Author | |
Genre | mystery & crime |
Form | poem / poetic tale |
Date added | 2021-07-28 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 759 |
Rozdział V
Morderca
To jak mam na imię jest nieważne czytelniku.
O swoich czynach piszę w sekretnym dzienniku.
Kiedyś byłem w kontrwywiadzie w hamburskim powiecie.
Ale jak to w tej branży działa, nic o mnie nie znajdziecie.
Wyrzucili mnie z pracy, bo podobno psychopatą byłem.
Od tamtego dnia Urząd stworzony do ochrony konstytucji.
Nazywam bez ogródek siedliskiem taniej prostytucji.
Władałem językami, wysportowany też byłem.
Stosowne studia w Hamburgu z wyróżnieniem ukończyłem.
Wyrzucono mnie jak psa, ale się draniom nie dałem.
Nowa ścieżkę przeznaczenia dla siebie wybrałem.
Prawdą jest, że wykończyłem bez litości kilkunastu śmieci.
Dla Ojczyzny byłem w stanie poświęcić obce dzieci.
Słowa moralność nie znalem, skrupułów też nie miałem.
Wrogów państwa bez mrugnięcia okiem zabijałem.
Te cieniasy z centrali domyślali się, ale dowodów nie mieli.
A za kraty mięczaki wsadzić mnie chcieli.
Oficjalny powód zwolnienia podano mi błahy.
Wiedziałem, że byli przerażeni analityczne patałachy.
Wiec zostałem niezależnym konsultantem prywatnym.
Oficjalnym zajęciem wysoko płatnym.
W korporacji X znalazłem azyl doskonały.
A moje zdolności wielokrotnie im się przydawały.
Wiedziałem, że kryminalni czekają na mą wpadkę.
A ci od Konstytucji tez chcą wysłać mnie w odsiadkę.
Jednak jak powiedziałem te miękkie od Konstytucji cieniasy.
Nie mieli jaj, odwagi i nie mieli klasy.
Korporacja nigdy nie mówiła wprost czego ode mnie chciała.
Oficjalnie w papierach nic nie zapisywała.
Działania specjalne i ochrona korporacji.
Były wygodnym dodatkiem firmowej narracji.
Neutralizacja zagrożeń i inne eufemizmy.
Oksymorony, ceregiele i inne neologizmy.
W razie wpadki wina korporacji była nie do uwodnienia.
Dla mnie ryzyko, ale kasa wielka do zarobienia.
Miałem tez drużynę zabijaków bez litości.
Najgorszych z najgorszych zbieraninę krwaych gości.
Lub najlepszych z najlepszych w morderczym rzemiośle.
Ekspertów w swoim fachu dodam wyniośle.
Moja prywatna grupa mocnego uderzenia.
Atakująca dotkliwie, z zaskoczenia i zawsze z cienia.
Jeden błąd popełniłem, ale nikt o tym nie wiedział.
Wiele lat temu byłem kierowcą co w ciężarówce siedział.
I w imię korporacji zmiażdżył rodzinne całą.
By przed lustrem się szczycić korporacji chwałą.
Ukradłem samochód by wyeliminować zagrożenie.
Hamburskiego stoczniowca wysłałem w zapomnienie.
Do dziś nie wiem jak ta smarkula przetrwała.
Do dziś nie jestem pewny czy twarzy mej nie zapamiętała.
Niestety nie mogłem jej dobić, gdy zobaczyłem zdjęcia w gazecie.
Wtedy korporacja by wpadła, sami pewnie wiecie.
Z doświadczenia wiedziałem, że rodzina to rzecz święta.
A zbrodnie na bliskich każdy zapamięta.
I zemsta jest tak naturalna jak to, że słońce wstaje.
Myślałem o smarkuli jedząc każde śniadanie.
Bylem pewny, że kiedyś nastąpi czas eliminacji.
Blondynka prędzej czy później pójdzie do kasacji.
Dopóki żyła była dla nas wszystkim zagrożeniem.
Dzięki spadkowi dysponowała bardzo wielkim mieniem.
Gdyby wiedziała kto za jej tragedia stał.
Niejeden płatny zabójca nauczkę by nam dał.
Nie doceniłem dziecka, które niepostrzeżenie kobietą się stało.
I na dobrego przeciwnika powoli wyrastało.
Obserwowałem ją z zawodowym zaciekawieniem.
Jak starała się udawać ze jest nieznaczącym zerem.
Że jest naiwna i słodka jak na blondynkę przystało.
Że unika wszystkiego co by jej nie wypadało.
Grała dobrze, ale ja też głupi nie byłem.
W kruchej kobiecie godnego przeciwnika zobaczyłem.
Po latach po tajemniczym zniknięciu kliku ludzi z korporacji.
Poderznięte gardła i wiele podobnych wariacji.
Wiedziałem, że Anioł Zemsty rozpoczął wendetę.
Ze ona to lubi, to jej religia, że ma z tego podnietę.
Czułem jej satysfakcje, gdy obserwowałem jej mieszkanie.
Jak mężczyźni są na każde jej zawołanie.
Widziałem, jak budziła się w nocy łzami zalana.
Gdy przed zdjęciami rodziny padała na kolana.
Koszmary do niej wracały i wiedziałem, że nie zazna spokoju.
Dopóki nie wyśle nas wszystkich do gnoju.
Nienawidziłem ją i uwielbiałem jednocześnie.
Ale zabijać jej nie chciałem przedwcześnie.
Miałem tyle okazji jednak chciałem wiedzieć, czy jest sama.
Czy ma wspólników ta moja kameliowa dama.
W korporacji się bali, że tajemniczy mściciel też ich dopadnie.
Kazali mi sprawdzać wszystkie tropy bardzo dokładnie.
Analizować wszystkich co w interesie firmy na zawsze zniknęli.
A były to dziesiątki, żadnego nazwiska nie pomieli.
Tylko ja wiedziałem, że mściciel jest jeden i do tego niepozorny.
Że duch morderczyni szaleje nieokiełznany i wolny.
Była konsekwentna, a ja chciałem cynicznie wykorzystać jej operacje.
Niecierpliwie czekałem, kiedy to Ja przejmę korporacje.
Ona zabije swych wrogów a mych pracodawców.
Wyrachowanych finansistów i jej rodziny oprawców.
Moje prywatne sny o potędze i sny o władzy mroczne.
Sprawiły, ze działania mścicielki były dla mnie pomocne.
Niech dziewczynka zabija i niech się wypala.
I nieświadomie dla mnie mokrą robotę odwala.
Zadzwonił Prezes Główny, był zestresowany.
Kolejny funkcjonariusz firmy zamordowany.
Zmiażdżony samochodem, śmierć bardzo niehumanitarna.
Przerażona stara twarz Prezesa: ohydna i owalna.
Kazała mi znaleźć sprawców i zdecydowane podjąć kroki.
Obiecałem zaangażowanie, że zaczynam bez zwłoki.
Że wszystko robię co w konglomeratu mocy.
Że działam energicznie jak zawsze pod osłoną nocy.
Obiecałem, że, zagrożenie wkrótce zostanie zlokalizowane.
Skutki naprawione, czynniki sprawcze rozpoznane.
Kłamstwo było moim prawdziwym imieniem.
Czułem się z nim dobrze, intryg bohaterem.
Ale bywały noce, że to Ja z krzykiem się budziłem.
Miewałem koszmary, że się w labiryncie zagubiłem.
A lustra w snach wskazywały drogę fałszywą.
I wszędzie widziałem twarz blondynki urodziwą.
Te niebieskie oczy zimne, inteligentne i wyrachowane.
Widziałem w snach jej noże do ciosu przygotowane.
Które wbijają się boleśnie we wszystkie moje organy.
Krew płynęła powoli, a ja byłem strachem sparaliżowany.
Budził mnie mój własny krzyk, sięgałem po butelkę.
Stojącą przy posłaniu wierną pocieszycielkę.
Wtedy w chwilach samotności obiecywałem, że szmatę zabiję.
Ale potem strach mijał i stwierdzałem, że tę żmiję.
Jeszcze przytrzymam na świecie, bo chciwość wygrywała.
I na stosowniejszy moment czekać mi kazała.
Korporacja to wpływy i wielkie biliony.
A ja do bycia milionerem byłem stworzony.
Poczekam…
Ostatni wizytor Blondynki przyciągnął uwagę.
Wtedy zrozumiałem sytuacji powagę.
Wykręciłem prywatny numer do Szefa Najwyższego.
Sprawie Polski – zażądałem - nadać znaczenia priorytetowego.
Ich wywiad prawdopodobnie stoi za zabójstwami.
Jeszcze nie mogę podzielić się dowodami.
Uważam, że musimy wywołać tam sytuacje kryzysowe.
Przejąć ostatecznie kopalnie, stocznie i lasy państwowe.
Ogromne zasoby i miliardy dolarów do zarobienia.
Dla dobra operacji Rząd jest przeznaczony do obalenia.
Mamy już nowych ludzi przygotowanych.
Odpowiednio opłaconych i poinstruowanych.
Te psy się zadowolą rzuconymi z pogardą nędznymi ochłapami.
A my będziemy dysponować prawdziwymi zyskami.
Dzięki Bogu ich klasa polityczna jest zakompleksiona.
Krótkowzroczna i do prawdziwej potęgi nie stworzona.
Prezes zadowolony analizy wysłuchał.
Z chciwych jego nozdrzy ogień chciwości buchał.
Psy można zastraszyć a reszta ogony podkuli.
Pozbawią swoich obywateli ostatniej koszuli.
Moje ostatnie zdanie jak muzyka zabrzmiało.
Świetlistą przyszłość dla mnie zapowiadało.
Rozdział VI
Odkryte Karty
Czas się zatrzymał a Ja rozkoszowałem się jej nagością.
