Author | |
Genre | adventure |
Form | prose |
Date added | 2021-04-11 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 915 |
Padało. Strasznie i nieprzyzwoicie. Zacinało deszczem, ostrą struną, zimnym żądłem. Rudy, niewidoczny dla wartownika, przykryty moknącym sianem, w kopcu w który wbili się jak Cesarz w Nefretette, znieruchomiał. Pozbawiony wieży, pobity, bezbronny.
Jedyne co im pozostało to KM. Ale byli na obcej ziemi, za frontem. Wobec całej potęgi, oczekującej na ofensywę radzieckich wojsk.
- Podpalą. Znajdą nas po śladach i podpalą. Dłużej tego nie wytrzymam - szeregowy zaczął się wygrzebywać.
- Siedź Tomuś. Siano mokre, nie podpalą - powstrzymał go Gustlik.
Grigorij, wykończony psychicznie, to on przecież ich tu sprowadził, trzymał się szabli, jakby była ostatnią ostoją, która łączy go z rzeczywistością.
- Do lasu będzie z 200 metrów. Ale po otwartym - zaordynował dowódca. Janek starał się jak mógł zastąpić Olgierda. Ale był przecież tylko chłopcem, który postanowił pomścić swój spalony dom. Nikt nie odmawiał mu talentu. Ale był tylko chłopcem.
- Może się uda? - zaryzykował Gustlik.
- Nie bedziemy tu siedzieć jak zmokłe kury - Janek się zdecydował.
- Tak. Zwiewajmy - Potwierdził Tomasz.
Siedzieli pod rozkołysanymi drzewami. Zziebnięci.
- U nas w Gruzji zima cieplejsza - poskarżył się Saakaszwili, dzierżąc szablę.
- Nie chca wom nic godać, ale jakby nos tu mieli przechwycić to lepiej...
- Co?
- Można by się jakoś rozgrzać - Gustlik delikatnie trącił Janka w ramię.
Dowódca udał, że nie rozumie aluzji.
- Ale jak rozgrzać, panie plutonowy - zapytał naiwnie Tomasz.
- Normalnie. Nos tu jest czterech - zapalił się Jeleń.
- Ja w to nie wchodzę - Grigorij połapał się o co chodzi. I jeszcze mocniej ścisnął szablę.
- Zimno jak cholera - narzekał dalej szeregowy.
- To weź się rozbierz. Jo ci na początek rozmasuja nogi - Gustlik oblizał się nieobyczajnie.
- Jak to, nogi? - Tomasz już tylko udawał zdziwienie, bo coś mu zaczęło świtać.
- No normalnie. A póxniej się obaczy.
- Słuchajcie. Zaraz pojedzie kucharz. Musimy go załatwić. A potem tym traktorem wjedziemy do twierdzy. Za murami będzie cicho i spokojnie.
- Ja. To jest dobry pomysł - Gustlik znowu przesunął się w stronę Janka.
Zaterkotał traktor.
- Już jadą - obwieścił Janek. Wstał. Otrząsnął się z kropel deszczu i przeczesał.
- Janek. Jo to zrobia. Za ciebie - Ofiarował się Gustlik. Zdarł z siebie mokre łachy, tak żeby wyglądać jak wyrafinowana prostytutka i wyszedł na drogę.
- Mam nadzieję, że ten kucharz to jest pedał - poruszył się Janek.
- Oni wszyscy to tutaj pedały - Obwieścił Grigorij, jakby spędził w Germanii całe życie, i trochę odpuścił szabli.
- U nas w partyzantce... - zaczął Tomasz. Ale nie skończył. Na drodze pojawił się traktor.
- Tylko trzeba cicho - podpowiada Tomasz.
Nie chodzi o Tomasza z Akwinu. Czy o niewiernego Tomasza, chociaż to drugie już bliżej.
Zwyczajny chłop ze wsi. Do orania. I tutaj, ta wojna jest w ten sposób pokazana, że i on doświadcza jakiegoś postępu. Wojna przyspiesza naukę, choć nikomu tego nie życzę.
Skądinąd wiem, że w czasie wojny najłatwiej rozpoznać kto jest przyjacielem, a kto wrogiem.
Nie byłem nigdy na wojnie. Nie w tym wcieleniu. Ale jak wojska radziecki wycofywały się z Litwy, to byłem pierwszym cywilem, nie licząc reporterów, który tam pojechał, żeby wszystko zobaczyć z bliska. Taka natura.
Na szczęście już blisko do emerytury.
ratings: perfect / excellent
Usiłuję sobie wyobrazić nieobyczajne oblizywanie się Gustlika, ale tylko śmiech mnie bierze.
A jaki to Cesarz wbijał się w Nefretete? Następna zagadka, bo myślałam, że to był Faraon. Ale u ciebie wszystko jest możliwe, więc może Nefretete szeptała do Faraona: ach, cysorz, ty cysorz...