Author | |
Genre | poetry |
Form | blank verse |
Date added | 2020-11-08 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1003 |
najeżenie. wysuwają się kolce.
idziemy powoli przez wiatr. gęsty.
granica. przekraczamy ją, przedeptujemy.
miasto rośnie na wzgórzu. cicho!
- truchtamy zgięci w pałąk
kropelki barwione na biało.
kombinezony przylegające do ciał.
czerwień o metalicznym posmaku.
dźgamy na oślep. zawsze kogoś się trafi:
a to dziewczyna się nawinie pod ostrze,
a to para staruszków, czy chłopiec
tuż przed pokwitaniem (tymczasowy, żółto-siny
mózg prześwituje przez czaszkę)
który nie zdąży odskoczyć
i - wpust. wstrzyknięcie. szpetne guzy
maleją, skóra ukłutych przestaje wyglądać
jak zmięty pergamin (krótko to się widzi
pacjenci mimo woli - przeważnie
uciekają z wrzaskiem
niczym podechrzczone czorty
demony opuszczające niematerialne
ciała innych demonów)
liżą ranki wlotowe, ryglują drzwi. niektórzy
- niedostatecznie biegli w symulanctwie
- warczą, jak kopnięte burki
od żadnego nie idzie usłyszeć dobrego słowa
nie mówiąc o podziękowaniu. gardzą nami
w zasadzie bez powodu (nie, żeby zaraz
marzyły nam się koperciątka wypchane
drogocennym papierem, bombonierki i flachy
czołobitność, padanie na kolana
ale... wiadomo: nieuzasadniony lęk
zgrywanie wielce uciśnionych
czy wręcz nienawiść... no jak tak można...)
wymykamy się również - cichaczem
tyle miast jeszcze
...jeśli ktokolwiek okaże wdzięczność
(marne szanse, ale co szkodzi nie tracić nadziei)
- będziemy go tak długo szczepić
aż zakłujemy na śmierć
nie bójcie się
no, ej...
ratings: perfect / excellent
Z podziwem :)
ratings: acceptable / bad
Przebicie dna, brak skali.
ratings: perfect / excellent
Jak ci dzicy
I rzeźnicy
Wciąż jeździli
Po stolicy
Lud się kulił
Kaszlał kichał
Do ścian tulił
Modlił do Matuli
każdy się po swoich kątach chowa
taka ta pandemia straszna choć nie nowa
aż przestanie palić w końcu także nie pić
umrze na stadionie taki wszystkich koniec