Opowiadała cicho z jaką zetknęła się z podłością.
Lata depresji i wyrzutów sumienia, że przetrwała.
By skończyć swe życie odwagi nie miała.
Chciała do Taty, Mamy i Brata małego.
Aż pewnego dnia postanowiła złapać tego Złego.
Zwyczajnie wstała, łzy z twarzy otarła.
Z samą sobą ostatecznie i dramatycznie się starła.
To było jak nirwana i religijne uniesienie.
Co wiedzie duszę na zbawienie i na pokuszenie.
Zdławić bul by nikt nie wiedział co w duszy grało.
Cierpienie bez celu nic jej nie dawało.
Zaczęła biegać i ćwiczyć wschodnie walki sztuki.
Miała lat szesnaście, nie chciała zaniedbać nauki.
Ciotka psychologa natychmiast zawołała.
Nagła zmiana bardzo ją zdezorientowała.
Dziewczyna nauczyła się grać, optymistkę udawać.
zaczęła tez nagle niewygodne pytania zadawać.
Kilka lat drążyła Ojca wynalazki i sekrety.
Wiele dokumentów zniknęło tajemniczo niestety.
Sprawa zainteresowania morderców z X korporacji.
Wypłynęła po kolejnej jej ciotki chciwości wariacji.
Chciała majątek brata przejąć egoistycznie dla siebie.
Sprzedać wszystko co się da, by znaleźć się w niebie.
Stoczni jachtów przyglądało się konsorcjum dziwne.
Ciotka sprzedała tez po cichu interesy piwne.
Browary nigdy mej nieoczekiwanej kochanki nie interesowały.
Pasję Ojca odziedziczyła, jachty ją pociągały.
I w tych jachtach tkwiła tajemnica tragedii rodzinnej.
Walka z ciotka pokazała ze Blondynka jest osobowości silnej.
Nie była pełnoletnia, ale jeszcze istniało prawo sprawiedliwe.
Które zablokowało działania ciotki szkodliwe.
Stocznia ostatecznie upadla, bo jej pracownicy.
Przenieśli się do konkurencji w wielkiej tajemnicy.
Dzieło Ojca upadło i jego podwodnych lodzi projekty.
Stały się własnością morderczej biznesowej sekty.
Nieskrepowana nagością zawiłości syndykatu tłumaczyła.
Wskazując wydruki, które na ścianie zawiesiła.
Nie mogłem oderwać wzroku od jej zgrabnego ciała.
Brazylia, Chiny, Rosja – szczegółowo wyjaśniała.
Nikt nie wie kto jest rzeczywistym właścicielem pajęczyny.
Hamburg czy ktoś z brytyjskiej Na Canary oficyny.
Przez okna widziałem Logo po drugiej stronie basenu portowego.
Prostego w przekazie, czarnego i bardzo wyraźnego.
Zaczęłam ich eliminować – powiedziała z taką naturalnością.
Nie mogłem uwierzyć ze Anioł postępuje z brutalnością.
Ta firma to śmierć – powiedziała zgadując myśli moje.
Przejęli wiele przedsiębiorstw stosując rozboje.
Każdego kto im się przeciwstawi mordują bez ceregieli.
Policjantów, Polityków, dziennikarzy co się nie ugięli.
To, że twoich trzech tenorów ciągle przy życiu trzymają.
Świadczy, że albo bardzo ambitne plany dla nich mają.
Albo trzech Polaków ma coś co jest w stanie Corpo X rozwalić
Wiesz jak bardzo chce tym draniom dopalić.
Podpisałabym pakt z diabłem, bo to moja misja dziejowa.
Pocałowała mnie i dodała – jak widzisz na pakt jestem gotowa.
Bylem tym Diabłem, ale natychmiast odpłynąłem z nią do Raju.
Działałem nieracjonalnie niczym człowiek na haju.
Jednak te ciało, te oczy i szczery smutek, gdy wspominała o rodzinie.
Sprawiały, że zanurzałem się w nią jak w wytrawnym winie.
Zapominaliśmy o brutalnym świecie dosłownie za szybami.
Byliśmy przypadkowymi kochankami z prymitywnymi żądzami.
I to było piękne, to było odurzające, to było metafizyczne.
W pewnym momencie spojrzałem w jej oczy prześliczne.
Musimy ich pokonać – powiedziałem - unicestwić na wieki.
Uśmiechnęła się i uniosła swe smutne powieki.
Kilka lat już ich rozwalam i rozwalić nie mogę.
Budzę się wypalona, ale gdy na podłodze stawiam nogę.
Energia i gorycz sprawiają, że wracam do wojny nierównej.
Bez gwarancji wygranej, przez to bardzo zgubnej.
Mam chwile zwątpienia, mam tez chwile wiary niepokonanej.
Każdego poranka wstępując do przyszłości nieznanej.
I boje się, że nie pokonam syndykatu kryminalnego.
Ze nie odzyskam dzieciństwa i czasu straconego.
Mogę ich tylko kąsać i pojedyncze głowy ucinać.
I bez względu ilu drani będę brutalnie wyrzynać.
Ta hydra zawsze się odradza większa i silniejsza.
Z każdym miesiącem chciwsza i potężniejsza.
Jaką rolę mogą odegrać twoi zastraszeni rodacy.
Skoro Korporacja ma ich wystawionych na tacy.
Albo twoi podopieczni są odważni, albo bardzo głupi.
Cokolwiek planują nikt tego nie kupi.
Syndykat Zbrodni ma oddziały na całej Ziemi.
Musimy zrobić coś wielkiego co sytuacje zmieni.
Musimy działać ostrożnie by wilki nas nie pożarły.
Ale to chyba już wiesz mój asie wywiadu upadły.
Działanie małymi krokami jest ważniejsze niż stagnacja.
Wtrąciłem w jej wykład., zaś Ona przyznała, że to racja.
Czy Oni mają slaby punkt, w który można uderzyć?
Czas przestać gdybać i zwyczajnie w nich uderzyć.
Tak maja – odpowiedziała – Ich silą jest terror a nie kapitał finansowy.
Dlatego Syndykat do każdej zbrodni jest gotowy.
Ponownie zrelaksowana i naga podeszła do tablicy.
Zlepek zdjęć, strzałek i połączeń w korporacji szachownicy.
Mikro łodziami podwodnymi mego taty przemycają narkotyki.
Stocznie w Polsce są potrzebne by podnieść wyniki.
Wielkich lodzi podwodnych nie kupisz na bazarze.
We własnej stoczni służba zrobi wszystko co Pan nakaże.
Jest oczywiste, że sponsorują kilku polskich polityków.
Wszystko w imię zysków i ekonomicznych wyników.
Miliardy z kokainy trzeba wrzucić w obieg bankowy.
Gotówka w sejfach to towar pożądany, ale już zabytkowy.
Milion ukryjesz, ale miliardy to już problem gotowy.
Wagony kasy to raczej rzecz ciężka do ukrycia.
Dlatego polskie kopalnie są znakomite do użycia.
Nie by tam zagrzebywać pieniędzy wory.
Tylko księgować większej kopalni wytwory.
Do tego dodać jakiś bank pod polską banderą.
Będziecie się mierzyć z nową kryminalną erą.
Instytucje Polskie są słabe i podatne na korupcji smak.
Nie zaprzeczaj Oficerze to wasz zabójczy rak.
Chciałem zaprotestować niestety zbyt dużo w służbach widziałem.
Niejedne dziwne wydarzenie w umyśle zapisałem.
Mój telefon wydał sygnał, krótka wiadomość tekstowa.
Prosty szyfr, Wujek wpadł z wizytą do Szekspirowa.
Praca wzywa – powiedziałem i ubrałem błyskawicznie.
Pocałowałem ja w usta i w oczy prześliczne.
Zadzwonię później i błagam nie działaj na skróty.
Uśmiechnęła się do mnie pokazując gestem niezamiecione skorupy.
Odwzajemniłem uśmiech, kiwnąłem głową.
Ta dziewczyna na wszytko miała odpowiedz gotową.
Nie mogłem się powstrzymać i ponownie pocałowałem.
Poczekaj – zawołała i podbiegła do biurka kołysząc swym zmysłowym ciałem.
Weź to na wszelki wypadek – napisała coś i podała skrawek papieru.
O tym sekretnym miejscu wie ludzi niewielu
W Southampton prywatny dok jachtowy.
I mój mały stateczek na wszystko gotowy.
Bron, gotówka w sejfie i zapasy by nie zaznać głodu.
Łódź motorowa łatwa w obsłudze jak prowadzenie samochodu.
Jeśli coś się ze mną stanie, uciekaj bez zastanowienia.
Na wszelki wypadek mówię ci dowiedzenia.
Serce każe wierzyć w kolorowe i optymistyczne zakończenie.
Ale umysł twierdzi, że będzie koniec i ziemi trzęsienie.
Zaskoczony dałem sobie wcisnąć adres sekretny.
I przed wyjściem odebrałem jeszcze pocałunek namiętny.
Będziemy żyć długo i szczęśliwie aż do późnej starości.
I będziemy tańczyć walca na grobach tych jegomości.
Proroctwo moje wypowiedziane ze szczerością.
Wypłynęło z nagłego uderzenia miłością.
Rozdział VII
Wujek
Jako oficer specjalny miałem zakaz zbliżania się do Ambasady.
Oficer opiekun Wujek też trzymał się tej profesjonalnej zasady.
Niby turysta z lotniska pojechał wprost na spotkanie.
Zasada szpiega - za wszelka cenę unikać uwagi przyciągania.
Muzeum Dulwich kolejny punkt kontaktowy.
Na mapie Londynu budynek prestiżowy.
Pierwsze Publiczne Muzeum Imperium Brytyjskiego.
Stworzone z kolekcji obrazów ostatniego Króla polskiego.
