Author | |
Genre | fantasy / SF |
Form | prose |
Date added | 2022-04-10 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 628 |
Dziwne to wszystko mi się wydawało. Taki moment filozoficzny. Że stajesz, człowieku, i ogarniasz się. Że nagle czujesz że jesteś. Że nawet jak w kościele biją dzwony, to gówno cię to obchodzi. Że jesteś, i tak sobie myślisz - Oto jestem. Właściwie nawet nie myślisz. Po prostu to czujesz. Ale nie w ten sam sposób, że czujesz zimno. Albo że ci za gorąco.
Poczułem.
I uświadomiłem sobie - Widziałem coś, czego zazwyczaj się nie widuje. I UFO, i gumowego premiera. Kapitana statku, który sfiksował. Na wyspie Wokulskiego. A teraz to. Zabrany w kosmos, eter. Nawet pomyślałem o psychologu, ale on by mnie spowrotem odesłał na odwyk.
Dykta trzyma.I jak ja mam teraz wyjść na ulicę, ludzie mnie zobaczą. Oni są całkiem mili, dopóki widzą coś, co są w stanie zaakceptować. Nie mówię już ulizane gracje. Oni nienawidzą widzieć kogoś, kto ich widzi.
Pochylić się i przemykać. Od domu do domu. Dokąd?
Gdzieś tam zaparkowałem samochód. Ale przecież nie wsiądę do auta na parkingu, po dykcie.
Pierwsze co, to otworzyć drzwi. Jakoś mi poszło. Na szczęście było ciemnawo. W mieście, nawet jak jest noc, nigdy nie jest ciemno. A jakbyś tak człowieku chciał iść po gwiazdach, to byś szedł jakt ten kret. Mroki gęstnieją po kątach. Ale znowusz nie należę do tego gatunku, żeby się po kątach wycierać. Głupio zrobiłem, że się dałem namówić temu UFO, żeby tu przyjechać... Przemykałem wedle banku. I nagle ta szyba - Odećknęło mnie!
Stanąłem, patrzę. Sam wyglądam jak UFO!
Zachwiałem się. Palce oparłem o szybę. Zostawiam ślady - Dotarło do mnie. Ale nie mogłem się oderwać. Musiałem mieć jakąś podporę. I owo ja - Na nogach, z dłońmi wsparciem, stanowiłęm dla siebie podporę.
I tak mi znowu owo UFO prawi.
- Zdziwiony?
- A jakże - Odparłem.
- My Ufoki, te, co mamy ze sobą kontakt, to jesteśmy z Czech.
- Jak to z Czech. A nie z Czechosłowacji? - Zapytałem naiwnie.
- Nie. Z Czech. Tych historycznych Czech. Słowacja się do nas potem dolepiła.
Odrknął się. szukał zapałki.
- Yyyy?
- No tak. Ty myslisz że te zielone ludziki to są tam jakieś kosmiczne batalie? Oni są stąd. To Chińczyki. Aly my są z Czech.
- Widziałem wielu Czechów. Nie mają takiej trąbki - Oderwałem łapę i pokazałem palcem na owo, to.
- Hm. My już mamy po pięćset lat. To co się dziwisz.
Oderwał się. Poszukał papierosa.
- A Chińczyki są jeszcze starsze.
- Napiłbym się... kawy - Wymruczałem.
- Nie dziwota. Picie dykty wzmaga apetyt na coś bezalkoholowego. Stąd propozycja, byś wstąpił na kawę.