Go to commentsRozdział 12. Homer, Milton - i Panikowskij /4
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2021-11-08
Linguistic correctness
Text quality
Views676

Nabrawszy powietrza w płuca, Bender wepchnął się w zbiegowisko.


- Pardon! - mówił. - Jeszcze raz pardon! Przepraszam, madame, czy to nie pani zgubiła na tamtym rogu talon na powidła? Pani szybko tam leci, bo wciąż jeszcze leży! Proszę przepuścić ekspertów, panowie! Tak - wy, panowie! Puszczaj, do kogo mówię, chamie jeden z drugim!


Stosując taką taktykę raz kija, raz marchewki, Ostap w końcu przedarł się do środka, gdzie cierpiał za swoje poturbowany Panikowskij. Przy rubinowym świetle jego drugiego ucha również można było przeprowadzać wszelkie prace fotograficzne. Ujrzawszy komandora, obity jak kotlet dziadek żałośnie skłonił głowę.


- To ten? - sucho zadał pytanie Bender, popchnąwszy w plecy Panikowskiego.

- Tak, ten sam! - radośnie wielkim chórem potwierdzili zebrani czciciele prawa i sprawiedliwości. - Na własne oczy żeśmy widzieli!


Ostap wezwał wszystkich do zachowania spokoju, wyjął z kieszeni notes i, spojrzawszy na ofiarę pobicia, władczo powiedział:


- Proszę więc wszystkich świadków o podanie swoich nazwisk i adresów.


Naprawdę sądzisz, że obywatele, co to przed chwilą przejawili tak nadzwyczajną aktywność w schwytaniu Panikowskiego, bez żadnej zwłoki zechcą teraz dowieść zeznaniami winy złapanemu przestępcy? Już na sam dźwięk słowa *świadkowie* wszyscy ci miłośnicy prawdy stracili cały swój animusz, zaczęli głupio się zachowywać i natychmiast wycofali do mamusi. W tłumie jak w gęstym serze pojawiły się spore dziury i luzy, po czym na twoich oczach zbiegowisko rozpadło się w kilka sekund.


- To gdzie ci świadkowie?! - powtórzył Ostap.


Ludzie wpadli w panikę; pracując łokciami, każdy taki czciciel prawdy czym prędzej przepychał się stamtąd precz, i już po chwili ulica przybrała swój dawny poprzedni wygląd: zakorkowane wcześniej automobile zerwały się z miejsc, okna ambulatorium zamknięto, psy powróciły do uważnego obwąchiwania wszystkich chodnikowych latarń, i w parku miejskim z wielkim poszumem ponownie wysoko w powietrze wzbił się słup fontanny.


Upewniwszy się, że ulica została oczyszczona i że Panikowskiemu już nic nie grozi, Wielki Kombinator z pasją w głosie zawarczał:


- Pan, dziadku, jesteś kompletne beztalencie! Pozbawiony elementarnych umiejętności wariat! Też mi się znalazł jeszcze jeden kolejny wielki ślepiec - Panikowskij! Homer, Milton - i Panikowskij! Taki tercet egzotyczny! A nasz Bałaganow? Toż pan jesteś świetny marynarz, tylko że z rozbitego okrętu! *Panikowskiego tłuką! Panikowskiego biją!* Sam zaś... Eh, szkoda słów! Marsz mi do parku! Już ja was wszystkich tak urządzę, że rodzona matka was nie pozna!



1931

  Contents of volume
Comments (3)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Jak zwykle świetny przekład.
avatar
Czytając jakikolwiek /i czyjkolwiek!/ tekst, czego się, szan. Czytelniku, dowiadujesz o... samym sobie?

Na całym świecie dobra literatura /nie mylić z pornografią!/ to zwierciadło. Poza jej fikcją literacką, artystycznym wyrazem i warstwą obyczajowo-sensacyjno-kryminalną kryje się również niewidoczne lustro, które odbija... twarz czytającego.

Zauważmy, że w każdej dziedzinie Sztuki jest nieodłączny jej komponent - wąsko wyselekcjonowany /z tłumu/ Odbiorca. Na ściśle określone koncerty /filmy, wystawy, odczyty, sztuki teatralne etc., etc./, chodzi ich ściśle określony fan.

To, CO czytamy, definiuje NAS, a więc także tego anonimowego, milczącego, nieodgadnionego Czytelnika.

Trawestując znaną myśl, powiemy:

"Tym jesteś - co czytasz".
avatar
Czy już wiemy, d l a c z e g o /ten nasz z podciętym gardłem/ Wielki Kombinator zna się także na literaturze??
© 2010-2016 by Creative Media