Uśmiechnąłem się gorzko na myśl o Królu Stasiu.
Kiepskim polityku i kiepskim tez kochasiu.
Bo przez jego miłość do Niemki, która stała się Carycą.
Przez dwieście lat Polacy pisali cyrylicą.
A druga polowa Polaków budowała Niemiec potęgę.
Na wierność Cesarza składając uroczystą przysięgę.
A my Polacy naród bardzo szczodry …bez urazy.
Za darmo daliśmy Brytyjczykom Króla Stasia obrazy.
Wujek czekał przed portretem Poniatowskiego.
Raport z działalności w terenie skierowałem do niego.
Ostatni Monarcha Polski patrzył na nas wyniośle z obrazu.
Twarz agenta Wujka dla kontrastu nabrała dziwnego wyrazu.
Oglądałeś dziś wiadomości? - Spytał i na odpowiedz nie czekał.
Nie miałeś czasu – z wyjaśnieniem nie zwlekał.
Dziś rano artykuł poszedł w opozycyjnej prasie.
Ze Minister Finansów ma na boku rudą kochasię.
Nie takie skandale przechodziły w Polsce bez echa.
Minister Finansów był głupi lub miał niestety pecha.
Podobno ruda kochanka nieletnia była.
I niechcący w starym ministrze się zadurzyła.
Gazeta twierdzi, że ma zdjęcia kompromitujące.
Naszego Ministra dwuznaczne kontakty pokazujące.
Jako Oficer wywiadu doświadczony i stary.
Nie daję artykułowi ani grama wiary.
Nieletnia kochanka ma siostrę już dorosłą.
Wyglądają jak bliźniaczki z ta rudą urodą wzniosłą.
Prowokacja tania, ale bardzo skuteczna.
Kryzysu średniego wieku pokusa odwieczna.
Facet nie jest święty, ale to była osiemnastolatka.
Nieszczęśliwa dziewczyna pochodząca z półświatka.
Zapewne kasę wzięła lub to na niej wymuszono.
I zdjęcia jakoby z nieletnią siostrą do prasy puszczono.
Ktokolwiek za tym stoi, a ja mam swoje zdanie.
Zniszczy obie dziewczyny, że ślad po nich nie zostanie.
Milczałem i najświeższy skandal obyczajowy analizowałem.
W umyśle rewelacje do opowieści mej kochanki dodawałem.
Czy są inne skandale – spytałem -czy tylko ten jedyny?
Czy tylko jeden minister wpadł w objęcia jakiejś dziewczyny?
Otóż nie – Wujek westchnął – I to jest bardzo zastanawiające.
Dla mnie to wygląda jak przedstawienie ostrzegające.
Minister Sprawiedliwości też ma coś na boku.
Okazuje się, że kocha chłopców małoletnich z doskoku.
Obaj wiemy, że to gej ukryty, ale dzieci to rzecz święta
Zona na pokaz, która potulnie swoją rolę pamięta.
Czyli mamy już dwóch pedofili na stanowiskach strategicznych.
Z punktu widzenia Państwa instytucji ważnych i newralgicznych.
Oczywiście wymiana nastąpi co Premier szumnie zapowiedział.
Niestety o pewnej rzeczy on jeszcze się nie dowiedział.
Mój informator przysłał maila zakonspirowanego.
Ze dziennikarze już maja Premiera ugotowanego.
Jutro pójdzie artykuł o jego działaniach skorumpowanych.
I milionach euro w Maltańskich bankach zaksięgowanych.
Wiemy obaj, że to oszust i ma trochę w skarbonce.
Ale nie jest głupi. To jest jasne jak słońce.
Mamy przewrót pałacowy w naszym pięknym kraju.
A my z oficerowie wywiadu niestety nigdy nie żyliśmy w raju.
Nie jesteś naiwny i musze dać ci przestrogę
Bądź gotowy na wszystko nawet na nową drogę.
Łamię protokół i wiem, że możesz mnie zaraportować.
W Centrali szeptają, że będziemy musieli się schować.
Wszystkie pozytywne działania są torpedowane.
Najgorsze sprawy natychmiast pod dywan zamiatane.
Agentura się panoszy, a gdy chcemy zareagować.
Zagrożenia dla ojczyzny skutecznie wyeliminować.
Jakiś polityk natychmiast się znajduje.
I jak bandzie harcerzy nam rozkazuje.
Mam ci przekazać rozkaz mniejszej aktywności.
Czyli badanie nastrojów miejscowej społeczności.
Analiza polityczna Imperium i jak to na nasz Kraj wpływa.
Kompletna sciema, niestety wygrała opcja chciwa.
Już nawet nie kryją pozorów nasi politykierzy.
Aby była kasa i stanowiska a Naród im ślepo wierzy.
Jesteśmy słabi, Istniejemy wirtualnie na Europy mapie.
Chciwi rządzący i wystraszeni lub bezmyślni gapie.
Słuchałem Wujka z pewnym przerażeniem.
Albo prowokacja, albo sam był za podważeniem
Cichych lub jawnych zmian jakie za kurtyną zachodziły.
I naszej Polsce ewidentnie i tragicznie szkodziły.
Nie mówiłem nic, bo chciałem jakoś wybrnąć z sytuacji.
Nie oszukiwałem sam siebie, bo Wujek miał wiele racji.
Czyli mam zasłużone wakacje – powiedziałem bez przekonania.
Może rzeczywiście czas odpocząć do następnego zadania.
Politycy przychodzą, politycy też odchodzą pełni odrazy.
Tak było zawsze, gdy my stoimy na Rzeczpospolitej straży.
Bez względu na to jaki cynik chwilowo nad Wisłą włada.
Bronimy kraju, bo to nasza święta oficerów zasada.
Cieszę się, że jeszcze wierzysz w ideały młodości.
Odpowiedział Wujek – Świat zaś jest pełen podłości.
I nie każdy patrzy na świat twoimi optymistycznymi oczyma.
Obawiam się, że nasz kraj tego przewrotu nie wytrzyma.
Rozbito w nas brutalnie poczucie narodowej jedności.
We własnym kraju zaczynamy mieć status gości.
Ale to nasza wina, bo my oficerowie cicho siedzimy.
My twardziele ze służb specjalnych ryzyka się boimy.
Cóż mogę dodać przyjacielu ciągle jeszcze młody.
Jako wytrawny oficer wywiadu i doświadczony analityk zawodowy.
Powiem jedno – rozkazy nie zawsze są uzasadnione.
Zanim coś zrobisz zastanów się, po której stoisz stronie.
A teraz życzę ci powodzenia czas wracać do centrali.
I modlić się by cwaniacy wszystkiego do reszty nie rozebrali.
Teraz masz wakacje, wypoczywaj i czekaj na nowe polecenia.
Twojego statusu oficera stan wewnętrzny nie zmienia.
Nasze oczy się spotkały i zobaczyłem szczery smutek.
Zawsze myślałem, że oficer prowadzący to prawdziwy dupek.
Jednak w tamtej chwili odkryłem, że był częścią machiny.
Kiedyś sprawnie działającą, ale teraz w stanie ruiny.
Uścisnęliśmy dłonie i zostawiliśmy Króla samego
Z wielkiego portretu na Brytyjczyków z góry patrzącego.
Już nie pamiętam, kiedy miałem dzień tak intensywny.
Rozpoczęty kacem, potem pościg za Blondynką dziwny.
I moje życie zmieniło się w zaledwie kilka godzin.
Zastanowiłem się nad losem wielu nieświadomych rodzin.
Przewroty placowe ich najczęściej boleśnie dotykają.
Nawet jeżeli tego jeszcze nie dostrzegają.
Polityka mnie nigdy tak naprawdę nie interesowała.
Tylko tyle ile profesja szpiega tego wymagała.
Mawiają ze każdy oficer wywiadu zna się na polityce.
Ze często lawiruje przeciwstawiając się niejednej klice.
Politycy przychodzą, politycy odchodzą.
Jedni się sprawdzają a inni zawodzą.
Byłem wolny wiec mogłem jakoś się temu przeciwstawić.
Dokopać korporacji, skorumpowanych władców na żer wystawić.
Wysłałem wiadomość do mojej pięknej kochanki.
Nagle zapragnąłem spędzać z nią wieczory i poranki.
Uważaj na siebie – wystukałem na telefonu klawiaturze.
W Polsce nasi wspólni znajomi już zaczęli burze.
Jeżeli masz jakąś bron nos to zawsze przy sobie.
Na wszelki wypadek załóż, że syndykat się o tobie dowie.
Odpisała: dzięki, dam rade i dodała ikonkę uśmiechniętą.
Wsiadłem w samochód i pojechałem dalej droga krętą.
W wynajętym magazynie zabawki schowałem.
Ze sobą na wszelki mały pistolet zabrałem.
Sprawdziłem metalową szafkę z kilkoma paszportami.
Tez miałem koperty z euro i dolarami.
Kilka tysięcy w myśl niepisanej, ale realnej procedury.
Gdybym wpadł jako szpieg lub gdyby inne ciemne chmury.
Nakazały znikniecie z Londynu, szybkie i niezauważalne.
Niestety takie rzeczy są nieprzewidywalne.
Sprawdziłem na wszelki wypadek moje konto sekretne.
Zarabiałem dobrze, ale odkładałem dyskretnie.
Konto bez nazwiska i imienia w raju podatkowym.
Otwierane hasłem i dla mnie zawsze gotowym.
Ciche marzenie miałem w głębi duszy
Na emeryturze zamieszkać w tropikalnej głuszy.
Ze słońcem, widokiem na morze i kokosowymi palmami.
I odkładałem na to co miesiąc małymi sumami.
W moim apartamencie z pięknym na Most Londyński widokiem.
Zjadłem coś szybko i popiłem owocowym sokiem.
Potem padłem ze zmęczenia i zasnąłem po chwili.
