Author | |
Genre | poetry |
Form | blank verse |
Date added | 2021-07-15 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 774 |
Czas zlatywał sokołem z nieba,
Swobodnie i lekko
Dyszała pierś szlachecka.
W czasach bojarskich,
Za staroruskich porządków
Rządził duch samowoli!
Żadnych przeciwności,
Komu chcę - temu okażę zmiłowanie,
Kogo chcę - poślę na stracenie.
Jedyne prawo - moja dobra wola!
Kułak - to moja policja!
Takim czymś cios w mordę krzesze iskry,
Drobi wszystkie zęby,
Cios - siarczysty pollliiiiczek!..*
Raptem, jakby się struna zerwała,
Pan się zatchnął, natychmiast milknąc,
I, opamiętawszy się, ponuro znowu zawołał:
- Ej, Proszka!
Wychylił następny kieliszeczek - i miękkim
Jedwabnym głosikiem rzekł: *Sami przecież dobrze wiecie,
Że nie da się żyć z ludźmi bez surowości, prawda?
Ale ja swoich tłukłem - zawsze tylko z dobrego serca.
Skończyły się jednak wszystkie te pieszczotki,
I dzisiaj już chłopów nie bijemy,
Za to też po ojcowsku
Już ich nie hołubimy.
Owszem, byłem czasem surowy,
Jednak najczęściej ludzkie serca
Zdobywałem swoją łaskawością.
Ja sam każdego niedzielnego jasnego poranka
Z całą swoją ojcowizną
Przyjmowałem Chrystusa pana!
Bywało, że wiosną w moim salonie gościnnym
Nakrywał się najdłuższy suty stół,
A na nim i kraszone jajka wielkanocne,
I baby z bakaliami, lukrem i czekoladą,
I pascha!
1865
ratings: perfect / excellent