Author | |
Genre | fantasy / SF |
Form | prose |
Date added | 2022-05-28 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 549 |
Wszystko wydawało się takie normalne. Zwyczajny dzień, kobieta za kierownicą na którą nie masz ochoty się wydrzeć, a nawet słońce, które nie pluska po niebie jak perkoz na widok kajaka, tylko normalnie sobie wschodzi, powoli spowijając świat promienistą aureolą.
- Józek jestem - Zagaiłem. Coś chciałem powiedzieć, cokolwiek, żeby coś zrobić z ciszą co zaległa.
- Nie wygląda pan aż tak poważnie. Józef to dobre imię dla, powiedzmy, premiera - Chyba zażartowała.
Realna ocena - Pomyślałem sobie że to nie może być tuzinkowa postać. Postanowiłem się trzymać na dystans, bo taka mądrala potrafi człowiekowi zawrócić w głowie. A po co mi kluski w nosie?
A jednak spróbowałem jeszcze raz - wyszczerzyć zęby. Nic to nie dało. Nawet nie zwróciła uwagi. Objawiła się we mnie jakowaś dezintegralność. Brak modułu, który łączy zdrowy rozsądek z beczką prochu, na której chcesz usiąść żeby zapalić papierosa, zakładając noga na nogę, z niejaką wytwornością.
Alkohola puszczała.
- Napie się pani ze mną kawy?
- Gdzie? Tu, pod `Anielą`?
- Jeśli nie tu, to może potem, w Cafe UFO?
- Boże broń - parsknęła. Wyciągnęła husteczkę i wysmarkała nos. A wcześniej zaśmiała się głośno i wypowiedziała słowa, które mnie zmroziły - Ale z pana amant. Próbował pan łapać muchy na ten lep?
- Pani - Przebudziłem się. - Muchy, to się łapie w ręce. Jak ma się ręce akurat wolne. Ale nie polecam nikomu łapać muchy, bo to jest bardzo niebezpieczne, szczególnie jeśli się myśli o teleportacji.
-