Śnił mi się koszmar ze jacyś ludzie mię zabili.
Surrealistyczne X logo powiewało na banderach.
A ja składałem kaktusy na poległych bohaterach.
Rozdział VIII
Planowanie Ataku.
Obudził mnie telefon od mojej nieoczekiwanej kochanki.
Nie takie w marzeniach miałem z nią poranki.
Włącz telewizor – zażądała – I powiedz Mi co z tego wynika.
Korporacja dotrzymała słowa i wypuściła córkę polityka.
Wylądowała ma Heathrow i tam doszło do incydentu.
Ktoś strzelił do niej, lecz nie trafił i doszło do zamętu.
Sprawca nieznany uciekł co było nie do pomyślenia.
Lotniska brytyjskie są bezpieczne i nie do ruszenia!
Ktokolwiek to zrobił – odpowiedziałem – Postraszyć ja chciał
Rzekomo nieudanym zamachem sygnał wszystkim dal.
Porwali ja i mogli zabić bez żadnych ceregieli.
Pokazali Politykowi widowiskowo, że się nie ugięli.
Mogą w każdej chwili brutalnie zareagować.
Nawet na bezpiecznej ziemi jego spacyfikować.
Co robimy? – Spytała – Bo chyba jesteśmy wspólnikami.
Chciałem odpowiedzieć, że jesteśmy też kochankami.
Jednak ugryzłem się w język i dopowiedziałem spokojnie.
Ze warto się spotkać i zastanowić co dalej na wojnie.
Przyjedź – powiedziała krótko – a ja natychmiast wykonałem sugestie.
Szybki prysznic a potem wskoczyłem w samochodową bestię.
Oczywiście podróż przez korki sprawnie nie przebiegała.
Gdy zapukałem do drzwi, Ona już czekała.
Ponownie eksplozja zmysłów zagłuszyła rozumowanie.
Bez słowa powitania zdarła ze mnie ubranie.
Bezwiednie dałem się zaciągnąć na kanapę w salonie.
Nie myśleliśmy o nadciagającym Armagedonie.
Głaskałem jej włosy, oboje milczeliśmy.
Ciesząc się krótkim epizodem, bo oboje wiedzieliśmy.
Gdzieś w zakamarkach ciała, umysłu i duszy.
Po rzęsistym deszczu przyjdzie okres suszy.
Słońce będzie świeciło, lecz niekoniecznie by ogrzać ciała
Czekała nas wojna na wszystkie możliwe działa.
Potem jak by nigdy nic śniadanie spokojnie zjedliśmy.
Już ubrani i zrelaksowani o głupstwach gadaliśmy.
Podświadomie odsuwając tematy bardzo niebezpieczne.
Rzeczywistość zawsze wraca a szczęście nie jest wieczne.
Co robimy – spytała cicho, gdy na taras przeszliśmy.
Na złowrogie logo po drugiej stronie portu patrzyliśmy.
Teraz zrozumiałem, dlaczego te sąsiedztwo wybrała.
Moja piękna kochanka tak otuchy sobie dodawała.
Widząc proporce wrogów wiedziała, że nie może zrezygnować.
I zemstę sprzed lat konsekwentnie realizować.
Możemy ich kąsać – westchnąłem - w ich punkty wrażliwe.
Wszyscy boją się mediów, ujawnijmy ich tematy drażliwe.
Sprawmy by świat nagle zaczął się przyglądać.
By państwa, gdzie korpo urzęduje zaczęły wyjaśnień żądać.
W Polsce udało im się przejąć władzę zaś mój kraj się wali.
Mamy kryzys polityczny i wysyp nieoczekiwanych skandali.
Wywiad właściwie nieoficjalnie już wysłał mnie na wakacje.
Mam teraz czas i chętnie stworzę własną operację.
Mogę ruszyć tajne służby Jej Królewskiej Mości.
By się obudziły i trochę nadszarpnęły z korporacji gości.
Bez względu na to co powiemy o tym wyspiarskim kraju.
Oni nie lubią jak ktoś zbyt bezczelnie panoszy się w ich raju.
Strzelec z lotniska już pewnie ich zelektryzował.
Publicznie upokorzył a potem się schował.
Być może jest to pierwszy błąd syndykatu kryminalnego.
Arogancja zawsze prowadzi do upadku niechybnego.
Czy nie myślałaś by pójść ze swoimi ustaleniami do prasy?
Zrobić skandal narodowy najwyższej propagandowej klasy?
Nie – zaprzeczyła – Bo ja chcę ich eliminować w ciszy.
By zaczęli popełniać błędy niczym wystraszone myszy.
I błąd popełnili na lotnisku - wątek podchwyciłem.
Nasz Polski biznesmen też jest ważny dla nich – zaznaczyłem.
Zrobili mu przysługę i jednocześnie widowiskowo ostrzegli.
Ale jestem pewien, że już ich szukają z MI-5 chłopcy przebiegli.
Mam pomysł szalony, lecz tez spektakularny.
Na pierwszy rzut oka nieprzemyślany i nieprofesjonalny.
Wysadźmy ich biuro i do każdej gazety wyślemy ich brudy.
Zobaczysz ze nagle wyjdą ich wszystkie psy z budy.
I zacznie się na nich bezlitosne ogólnoświatowe polowanie.
Chłopcy Królowej będą ich zjadać bez soli na śniadanie.
Przykład brytyjski osłabi ich na kilka tygodni.
A my będziemy mieli czas na odpalenie nowych pochodni.
Trochę to partyzanckie – zauważyła – ale czy my mamy cos do stracenia?
Co się wydarzyło w przeszłości …jest nie do odwrócenia.
Jestem zmęczona i chcę uciec gdzieś na koniec świata.
Nic nie zwróci mi rodziców, nic nie zwróci mi brata.
Z drugiej strony, gdy ucieknę będzie więcej ofiar do mnie podobnych.
Zabitych dzieci, zniszczonych ludzi przez tych morderców wyrodnych.
To moje krwawe przekleństwo, to moje przeznaczenie.
Diabelskie moce wiodą mnie na pokuszenie.
Dopóki ich wszystkich nie wykończę nie zaznam spokoju.
Wiec mój oficerze, przygotujmy się do boju.
Jak chcesz ich wysadzić to chyba proste nie będzie?
Rozwiązanie – roześmiałem się – można znaleźć wszędzie.
Kupię kilka butli z gazem, prostą bombę zbuduję.
Która bez problemu małą eksplozję spowoduje.
Zapalniki odpalane wysłaną wiadomością tekstową.
Prymitywna technika, ale ze skutecznością stu procentową.
Musimy jakoś wejść niepostrzeżenie do wnętrza ich centrali.
A potem obserwować pożar wieżowca z oddali.
Zaatakujemy w nocy by uniknąć ofiar przypadkowych.
Jakiś pracoholików w godzinach nadliczbowych.
Dokładnie w chwili eksplozji nadasz setki wiadomości.
By cały Internet zwrócił uwagę na szczyty ich bezczelności.
Redakcje działają w nocy i będą czas miały.
By poranne gazety szokujące historie opublikowały.
Będzie mnóstwo szumu w Internecie, w radiu i telewizji.
Ryzyko dla nas duże, ale oni będą na wizji.
Cale życie ryzykowałam – smutnie kiwnęła Blondynka głową.
Ryzykowałam życiem i pozycją zawodową.
W pewnej chwili poczułam jak to dusze mi zabiera.
Jak po każdej egzekucji coś we mnie umiera.
A ja chcę żyć przeciętnie – powiedziała to z mocą.
Dlatego zaatakujemy bandytów bez litości nocą.
Ja przygotuję teksty z opisem ich operacji.
Mam też prosty program do tworzenia animacji.
Awatar głosem robota na YouTube opowie
Szczegóły syndykatu działalności i każdy się dowie.
Miałam ten plan i zaczęłam testować nieśmiało.
Czekałam na dobry moment, gdy będzie już ich mało.
Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że rozbiłeś mój wazon!
Zażartowała, a ja zaczerwieniłem się jak farmazon.
Pocałowałem ją i nie wypowiedziałem słowa.
Chociaż zwariowanych fantazji była pełna głowa.
Gdy to się skończy – rzekłem – chcę uciec z tobą do raju.
Będę ci podawał śniadanie do lóżka w jakimkolwiek kraju.
Jakiż ty romantyczny – uśmiechnęła się - szpiegu nieudolny.
Pomyślę o tym – obiecała – Nie jesteś jeszcze wolny.
Masz misje odpowiedzialną dziejową do wykonania.
Międzynarodowy syndykat zbrodni do pokonania.
Wejście do biurowca problemem nie będzie.
Wynajęłam jedno biuro, jak widzisz mam dostęp wszędzie.
Biuro puste, ale na fikcyjną firmę zarejestrowane.
Niby jest tam remont, jeszcze jest nie przygotowane.
Dlatego dwóch pracowników może pracować nocą.
Uśmiechnęła się i dodała – by rozwalić ich z mocą.
Nie mamy czasu mój wazonowy bohaterze.
Oboje działamy przecież w dobrej wierze.
Czas start!
Rozdział IX
Przygotowania
Dyskretnie kupiłem kilka turystycznych butli gazowych.
Niewielkich, ale do widowiskowego huknięcia gotowych.
Proste i niezawodne zapalniki skonstruowałem.
Wiedzę ze szkoły sabotażu w praktyce wykorzystałem.
Wynająłem furgonetkę na fałszywe nazwisko.
Szybko się uwinąłem planując widowisko.
Potem zadzwoniłem do Polityka podając się za dziennikarza.
Odegrałem scenę bloggera, któremu okazja się nadarza.
By przedstawić jego osobowość emigracyjnej publiczności.
Ku mojemu zaskoczeniu Polityk ucieszył się z tej możliwości.
