Author | |
Genre | fantasy / SF |
Form | prose |
Date added | 2022-04-03 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 578 |
Panienki zawsze piszczą na widok kogoś ładnego. A czy to tak trudno być ładnym? Okazuje się, że tak. Na widok Ufoka na pewno by nie piszczały. Nie z powodu urody, bynajmniej. UFO znowu pojawiło się. Zlatali i zaglądali przez szybę. Durszlaki zakłócały pracę radia - Delegacja Czechosłowacka podpisuje pakt o zawieszeniu broni - Zgrzyt, zgrzyt, zgrzyt.
- Czego oni ode mnie chcą? - Zastanawiałem się.
Normalnie to bym gdzieś stanął, wypił ze dwa piwa. Ale nie chciało mi się. Żaden ze mnie alkocholik. Jak mi się nie chce piwa to nie muszę pić. Coś się ze mną stało, jakaś przemiana. Na widok kufla z pianą już nie musiałem hamować drąc gumy. To UFO to chyba jest normalne UFO, a nie jakieś iluzje - Docierało do mnie. No więc zasadne jest pytanie - Czego chcą? Na tym etapie, kiedy tylko zalatują i zaglądają przez okno nie da się nic konkretnego powiedzieć. Kręcili się. Jak jakaś Komisja Edukacji Narodowej. Tależ się kręcił, a oni siedzieli w środku, gapili się i notowali.
Wreszcie odśmignęli i ułożyli się wysoko na Kilimandżaro nieboskłonu. Takie mi wyszło zadziwiające porównanie. Bo byli naprawdę wysoko, jak te kropki po jakimś zdaniu, co piszesz, ale nie masz już więcej nic do napisania. Ale soczewka nieba znowusz... Jak spojrzałem... Tak jakby dochodziło do skłonu...
Przy drodze stały jakieś panienki. Głupio mi się było zatrzymywać, bo normalnie się zatrzymuję. Lecz, o dziwo. Ani pić piwa mi się nie chciało. Ani dupczyć.
Człowiek, jak już w życiu coś przeżyje, to potem się zachowuje jak ta sknera. Nic mu się nie chce - grymasi.
I powiem państwu szczerze - Nawet nie chciało mi się jeść.
Byłem już na drodze do Piotrkowa Trybunalskiego. Przypomniało mi się wiadro. Zostawiłem je przecież przy ocembrowaniu. To wiadro nie dawało mi spokoju. Już tak jest, że jak coś zostawisz w przeszłości niezałatwione...
Trzeba by się wybrać tam pod klasztor, zobaczyć. I jak jechałem niedaleko klasztoru, to znowu znalazłem się w nim. Kllasztor stał, tak jak stał. Ale luda w nim nie było. Przegnał ich ostrzał, czy coś. Przy studni istotnie stało wiadro. Dokładnie w tym samym miejscu, gdzie je postawiłem. Zajrzałem do środku. W środku była woda. I ujrzałem swoje odbicie.
Acha, więc to nie dawało mi spokoju. Choć do swojego odbicia nic nie mam. Trochę pofalowane na mariankach wody. Rozejrzałem się. Wokół pusto. Nie licząc murów.
Odemknąłem klapkie w aucie. I znowu zatankowałem.
I teraz. Zapalić czy nie zapalić. Miałem na myśli papierosa, bo auto chodzi jak tralala. Aaa, mówię - Nie zapalę. Bo mi się tak chce, jakby mi się nie chciało. I mówię państwu - Znowu czegoś chciałem, ale mi się odechciało. Jakby naprawdę mi się nie chciało. Więc czymże jest chcenie? Może w człowieku jest coś, co chce, chociaż człowiek tego naprawdę nie chce? Albo ktoś? I, jak się temu przyjrzeć, to już są dwa chcenia, ponieważ niechcenie także należy do rodziny chcenia. Bo jak jest chcenie, a za nim pojawia się niechcenie, w warunkach niezrealizowanego chcenia, to niechcenie zamienia się w chcenie. Chcenie czegoś, czego się nie chciało.
Zauważywszy logiczny błąd nie sięgnąłem jednak po papierosa. Błędy logiczne mi się nie zdarzają - Na tym skupiłem swoją uwagę, ponieważ zdarzyło mi się to pierwszy raz.
Ale, powiadam, tak plącząc się w zeznaniach, zapaliłem jednak papierosa. Lepiej puścić dyma, niż się za bardzo wgłębić w istotę swojego umysłu. Może od tego właśnie jest paieros? - Doznałem nagłego oświecenia. No tak - Przecież tyle ludzi pali, tyle pieniędzy to kosztuje, że czas wreszcie dostrzec jego wartość. Papierosa, znaczy się. Może, gdyby nie palili, to by zwariowali? A może zwariowali, ale o tym nie wiedzą, i papieros pozwala im się dymem jakoś odgrodzić od owej sytuacji, nie wiem. Nie wiem. Nparawdę nie wiem. Sięgnąłem po drugiego papierosa.
I tak jechałem. Przez pola, przez łąki. Aż zauważyłem owego gumowego premiera, co go powiesiłem na strachu. Aaa, mówię - Podejdę. No i zaparkowałem auto. Podszedłem. Poprzyglądałem się. Ale wtedy nie chciało mi się palić.