Author | |
Genre | fantasy / SF |
Form | prose |
Date added | 2022-02-27 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 675 |
Pod strumieniem silnej wody dużo się nie myśli. I to jest moim zdaniem wielki plus tego polewania wodą. Bo, jak człowiek nie myśli, to nawet nie myśli że coś ma na myśli. Wreszcie skończyli polewać. Łachy moje, a mówię łachy, bo w bitwie o nie wciąganie mnie pod przysznic, przegrałem, rzeczy potargane, leżały na posadzce. Pozbierał je tam któryś, ponumerował pudełko, powsadzał, pudełko położył na ławce drewnianej, z odchodzącą politurą, oparł się i gada - Ty. Już chyba nie będziesz się kurna stawiał?
Do stawiania się nie jestem skory, czego obrazem zaistniała sytuacja. I mówię - Nie.
No to przyjął postawę dla odmiany mniej bokserską, pudełko odłożył na kramik, pokwitował i mnie kazał pokwitować. Obiecałem, że nie będę się stawiał, ale dałem mu jednak kuksańca. Przyjął, jęknął. Podał szlafrok.
No to żem go wdział. W onym szlafroku, a trochem żem już przetrzeźwiał, poszli my na samą górę, tam gdzie są sale. Ale wcale mnie do sali nie wpuścił. Tylko odemnknął i pokazał - Tutaj będziesz se leżał. Ale dopiero potem. I wtedy przyszła oddziałowa.
- Kurde. Naprawdę se pan narobił bigosu. Po co się było bić?
Kitlowy ostrożnie pomasował kolano.
- Ja się kurde nie biłem. Tylko oni mnie napadli i się musiałem bronić...
- Niestety, będę musiała pana zabrać na oddział detoksyzacji - podała mi znowu jakiś papier, i machnąłem na nim podpis.
Poszli my.
Położyła mnie w łóżku, dyskretnie spoglądając czy ta obstawa z kitlowych się nieco cofnęła. Nie życzyła mi źle. Nawet obiecała, że mi odda papierosy. Ale dopiero jak porządnie wytrzeźwieję.
- Proszę to łyknąć. I popić - podała pastylkę i szklankę z wodą.