Mam spotkanie – uprzedził- W Waterstone przy Trafalgar fontannie.
Porozmawiać z Panem też będzie milo i fajnie.
Zjawiłem się w Kawiarni, która tez księgarnią była.
Nie jedna ciekawa książkach tam na polkach się skryła.
W otoczeniu literatury popularnej i naukowej.
Obserwowałem Polityka przy rozmowie werbunkowej.
Rozpoznałem rozmówce - działacz polonijny niekoniecznie znany.
Przez tradycyjne środowiska znienawidzony i eliminowany.
Mieszkał w pięknym budynku nad Tamiza, tuz obok mojego.
Osiemnastowiecznego młyna na apartamenty przerobionego.
Z widokiem na Centrum, Most Londyński i ogórka słynnego.
Młody człowiek podjął się próby stworzenia ruchu ogólnoeuropejskiego.
Cieszę się – mówił do Polityka - że zaprosił mnie Pan na rozmowę.
Jestem naprawdę zaszczycony, ale mam już zdanie gotowe.
Mój bardzo dobry pomysł platformy porozumienia.
Spotkał się najpierw z entuzjazmem a potem z próbami zniszczenia.
Dziesiątki maili z poparciem a potem nagle milczenie.
Spowodowało, że ogłosiłem publicznie programu zawieszenie.
A najgorsze jest to, że ci wybitni polonijni działacze.
Nie chcą zrobić czegoś podobnego w porozumienia temacie.
Proszę wyobrazić sobie emigracyjny portal społecznościowy.
Z profili działaczy rozsianych po świecie stworzony.
Gdzie każdy może pokazać co zrobił dla społeczności odlotowego.
Zalążek Światowego Polskiego lobby: silnego i zorganizowanego.
Jesteśmy rozsiani na wszystkich kontynentach.
Odnosimy sukcesy we wszystkich światowych segmentach.
Władamy wszystkimi urzędowymi świata językami.
To jest właśnie coś co teoretycznie wywyższa nas nad politykami.
Znamy świat, bo jesteśmy jego częścią składową.
Wielu skończyło zagraniczne uniwersytety z ocena wyborową.
Potężny kapitał ludzki, jakże można w to wątpić?
Ale wielu nie chce do żadnej siły politycznej wstąpić.
Bo i po co być przez własnych rodaków wyzywanym.
Za osiągnięty sukces znienawidzonym i wyszydzanym.
Bo jest jeszcze druga strona naszego ciemnego medalu mrocznego.
Każdy z tych pseudodziałaczy uważa się za wybitnego.
Jest Ja, Ja i ja i wieczne udawadnianie, że reszta to debile.
Na początku walczyłem z tym każdą wolną chwilę.
I dałem sobie spokój, bo energie tracimy na wojny.
W czasie, gdy świat jest nieprzyjazny i bardzo niespokojny.
Historia pokazała, że nie raz z ręka w nocniku się budziliśmy.
A jednak mimo tego niczego się nie nauczyliśmy.
I obudzimy się ponownie, mimo że mamy atut do pozazdroszczenia.
Kapitał ludzki - co powtarzam konsekwentnie bez znudzenia.
Nie pieniądze, bo one w wirtualnej rzeczywistości.
Mogą się okazać błyskotkami bez żadnej wartości.
Mamy wiedzę i niesamowite zdolności adaptacyjne.
Niestety nie potrafimy myśleć korporacyjnie.
Bo jesteśmy unikalną korporacją międzynarodową.
Wspólną historią i wspólna flagą zjednoczoną.
Niestety chyba nigdy nie wykorzystamy potencjału jaki mamy.
Zniszczymy się sami zagryzając się jak psy i chamy.
Mam już dosyć tej internetowej żółci i nienawiści.
Kompleksów, samo sabotażowania i pospolitej zawiści.
Rozgrywają i będą nas rozgrywać głupcy, którzy są sprytni.
Dobrze zorganizowani to fakt, co nie znaczy wybitni.
Każdy z tych dziwnych działaczy na emigracji.
Nie jest w stanie współpracować z osobą innych racji.
Nie jesteśmy w stanie zrozumieć, że wszyscy skorzystamy.
Kiedy wyjdziemy paza te paskudne pudło i prymitywne ramy.
Rzygam tymi małymi ludźmi bez pomysłu: co dalej?
Wole prostych ludzi co mówią kielicha mi nalej.
Wypijmy nasze zdrowie i zdrowie naszych dzieci.
Dziś jest jak jest; teraźniejszość i przyszłość jakoś zleci.
Lekcja jaką odebrałem kontaktując się ze wspaniałymi rodakami.
Lepiej się zająć egoistycznie własnymi sprawunkami.
Przestać wierzyć, że kiedykolwiek będziemy wspólnota.
Jak na razie przegrywamy z własną bezinteresowną głupotą.
Szukamy wrogów ludu wszędzie dookoła.
Ta sytuacja o głośną pomstę do nieba wola.
Wróg najgorszy tkwi w nas, bo nie widzimy własnej siły.
Razem rozwiązalibyśmy niejeden problem zawiły.
Naprawdę możemy być znaczącymi na świecie graczami.
Niestety za mojego życia tego nie pokonamy.
Polityk słuchał wywodu mojego sąsiada.
Nie przerywał, bo dżentelmenowi tak nie wypada.
Spytał. A gdybym dal Panu stanowisko Ministra Diaspory?
Działacz odpowiedział. Panie Polityku, do żartów nie jestem dziś skory.
Jest przecież wspaniale Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Podobno nawet wspierające moich przeciwników ślicznych.
Mam na myśli tych działaczy podobno prężnie działających.
Niestety mało skutecznych, aczkolwiek kasę pobierających.
Naprawdę cieszę się, że zaprosił mnie Pan na spotkanie.
Ale przez szacunek dla kraju odpowiem - nie dla mnie to zadanie.
Być może nie mam charyzmy by jednoczyć emigrantów.
Niestety jesteśmy narodem zakompleksionych frustratów.
Podjąłem próbę stworzenia międzynarodowej organizacji.
To pomysł bardzo dobry, konstruktywny i pełen racji.
Przegrałem, ale też i nikt nie chce się podjąć podobnego zadania.
Może nie mam już siły by się podejmować podobnego zadania.
Młody człowiek wstał i wyciągnął rękę do Polityka.
Zegar naszej historii – Powiedział – Już dawno nie tyka.
Jeżeli ktoś zrealizuje to o czym marzyłem na początku.
Podstawię tej osobie pomnik w każdym świata zakątku.
A Panu życzę powodzenia i energii zazdroszczę.
Niestety w polityce polskiej nigdy nie zagoszczę.
Słuchałem konwersacji z zainteresowaniem, ale też i smutkiem.
Mój sąsiad został zniszczony przez Polaków z fenomenalnym skutkiem.
A pomysł miał naprawdę bardzo dobry i poniekąd konieczny.
Niestety Idea Wielkiej Polski to dla świata problem niebezpieczny.
Jednocześnie sprawdzałem czy nikt nas nie śledzi.
Czy ktoś podejrzany za blisko Polityka nie siedzi.
Ktoś z korporacji musiał być na wszelki wypadek.
I chyba odkryłem jeden niebezpieczny przypadek.
Zadzwoniłem do Polityka i obserwowałem z ukrycia.
Wyglądał jak cień, jak człowiek bez życia.
Podziwiałem energie, że mimo śmiertelnego zagrożenia.
Politykę prowadził konsekwentnie i bez oka zmrużenia.
Dalej wierząc, że wydźwignie rodaków ku świetlanej przyszłości.
Mimo zamachu na córkę przez tajemniczych gości.
Dziennikarz – rzuciłem krótko – jest Pan śledzony.
Zanim porozmawiamy chcę wyeliminować ogony.
Proszę się nie bać, jestem szczerym przyjacielem.
Dwa stoliki dalej siedzi kobieta z łysym cwelem.
Cwel to szef ochrony X syndykatu kryminalnego.
A ja jestem oficerem polskiego wywiadu cywilnego.
Proszę słuchać i postępować zgodnie z instrukcjami.
Proszę zapłacić rachunek i udawać zainteresowanie książkami
Gdy zadzwonię po raz drugi proszę natychmiast wyjść na ulice.
Skręcić w lewo i zobaczy Pan Ambasady Nigerii okiennice.
Polityk bez zaskoczenia odegrał scenę nakazana.
Gdy zadzwoniłem poszedł spokojnie ścieżka wskazana.
Wykorzystałem chwile i powiedziałem do niego.
Pub nazwany imieniem detektywa sławnego.
Proszę tam wejść a ja w międzyczasie zgubię ogony.
Szybka akcja się udała a ja byłem zadowolony,
W Pubie Sherlock Holmes dwa piwa zamówiłem.
Potem spokojnie do gościa szanownego przemówiłem.
Zdradzam tajemnice służbową, bo jestem niezależny.
Wywiad sprawdzał Pana w sposób pobieżny.
Nie dotykać X korporacji - przyszedł rozkaz z centrali.
Jednak podejmę akcję, która na jakiś czas ich rozwali.
Chcę by Pan, General I Biznesmen zatrzymali się w najdroższym hotelu.
Gdzie kamery są wszędzie z wyjątkiem ich cichego burdelu.
Proszę całą noc widowiskowo do samego rana balować.
Tak by ochrona i kamery mogły Panow obserwować.
Nie zdradzę szczegółów, dowie się Pan z telewizji.
Potem wkroczy Pan do akcji według własnej wizji.
Kryzys polityczny w Polsce to już sprawa wiadoma.
Wtedy polityczną misję rozpocznie Pan od nowa.
A co z Panem? – Polityk był nadzwyczaj spokojny.
Znajdę Pana – odpowiedziałem - gdy już będę wolny.
Wziąłem łyk piwa i dodałem bardzo spokojnie.
