Author | |
Genre | fantasy / SF |
Form | prose |
Date added | 2022-04-09 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 632 |
Znałem tego człowieka. Dopiero teraz sobie to uświadomiłem. Poznałem go po tym kamieniu.
Pokazywał mi go na odwyku.
On mi go pokazywał? Nie, to musiał być inny człowiek. Ile się musi wydarzyć, żeby się w tak krótkim czasie zmienić? Może nic. Może to tylko kwestia przemiany na skutek spożywania.
Oddziałowa położyła nas w sąsiednich izolatkach. Ściany były grube, toteż trudno było nawiązać jakiś kontakt. Z resztą - Zafascynowany wglądem w samego siebie, nie potrzebowałem kontaktu z zewnątrz. Ale czasem wyglądałem przez okno. Grube szkła nie dawały się otworzyć. Ledwo było widać księżyc.
Ufoki rozebrały go do naga. Posegregowały to i schowały do worków. Zasunęli nad nim folię, ale tak żeby dziób nie stracił kontaktu z powietrzem. Jeden Ufok przyłożył mu trąbkę w okolice klatki piersiowej. Kiwnął głową. Zachowywali się tak, jakby mnie tam w ogóle nie było. A przecież nie jestem niewidzialnym człowiekiem.
- Ciekawe, czy to są te same Ufoki, co mnie pouczyły na drodze, żebym zawracał do Cafe UFO - Pomyślałem. I wtedy, jak to pomyślałem, ten jeden się do mnie odwrócił.
- Zapraszamy na smażeny syr - Próbował się nawet uśmiechnąć. Ale im to nie wychodzi. Co innego jest mieć piękną japkę, a co innego taki głupi ryj. Co nigdy nie wiesz co wyraża. Może te ich technologie są mądre, ale oni już nie.
Wzięli zafoliowaną postać i wycofali się. Coś zaryczało w powietrzu i statek odleciał.
- Ciekawe gdzie ich teraz szukać? - Kopnąłem ze złością puszkę. Pustą, po sardynkach. UFO zlikwidowało kolejną bazę.