Author | |
Genre | poetry |
Form | blank verse |
Date added | 2022-04-06 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 621 |
Na Połowiu nieźle grzało. Było gorąco – dogasał sierpień.
Połowie to taka dzielnica, w miarę ładna, mało ludzi, trzy stragany na krzyż.
Przy jednym Marysieńka: tłuste włosy, grube palce ufajdane w kalafiorach
nie wiedzieć czemu pachnie słomą.
Przy drugim stoi Czesiek; Cześkiem w tę i we w tę buja wiatr, zmarszczki jak krzywe na wykresie –
- w dół, w górę, w bok, różne kąty nachylenia; Czesiek kończy ostatniego peta, rzuca pod siebie
przydeptuje.
Przy trzecim stoję z kolegą po fachu; to znaczy, że nie mamy za wiele do powiedzenia
obaj – i ja i on uznaliśmy, że technikum to trochę jak pięć lat psu w dupę, więc stoimy teraz przy pomidorach
czupryny przygrzewa nam słońce i czekamy aż ktoś przyjdzie. Dajcież mi, chłopaki, ze trzy – tak albo jakoś podobnie, choć zwykle w ten sposób
Na Połowiu za kilka miesięcy będzie zimno: zlodowaciejemy i obrócimy się w sople lodu.
Zagwiżdżę, że zamykamy, że dziękujemy i że to koniec
pomidory upchamy do spiżarni i będziemy je mieli na wieki wieków amen
tak mi się to maluje w kałuży: przyglądam się jej pod wieczór; zaraz pewnie będziemy się zwijać
Na Połowiu coraz zimniej, marzną wiewiórki na drzewach, tlą się pierwsze gwiazdy
a już za chwilę zażarzy się świt
ratings: perfect / excellent
Piękny błogosławiony obrazek