Nasz kraj znajdzie się w nieoczekiwanej wojnie.
Ale to będzie najlepsza okazja do odbudowy.
Wierze, że pod Pana przewodnictwem Kraj powstanie nowy.
Wiemy ze obaj stąpamy po bardzo cienkim lodzie.
Ale ciągle wierze w siłę lezącą w naszym narodzie.
Kimkolwiek Pan będzie: Prezydentem czy Premierem.
Wiem, że jest Pan wymarzonym i skutecznym Liderem.
Wstałem od stołu i uścisnąłem jego dłoń na pożegnanie.
Życzę powodzenia Panu cokolwiek się stanie.
Życzę Panu tego samego – Polityk odwzajemnił uścisk dłoni.
Spełnię Pana prośbę, cokolwiek Pan planuje niech Pana Bóg chroni.
Rozdział X
Operacja Szok I Przerażenie.
Przebrani w peruki, czapki I śmieszne kombinezony.
Weszliśmy pewnie na przeciwnika teren strzeżony.
Nikt nie zwracał uwagi na sprzątaczy dwoje.
Pchający wózki a w nich środki czyszczące swoje.
Mopy wystawały dopełniając niewinnego widowiska.
Rozstawialiśmy butle w newralgiczne stanowiska.
Budynek był tak sprytnie zaprojektowany.
Że potencjalny pożar będzie natychmiast rozpoznany.
I w źródle ognia natychmiast zatrzymany.
Stosowne ognioodporne sufity, podłogi i ściany.
Zabezpieczały firmy, gdy się wydarzy pożar niespodziewany.
Czułem się dziwnie wchodząc do korporacji biura.
Została tu wykorzystana niejedna prawna dziura.
Pełne archiwum mieli w zupełnie innym państwie.
Raporty o niejednym okrutnym draństwie.
Biuro na Canary było tylko jedną z fasad licznych.
Rozsianych po świecie do akcji diabolicznych.
Wchodząc na ten grząski grunt nie spodziewałem się wygranej.
Patrząc na piękną towarzyszkę: wrażliwej i jednocześnie wyrachowanej.
Naprawdę chciałem uciec z nią na drugi świata skraj.
Stworzyć z nią nasz własny odległy prywatny raj.
Zablokowaliśmy drzwi by nie zjawił się nikt przypadkowy.
Taki humanitarny i kontrolowany zamach bombowy.
Była już noc, gdy wróciliśmy do jej apartamentu.
Przygotowała butelkę szampana ze swego asortymentu.
Miałem ją otworzyć na dany przez nią znak aprobaty.
Uruchomiła komputer by rozesłać kompromaty.
Prawa dłoń zawisła nad klawiaturą komputera.
W lewej trzymała radiowego transmitera.
Teraz – wyszeptała – Szampan wystrzelił optymistycznie.
Wcisnęła guzik transmitera bardzo dynamicznie.
W tej samej sekundzie wcisnęła ENTER z energią niebywałą.
Napięcie i stresy, które niszczyły Blondynkę wspaniałą.
Stresy znikł, gdy usłyszeliśmy wybuchu huk wielki.
Z kieliszkami stanęliśmy na balkonie i patrzyliśmy na fajerwerki.
Ogień rozświetlił ciemność nocy, włączyły się alarmy.
Patrzeliśmy jak urzeczeni na ognia łuk triumfalny.
Trawiący wszystkie piętra syndykatu zbrodni.
Potem kochaliśmy się jak szaleni w blasku tej pochodni.
Słyszeliśmy syreny straży pożarnej i helikoptery.
A my odpłynęliśmy do zupełnie innej sfery.
W tamtej chwili zrozumiałem znaczenia słowa surrealizm.
Katarzis i czym właściwie jest magiczny realizm.
Było tylko nas dwoje, nagich w ognia świetle.
Zapomnieliśmy co się dzieje wewnętrznym ziemskim piekle.
Czas się zatrzymał a my oboje w niebie byliśmy.
Los potem pokazał, że czasu niestety nie oszukaliśmy.
Polityk, Biznesmen i Generał spotkali się w hotelu.
Zgodnie z sugestią zaprosili gości wielu.
Była też córka Polityka ofiara agresji korporacji.
Wszyscy zasiedli do uroczystej późnej kolacji.
Napiwki dawali duże co zwróciło uwagę obsługi.
Otwierano szampana by potem otworzyć drugi.
Koło godziny trzeciej zrozumieli co się wydarzyło.
Bo nagle kilku gości nagle się po cichu ulotniło.
Wiedzieli, że są obserwowani po incydencie na lotnisku.
Kilka samochodów odjechało przy oponach pisku.
Zapytano kelnera o dziwne wśród gości podniecenie.
Odparł, że zdaje się było jakieś ognia zaprószenie.
Kucharze zawsze słuchali radia zwłaszcza ci z nocnej zmiany.
I komunikat o tajemniczej eksplozji został już podany.
Potem o dziwnych mailach, które otrzymali dziennikarze.
Szokujące podobno w treści, ale to czas pokaże.
Za ojczyzny przyszłość – General wzniósł toast szampanem
Porozumiewawcze spojrzenie wymienił z każdym panem.
Teraz nasz czeka walka i pracy wytężonej czas.
Za cichych aniołów stróżów co wysłali naszych wrogów w las.
Oby ich ryzykowny wysiłek nie został zmarnowany.
My się już Panowie o to szczerze postaramy.
Nie wszędzie tej nocy korki strzelały od szampana.
Szefa ochrony syndykatu obudziła wiadomość niespodziewana.
Zaklął, aczkolwiek nie stracił nad sytuacja kontroli.
Właściwie wszystko postępowało według jego woli.
Blondynka wyeliminowała ludzi, którzy do syndykatu nie pasowali.
Lub zwyczajnie zbyt wydajnie dla syndykatu nie pracowali.
Syndykat się reorganizował a tajemniczy mocodawcy.
Wiedzieli, kiedy skorzystać z praw pracodawcy.
Mały pożar i kilka niewygodnych informacji.
Nie było w stanie zniszczyć kierownictwa Korporacji.
Płotki się poświeci, pozostaną silne rekiny.
Jednak nadszedł czas by pozbyć się dziewczyny.
I jej tajemniczego kochanka, którego łatwo można wrobić.
Tak, że Mężczyzna nie będzie w stanie niczego im zrobić.
Główny zabójca i szef wywiadu korporacyjnego.
Bez zwłoki przejechał Londyn do jego punktu obserwacyjnego.
Kolejne piętro wieżowca, o którym zamachowcy nie wiedzieli.
Geniuszu mordercy zwyczajnie nie przewidzieli.
Budynek się palił, Straż pożarna i policja szalała.
A on z ostatniego pietra przyglądał się z dala.
Karabin z lunetą na balkonie usadowił na balkonie.
Bron z niekłamaną radością w doświadczone strzelca dłonie
I wycelował w kochanków, którzy nie skrepowani nagością.
W rytm wyjących syren upajali się namiętnością.
Pamiętam tylko, że w jej oczy patrzyłem.
Widokiem jej ciała jak małolat się cieszyłem.
I nagle zobaczyłem jak zabłąkana kula rozwala jej czoło.
Padła martwa a krew rozlała się wokoło.
Druga kula drasnęła moje ramie i z bólu krzyknąłem.
Błyskawicznie ciało kochanki z balkonu ściągnąłem.
Widziałem kule rozwalające meble i ściany.
Nie wiem jak to się stało, że nagle byłem ubrany.
Ukląkłem nad ciałem, krwią jej zbrukany.
Oczy miała otwarte a twarz bez wyrazu.
Zabłąkana kula spowodowała śmierć od razu.
Miałem nadzieje ze nie cierpiała dziewczyna.
Jej tragiczna śmierć to była tylko moja wina!
Łzy mi popłynęły z oczu, ale instynkt kazał mi zareagować.
Kule śmigały dalej a ja musiałem się schować.
Nie chciałem jej zostawiać, zawinąłem ciało w koc.
Doczołgałem się do drzwi i schroniłem w ciemna noc.
Zaniosłem ciało do furgonetki, którą rano wynająłem.
Oczy szczypały od łez, a ja ucieczkę zacząłem.
Jechałem do mojego magazynu na obrzeżach tajnego.
Na kryzysowe sytuacje przygotowanego.
Nocne drogi były puste i z mej ukochanej ciałem.
Wnet w stosownym miejscu się zatrzymałem.
Z sejfu wyciągnąłem gotówkę na czarną godzinę.
Fałszywe paszporty, jakaś bron i znów odpaliłem maszynę.
Jechałem do Soutchamtom, gdzie blondynka swój jacht trzymała.
Chwilowy szok i panika ustąpiły, gdy autostradą jechałem.
Włączyłem radio i nagle własne nazwisko usłyszałem.
Podano, że jestem członkiem syndykatu kryminalnego.
Uzbrojony i niebezpieczny do wszystkiego zdolnego.
Wszystkie redakcje w Anglii, a ranek już świtał.
Tajemniczy i interesujący materiał o korporacji przywitał.
Nagle się okazało, że jestem też uwikłany.
Przez policje całego świata nagle poszukiwany,
Znalazłem prywatną przystań i już bez ekscytacji
Znalazłem jacht motorowy gotowy do ewakuacji.
Zawinięte ciało złożyłem w mikroskopijnej kajucie.
Poczułem niesamowitego żalu w serce ukłucie.
Jacht rzeczywiście prosty wręcz dziecinny był w obsłudze.
Odczepiłem cumy i odpłynąłem cicho przy mgły smudze.
Modliłem się tylko by straż przybrzeżna mnie nie namierzyła.
Żal zniknął na chwile i racjonalność przetrwania zwyciężyła.
Ekran wskazywał moje położenie właściwe.
Modliłem się by Atlantyk okazał oblicze litościwe.
