Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2022-03-10 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 581 |
Był moment, kiedy stał, oparłszy się plecami o drzewo, i walił lśniącą tacą po głowach swoich wrogów, to znowu nadeszła chwila, kiedy to oni rwali z jego szyi Order Złotego Runa, a wtedy komandor charczał i jak koń motał głową. Był też taki czas, kiedy, wysoko podniósłszy archierejski krzyż z napisem *W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego*, histerycznie pokrzykiwał:
- Eksploatatorzy ludu pracującego! Krwiopijce! Sługusy kapitału! Gady jedne! - i z ust jego ciekła zabarwiona krwią ślina.
Ostap walczył o swój milion jak rzymski gladiator. Zrzucał z siebie swoich napastników i po raz kolejny wstawał z ziemi, patrząc dookoła półślepym okiem.
Oprzytomniał dopiero na lodzie z rozkwaszoną mordą, z jednym butem na nodze, bez szuby, bez złotych papierośnic zdobionych okolicznościowym napisem, bez kolekcji zegarków, bez tacy, bez waluty, bez krzyża i brylantów, bez miliona. Na wysokim brzegu rzeki stał oficer z psim futrzanym kołnierzykiem i patrzył w dół na Ostapa.
- Siguranca przeklęta! - krzyknął Bender, unosząc bosą stopę. - Pasożyty pier...one!
Tamten powoli wyjął z kabury pistolet i odciągnął lufę. Wielki Kombinator pojął, że interview*) dobiegło końca. Mocno schylając się, pokuśtykał z powrotem w stronę sowieckiego brzegu.
Jak papierosiany dym biała nadrzeczna mgła unosiła się nad Dniestrem. Rozprostowując wciąż zaciśniętą pięść, Ostap ujrzał w dłoni płaski miedziany guzik, spory pęk czyichś twardych czarnych włosów i cudem ocalały z tej bezpardonowej bitwy Order Złotego Runa. Wielki Kombinator tępo obejrzał swoje trofea oraz resztki swego bogactwa - i poszedł dalej, ślizgając się na lodowych nierównościach i krzywiąc twarz z bólu.
Raptem długi i potężny cios o armatniej mocy wywołał falowanie lodowej pokrywy. Uderzył ciepły wiatr. Bender spojrzał pod nogi i zobaczył wielką zieloną szczelinę. Lodowe plateau**), na którym się znajdował, zakołysało się i zaczęło zapadać pod wodę.
- Lody ruszyły! - w przerażeniu krzyknął. - Rzeka ruszyła, panowie przysiężni posiedzenia!
Zaczął rozpaczliwie przeskakiwać po ruchomych krach, ze wszystkich sił śpiesząc ku Ojczyźnie, z którą tak nonszalancko się żegnał jeszcze niecałą godzinę temu. Mgły wolno unosiły się z całym majestatem, ukazując ogromne gołe rozlewisko.
Po dziesięciu minutach na sowiecki brzeg wyszedł kulejąc dziwny pokrwawiony i posiniaczony człowiek bez czapki i w jednym bucie. Do nikogo się nie zwracając, gromko zawołał:
- Owacji nie trzeba! Hrabiego Monte Christo***) ze mnie jednak nie będzie. Pora przekwalifikować się na dozorcę.
K O N I E C
1931
................................................................................
*) interview - z ang. wywiad, rozmowa /przed mikrofonem, przed kamerami/;
**) lodowe plateau - z franc. pokryta lodem równina płaska jak taca;
***) hrabia Monte Christo - bohater najwybitniejszej powieści A. Dumas`a (1802 - 1870) o tym samym tytule
ratings: perfect / excellent
Złoty cielec - ta przedchrystusowa, biblijna odwieczna historia, w której ważny nie jest ani Bóg, ani człowiek, a jedynie martwe złoto - to przecież alegoria skrajnego zaślepienia, które po trupach idzie, by zaspokoić swoją żądzę posiadania.
Wbrew celowo tutaj przez obu Autorów przyjętej wesołej literackiej konwencji w typie "humor i satyra" "Złoty cielec" to bardzo mroczna powieść.
Cały wysiłek wielu ojców i matek idzie w zaprzepaszczenie, a ogromny potencjał zdrowych na ciele i umyśle ludzi z tzw. marginesu społecznego - w dym.
Szkoda. Wielka szkoda - i strata. Wielki Kombinator z tym swoim ptasim rozumkiem nawet się nie umywa do zwykłego pluszowego Kubusia Puchatka