Author | |
Genre | poetry |
Form | blank verse |
Date added | 2022-01-30 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 684 |
I
po zmroku i tak nikt już nie wychodzi – cienie nie mijają się w świetle latarń
nie dogasają rozmowy zakochanych par
sędziwi i kąśliwi starcy spacery kończą trochę wcześniej
psy prowadzone na smyczach zrywają się z nich pod wieczór; i skowyczą głośno
już wtedy mamy noc pełną parą – bezpańskie koty: grube, utyte zwierzęta wychodzą na żer
obgryzają truchło śpiącego miasta
menele zataczają się pojedynczo, gdzieniegdzie, wiatr zawiewa ich pod najbliższy śmietnik
zamyka oczy
II
interesy i tak kręcą się w dzień
nie robi się ich w ciemności – banknoty muszą lśnić, towar musi być widoczny
„inaczej fiasko” – mieli te słowa w swoich bezzębnych ustach G. i wypluwa chamsko
wraz z pożółkłą plwociną
przykro się patrzy na to, jak szybko wszystko się tu gubi: zapomniane zaułki, domy obrosłe pnączami przestarzałego bluszczu, wieża Kościoła niknąca w oparach jesiennych mgieł
wszystko schowane w kącie jak przed dzieckiem
wszystko rozpuszcza się i przeżute przez mróz zastyga na zawsze w bezruchu
życie toczy się we śnie
III
mają tu kilka Gosiek i parę dewotek
w dodatku Grzecha – obumarła jakby, napuchnięta i czerstwa twarz
„mamy eksponat”, krzyczą w końcu; prawie tak, jakby przepływał między nimi duch
dzieci i nastolatkowie są oczywiście, przewijają się między całą resztą i bawią – jak to one zresztą – jedyne nie śpią do późna
zapracowani, młodzi i starzy mężczyźni nigdy nie widzieli tu księżyca
sierp ten zawisł nad nimi raz, niby model dziecięcego samolotu
parzy teraz i obserwuje, niewidoczny całkiem, zasnuty gęstym mrokiem
Anioł Stróż omszałego miasta
ratings: perfect / excellent
Pozdrawiam:)