Prowadzony przez nawigację satelitarną.
Czyniącą moja łódź niestety namierzalną.
Niestety byłem w sprawach morskich amatorem.
Musiałem przetrwać na tej łodzi z motorem
Płynąłem wiele godzin przy pełnej silników mocy.
Dzień spokojnie minął i wpłynąłem w środek nocy.
Wypiłem zaledwie butelkę wody i nie czułem zmęczenia.
Nie jadłem nic, a świat za mną był bez znaczenia.
W pewnej chwili zatrzymałem maszynę.
Na górny pokład wyniosłem Dziewczynę.
Me oczy ponownie eksplodowały łzami.
Zmówiłem cicho modlitwę cynicznego ateisty.
Prosiłem Boga o spokój dla niej wiekuisty.
Ostatnia przedstawicielka nieistniejącej już rodziny.
Zabitej bestialsko przez syndykatu gadziny.
Świeczkę jakąś znalazłem, bo kwiatów niestety nie miałem.
Zapaliłem znicz i ostatnie pokłady energii z siebie wykrzesałem.
Ująłem sztywne ciało i na falach oceanu delikatnie położyłem.
Bezsilnie na znikające w wodzie ciało ze łzami patrzyłem.
Na najkrótsza i największą miłość życia mojego.
Zaimprowizowany pogrzeb, wróciłem do życia samotnego.
Wystraszony gdzieś na środku Atlantyku zimnego.
Minąłem dawno Francje i na wysokości brzegu Portugalskiego.
Zwymiotowałem za burtę nie zwalniając ciała od stresu.
Nie spałem dwie doby i zbliżałem się do wytrzymałości kresu.
Łykając tabletki z kofeina, które spać mi nie dawały.
i zmuszając się do jedzenia batonów by siły nie odpuszczały.
Zbliżałem się konsekwentnie do brzegu afrykańskiego.
Płynąłem do mojego domku w dżungli ukrytego.
I snu o emeryturze zrealizowanego nieoczekiwanie.
O porankach nad oceanem i wschodu słońca obserwowanie.
Na wysokości pewnego państewka małego.
Zatrzymałem się i dokonałem przeglądu dokładnego.
Nie mogłem wpłynąć tak po prostu do portu żadnego.
Nawet w Afryce Policja potrafi namierzyć szukanego.
Sejf rzeczywiście przez piękną Blondynkę przygotowany.
Był sowicie dolarami i euro dobrze wypchany.
Czułem się jak złodziej i poniekąd nim byłem.
Gotówkę do plastikowej torby włożyłem.
Wiedziałem, gdzie jest kilkanaście kilometrów plaży.
Cos o czym każdy renegat w duszy marzy.
Tam mogłem nie namierzony przez radary wylądować.
Niestety musiałem zatopić jacht by nie ryzykować.
Plastikowy kajak i ekwipunek czekał już przygotowany.
Ostatni rzut oka na jacht, w strój nurka byłem już ubrany.
Na wszelki wypadek, bo los niestety był ostatnio kapryśny.
Uruchomiłem mechanizm zatapiania zmyślny.
I wskoczyłem do kajaka za siebie się nie oglądając.
Nie miałem serca patrzeć na łódź, która znikając.
Wydala z siebie dźwięk podobny do szlochania.
Byłem głodny i ręce bolały mnie od wiosłowania.
Jednak przed wieczorem dotarłem do plaży odludnej.
Rozbiłem namiot przy zatoce z palmami cudnej.
Wiedziałem, że jestem sam i od osad ludzi oddalony.
Przez chwile byłem bezpieczny, jednak ciągle zagrożony.
Wiedziałem, że na wiele miesięcy zniknąć musze.
Przygotuję się do zemsty za niewinną duszę.
Dokończę proces przez Blondynkę z Hamburga zainicjowany.
Zabije każdego kto w jej śmierć był zamieszany.
Nie wiedziałem jeszcze jak znajdę snajpera tajemniczego.
Ale wiedziałem, że doprowadzę do rozdziału ostatecznego.
Rozdział XI
Azylant.
Rankiem dotarłem do swojej chatki z widokiem na plażę.
Rok temu kupiłem ja dyskretnie za niewielką gażę.
Sypialnia, łazienka, kuchnia i coś w rodzaju salonu.
Do tego strych dopełniał tropikalnego fasonu.
Co miesiąc wysyłałem kwotę dla sprzątaczki.
Klucz leżał przykryty wizerunkiem wycieraczki.
Sprzątaczka pewnie przyjdzie i to był mały mankament.
Właściciel zjawił się nagle, czyli nagły zamęt.
Nie chciałem zwracać na siebie uwagi.
Bylem w sytuacji wymagającej wielkiej rozwagi.
W afrykańskim kraju kupiłem dom na fałszywe nazwisko.
Jako sąsiadów miałem innych europejskich ekscentryków blisko.
Emerytowani Niemcy, Holendrzy i jakiś pisarz australijski.
Ale też i afrykanofile jak ten weterynarz belgijski.
Jedyne miejsce, o istnieniu którego nikt nie zdawał sobie sprawy.
Mogłem przystąpić do swojego życia naprawy.
O ile można nazwać normalnym życie szpiega ściganego.
O twarzy na całym świecie zapewne już znanego.
Kilka dni rejsu, opalenizna i twarz nieogoloną.
Stres ostatnich dni i sylwetka przygarbioną.
Sprawił, że wyglądałem starzej i to była rzecz pozytywna.
Prosta mistyfikacja chwilowo efektywna.
Na razie założyłem wielkie słoneczne okulary.
Wyglądałem jak europejski ekscentryk co ma dolary.
Musiałem się też zdecydować jaka wybrać narodowość.
Europejczyk w Afryce to nie jest żadna nowość.
Jednak jest pewne niebezpieczeństwo dla azylanta.
Musiałem stworzyć legendę co będzie spójna i zwarta.
Miałem w kolekcji paszport hiszpański a w nim polskie nazwisko.
Wyjechałem tam do pracy i to tłumaczyło wszystko.
Hiszpański miałem bardzo dobry, lecz akcent niestety słyszalny.
Kilka lat pracowałem jako kelner lub robotnik budowlany.
Wystąpiłem o obywatelstwo co było efektem asymilacji.
Pewnego dnia znalazłem się na afrykańskiej emigracji.
A ze my Polacy jesteśmy do ryzyka skłonni.
Szaleni, kreatywni i do wszystkiego zdolni.
Postanowiłem, ze przez jakiś czas zamieszkam przy plaży.
Rzeczywistość o jakiej każdy człowiek marzy.
Polski element był oczywiście ryzykowny w moim życiorysie.
Przynajmniej na razie nie było luk w opisie.
Kilka tygodni organizowałem domu wyposażenie.
Sprzątaczkę zwolniłem, ale dałem jej dobre wynagrodzenie.
Kolejny element uwagę niepotrzebnie zwracający.
Ludzie lubią plotkować i mogłem wpaść niechcący.
Jednak teraz potrzebowałem spokoju i prywatności.
Do swojego domku nie zapraszałem gości.
Raz spotkałem na plaży spacerująca Finlandkę.
Pracownica misji humanitarnej zaproponowała randkę.
Wiem, że była w trakcie rozwodu skomplikowanego.
Układ bez zobowiązań, dla mnie coś bardzo wygodnego.
Na strychu stworzyłem gabinet szczelnie zamykany.
Ustawiłem stol, na targu znalazłem laptopy nowe i używane.
Dla ignorantów z Europy są to fakty niezrozumiane.
Że wszędzie można kupić komputery wysokiej jakości.
Które w Afryce wcale nie są elementem rzadkości.
Ludzie te same amerykańskie filmy oglądają.
I podobne jak w filmach stroje ubierają.
Afrykańska ulica to mix ubrań tradycyjnych
I tych z europejskich i chińskich fabryk seryjnych.
W supermarketach lezą te same towary.
Internet działa szybko, dla wielu rzecz nie do wiary.
Wstawałem wcześnie by przed godzinami, gdy słońce praży.
Przebiec kilka mil po opustoszałej piaszczystej plaży.
Kondycję fizyczną na najwyższym poziomie trzymałem.
Dzięki temu rytuałowi zdrowie psychiczne zachowałem.
Potem prysznic, śniadanie i zanurzałem się w Internecie.
Szukałem wszelkich dostępnych informacji o X na świecie.
Oczywiście cały czas byłem przez Interpol poszukiwany.
Los mojej blondynki też pozostawał nieznany.
Za nią też wystawiono list gończy międzynarodowy.
Zarzuty te same - dla syndykatu wykonywanie mokrej roboty.
Przypisano nam wszystko od morderstw po inne kłopoty.
Ktokolwiek strzelał do nas w fajerwerków noc.
Miał dobre kontakty i niesamowitą sprawczą moc.
Szukałem tej osoby analizując szczątki informacji.
Stałem się ekspertem od upadłej korporacji.
Uderzyliśmy ich mocno i pokrzyżowaliśmy ich szyki.
Ich też zaczęły analizować służby Europy i Ameryki.
Brytyjczycy dokładnie rozbili ich ekspozytury.
FBI drobiazgowo rozpracowywało ich rezydentury.
Koncentrowano się na narkotykach i praniu pieniędzy.
Kilkoro mafiosów nagle zaczęło żyć w upokarzającej nędzy.
Niemcy też coś tam działali przynajmniej teoretycznie.
Jednak wykorzystywali sytuację politycznie i taktycznie.
Polskie kopalnie, stocznie i dziewicze lasy.
Łakomy kąsek dla wszystkich by dorobić się kasy.
Polacy dziwnie milczeli i pewnie w mojej centrali.
Niedawni mocodawcy w szoku list gończy rozpoznali.
Zrobili wszystko by mnie nikt nie wiązał ze służbami tajnymi.
