Author | |
Genre | adventure |
Form | prose |
Date added | 2021-04-11 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 891 |
Znaleźli się pod obstrzałem. Rudy schował się za wzgórkiem, zakopany w ziemi. Z wyciągniętą lufą przypominał teraz bociana, który połknął żabę. Ale ofensywa niemiecka, która przewalała się nad lasem to nie było jakieś tam żabie kumkanie.
Opuścili pojazd. Świadomi, że tylko moment dzieli ich od gromów, które musiały spaść. Rozpierzchli się.
Grigorij doznał lekkiego szału. Ale nie okazywał go. Cóz bowiem by mu to dało? Schował się w lesie. Szukał jagód. Których tam przecież nie było... roztrząśnięte.
Olgierd, jako dowódca, powinien dać jakąś radę. Ale jakąż radę mógł im dać?
- Kryć się! - zawołał siarczyście. I to było wszystko, na co go było stać.
A czy ty, czytelniku, w tej chwili, którą on przezył, postąpiłbyś inaczej? Może napisałbyś epitafium. Może piękny wiersz. Tego nie wiem. Dlatego pytam.
Z doświadczenia jednak wiem, że w takich chwilach niewiele się myśli. Po prostu - działą instynkt. I instynktownie...
Gustlik dotknął ramienia Janka. Siedzieli pod drzewem. Wokół grzmiało.
- Janek. Jo ci musza coś powiedzieć.
- Co? - Janek był zrozpaczony. Być może nie zobaczy już ukochanego Gdańska. Ani gwiazdy betlejemskiej, przemykającej ponad stepami.
- Co?
Gustlik poruszył się. Nie umiał tego wytłumaczyć. Słowa cisnęły się na usta. Ale nagle usłyszeli grzmot. Pocisk artyleryjski upadł gdzieś niedaleko.
- Kochom cię.
ratings: perfect / excellent