Author | |
Genre | fantasy / SF |
Form | prose |
Date added | 2022-06-09 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 555 |
Curacao zadziałało w sam raz. Na niebiesko. Może nawet niebiańsko. Kiedy barman zaczyna ci przypominać Świętego Józefa, można tak powiedzieć.
No i ta wzmożona uwaga, jakby miał coś powiedzieć wielce znaczącego, z powagą apostoła.
- Podać coś jeszcze?
Pauza. Meduza baru zaczynała swoje przedstawienie kołysząc mackami. A na parkiecie akcenty świetlne, wiadomy znak że się zaczyna dyskoteka.
Zagrali.
Pobrzdąkiwanie, na razie nie do tańca. Bo i nie miał kto tańczyć.
Ktoś wlazł. Nie napiszę przecież że wszedł, skoro trzasnął drzwiami i nuże otrzepywać się u proga. Zostawiając po sobie kałużę. Na zewnątrz padał deszcz.
Malina. Ta sama co mnie podwiozła czerwonym golfem. Lilianna Malina, z telewizora, ta z wiadomości o Ufoku.
- My się już znamy - Dosiadła się. Udając głupią.
- Zdaje się że mnie śledzisz. Czego chcesz.
Oparła parasolkę o nogę hokera. Dużo błota nie narobiła, ale zwasze te parę kropel...
Barman wygramolił się zza kontuaru. Przyniósł mopa.