochmurnie powiedział, badawczo przyglądając się naszym twarzom.

- Panie komendancie, - zaczął Bogdanow. - Jesteśmy marynarzami floty handlowej. W pierwszy dzień wojny w czerwcu 41. roku zostaliśmy internowani przez Niemców w ich portach...


W czasie, gdy tak mówił, twarz komendanta zaczęła się powoli rozjaśniać. Uważnie przypatrując się każdemu z nas, raptem zapytał:


- Kapitan Balicki?

- Tak, to ja. - ze zdziwieniem odparł zaskoczony Hrisanf Antonowicz i zaczął przecierać szkła w swoim pince-nez.

- Jaki ten świat mały! Kto by pomyślał... - roześmiał się komendant. - Pan, naturalnie, mnie nie pamięta, ale ja pana dobrze znam. Przed wojną służyłem na punkcie kontrolno-celnym w Murmańsku, kiedy pan był dowódcą na *Marii Ulianowej*. Ileż to razy przyjmowałem wasz statek i odprawiałem za granicę! Rzeka czasu... Witam was, panowie, w moich tymczasowych niskich progach; proszę siadać i się rozgościć. Marusia! Przynieś kochana, proszę,  jeszcze dwa krzesła!  - zawołał w stronę korytarza. - Opowiadajcie, panowie, opowiadajcie - i to ze szczegółami.


Kiedy Bogdanow doszedł do jednostki kawalerii w Czechosłowacji, oficer zachichotał:


- Tyle razy mówiłem temu Dymcienko, żeby skomplikowane problemy uzgadniał ze mną, a ten sam o wszystkim decyduje, wszystkich na jedno kopyto bierze. Kiedyś sam służył w kawalerii, i to jest jego ukochany konik. Jeżeli was tam skierował, to zrobił wam wielki honor. Śmiech jednak śmiechem, a rzecz jest poważna, panowie. Kawaleria, oczywiście, wam nie grozi. Rozumiem, jak bardzo dzisiaj nasz kraj potrzebuje marynarzy, i dalsze przetrzymywanie was w obozie byłoby przestępstwem, niestety, droga do Ojczyzny bardzo jeszcze daleka, i mogą was przystopować gdziekolwiek wszędzie dalej, a wówczas w niczym nie będę mógł wam pomóc. A tej pomocy właśnie najbardziej teraz potrzebujecie...


  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media