Co było dla nich proste, bo zawsze działałem sposobami nieoficjalnymi.
Pewnego dnia wsiadłem w autobus pokryty pyłem.
Niby turysta na zwiedzanie sąsiednich państw ruszyłem.
Punkty graniczne były bardzo symboliczne.
Wyposażenie skromne, w funkcjonariuszy nieliczne.
Nikt na takich białasów jak ja w zasadzie nie zwraca uwagi.
Czasem ktoś coś powie by nie rezygnować z rozwagi.
W małym państwie równikowym wszedłem do kafejki.
Internetowej, nie tej co się pije kawę i je się żelki.
Wysłałem wiadomość do Polityka nieoficjalną.
Bardzo ogólnikowa, teoretycznie chaotyczną i bardzo banalną.
Spotkaliśmy się w Londynie w Sherlock’a Holms’a pubie.
Rozmawialiśmy o skutkach emigracji przy kawie.
Chciałem pogratulować wyborów wygranych.
Stanowiska Premiera i pierwszych ustaw udanych.
Szczególnie dotyczących kopalń i energetyki.
I wysiłkach by oddzielić wielki biznes od polityki.
Było więcej niż pewne, iż jego strona była monitorowana.
A pocztę czytała osoba selektywna i wyspecjalizowana.
Nie miałem gwarancji ze list dotrze do adresata.
Zapewne wiele maili to zwyczajna czasu strata.
Setki mail dziennie o i ile nie tysięcy parę.
Ważnych lub nieważnych, nowe problemy i stare.
Wysłałem tez wiadomość do Wujka oficera.
I widziałem w wyobraźni jak specjalną grupę zbiera.
By namierzyć mnie, gdziekolwiek się ukrywałem.
Jemu wprost bez szyfrowania wiadomość nadałem.
Nie staraj się namierzyć IP komputera.
Niestety wyszkoliłeś zbyt dobrego oficera.
I jako oficer wiesz, że korporacji zbrodnie mi dorobiono.
I tym samym ich machlojki zgrabnie ochroniono.
To co macie w mediach wyszło od niemieckiej reporterki.
Której też szuka świat za jej rzekomy szwindel wielki.
Kobieta została zabita przez syndykatu szajkę.
Nie wierzę, że złapaliście się na tak cienką bajkę.
Oni znowu zaatakują i na terytorium Polski krew się poleje.
Użyj wpływów i wyczyść mi kartotekę, póki nic się nie dzieje.
Zdejmij mój i Blondynki list międzynarodowy gończy.
Bo tylko ja mam motywacje, która syndykat zakończy.
Możecie mnie zwolnic z pracy nawet dyscyplinarnie.
Jednak wyczyśćcie wszystkie zarzuty postawione kryminalnie.
Żeby nie ja i nie Blondynka z zimną krwią zamordowana.
Korporacja nigdy by nie została zdekonspirowana.
Niestety oni się odbudują, bo wyciągnęli konkluzje.
Wiec zawrzyjmy między sobą strategiczną fuzję.
Ja ich rozpracuję a wy zapewnicie mi nietykalność.
Nie chce być ścigany przez prawo za nie moją działalność.
Wystarczy, że to syndykat chce mnie zamordować.
Jesteś zaskoczony ze nie zdążyli mnie wyeliminować.
Potem wróciłem do swojej chaty nad oceanem.
I pewnego dnia obudziwszy się nad ranem.
Wyszedłem na plażę z i laptopem i świeżą kawą.
Sprawdziłem listy gończe co było taka perwersyjną zabawą.
I zobaczyłem, że moja i dziewczyny fotografia.
Zniknęła z sieci jak tez i nasza spreparowana kryminalna biografia.
Byłem wolny, albo to była służb podpucha.
Mimo wszystko uśmiechnąłem się od ucha do ucha.
Wiedziałem, że Wujek i Premier za sznurki pociągnęli.
Oni też z sytuacji wymierne korzyści wyciągnęli.
Zwłaszcza Premier, który w wyniku akcji wyszedł z zapomnienia.
Generał też działał i miał kilka rzeczy do zawdzięczenia.
Biznesmen trzymał się z daleka od Polski i miał rację.
Wspierał przyjaciół i dawał im z dystansu owacje.
Trochę mu zazdrościłem, bo facet świetnie się życiem bawił.
Podróżował po świecie, bo samolot sobie sprawił.
Byłem już tylko na celowniku syndykatu międzynarodowego.
Na pewno już zauważyli, że nie ma aktualnego listu gończego.
Będą czekali na mój błąd czyli aż wyjdę z ukrycia.
I da to im okazje do mej nieskromnej osoby zabicia.
Siedząc w zaimprowizowanym gabinecie w mojej chacie tropikalnej.
Przystąpiłem do wojny dezinformacyjnej i wirtualnej.
Brudna robota gorsza niż żywot zabójcy płatnego.
Mimo wysiłku anonimowych trolli chcących zdjąć raporty dziennikarki.
Robiłem wszystko by rewelacje były na samej górze przeglądarki.
Gdy znikało coś, ładowałem cierpliwie brudy na nowo.
Podobno nazywa się to czarny PR fachowo.
Nie mogłem ich jeszcze zwyczajnie eliminować.
Mogłem za to w sieci bezkarnie kompromitować.
Konfrontacja zbliżała się milowymi krokami.
Byłem gotowy do wojny z moimi ograniczonymi środkami.
Postanowiłem odważnie wystawić siebie jako przynętę.
Opracowałem prosty trick dla zabójców na zachętę.
Jednocześnie nie chciałem ujawniać mojego azylu nad oceanem.
Chciałem stworzyć sytuację, gdzie to ja będę panem.
Dyrygentem sytuacji, ostateczną korporacji upadku przyczyna.
I tak niedawni myśliwi stali się soczystą zwierzyną.
A ja uciekinier stałem się mordercą bezlitosnym.
Upajającym się ich przyszłym końcem krwawym i żałosnym.
Coś w moim wnętrzu pękło, gdy kilka miesięcy temu.
Wrzuciłem ciało pięknej kobiety do oceanu lodowatego.
Stare ideały umarły, stałem się psychopatycznym cynikiem.
Zainteresowanym tylko jednym wynikiem.
Zwyciężyć.
Epilog
Wywiad się mnie nie pozbył, dali mi role konsultanta.
Coś w rodzaju analityka i nieważnego figuranta.
Ujawniłem się by zastawić pułapkę na tajemniczego szuję.
Czułem jak jego ambicje ma obecność prowokuje.
Wiedziałem, że zaatakuje, bo to był ktoś konsekwentny.
Chwilowo nieznany profesjonalista, ale nie obojętny.
Dałem się sfotografować na konferencji o kopalinach.
Wiedziałem, że korporacja działa w tych dziedzinach.
Mimo zmienionej nazwy dalej mieli ochotę na miliony.
Korporacji na przynętę zostałem wystawiony.
Czekałem cierpliwie a zainstalowałem się w hotelu.
Az pewnej nocy nagle obudzony zobaczyłem ich wielu.
Alarm przy moim łóżku i uruchomione monitory.
Karabin z tłumikiem i wyszedłem na spotkanie sfory.
Strzelałem jak do kaczek, które padały bez tchnienia.
Został jeszcze jeden drań do unicestwienia.
Czekałem cierpliwie, gdy ostrożnie drzwi otwierał.
Jeden silny cios sprawił ze się nie opierał.
Rozbroiłem mordercę i światło zapaliłem.
Spojrzałem mu w oczy i bez skrupułów wypaliłem.
Padł, a twarz wyrażała najwyższe zdziwienie.
Jego przerażenie i moje najszczersze psychopatyczne zadowolenie.
Nie obchodziła mnie już Ojczyzna czy interesy narodowe.
Zakończyłem uczciwie operację i nie interesowały mnie afery nowe.
Byłem zmęczony a złamane serce jeszcze się nie zagoiło.
Byłem wypalonym wrakiem, nic mnie nie bawiło.
Ostatni raport dla centrali i dymisję złożyłem.
Nikt mnie nie zatrzymywał, bo zbyt niezależny byłem.
Zjawiłem się w Hamburgu by zobaczyć cmentarz protestancki.
Znalazłem grób prosty i jednocześnie elegancki.
Mauzoleum rodziny zamordowanej w wypadku samochodowym.
Zdjąłem skromną tablicę i zastąpiłem ją napisem nowym.
Napisy zawierały jeszcze jedno nazwisko wygrawerowane.
Ostatniej z rodu, której życie też zostało brutalnie przerwane.
Grobowiec symboliczny chociaż wiedziałem, że nie ma na świecie.
Żadnej osoby, która jesienią tu przyjdzie i liście zamiecie.
Albo złoży kwiaty by wspomnieć niegdyś ludzi szczęśliwych.
Złożyłem w milczeniu wieniec z kwiatów urokliwych.
Po czym wsiadłem w samolot i już bez dramatu renegata.
Jako człowiek wolny uciekłem gdzieś na koniec świata.
Na afrykańskiej plaży przy moim domu skromnym.
Zapaliłem cygaro i zaciągnąłem się dymem wonnym.
Rum z trzciny cukrowej z dodatkiem kostek lodu.
Rozgrzewał bardziej ciało niż dodawał chłodu.
Czas się zatrzymał a ja patrzyłem na zachód słońca urzekający.
Afryka kładła się spać a Nowy Jork był wstający.
Rzuciłem mały bukiet kwiatów, zmówiłem modlitwę ateisty.
Poprosiłem o spokój dla niej w oceanie wiekuisty.
A dla siebie o ciszę i życie spokojne na Ziemi.
Moich krótkich, ale intensywnych wspomnień nic nie zmieni.
Nowe i spokojne życie zacznę jutro – sobie obiecałem.
Wstanę nowonarodzony, bo obietnice wykonałem.